
Najpierw spotkał się z Marcinem Zaborskim w RMF FM, potem był gościem Jarosława Gugały w Polsat News, wieczór zakończył u Moniki Olejnik. To były pracowite godziny dla Mateusza Kijowskiego. Tłumaczył się z zarabiania na obronie demokracji. I, mimo usilnych starań, dość kiepsko mu to wychodziło.
REKLAMA
– Na dzisiaj widzę niezręczność tej sytuacji. Ale decyzje były podejmowane wiele miesięcy temu w zupełnie innej rzeczywistości. W rzeczywistości, w której bardzo dynamicznie się rozwijał ruch, w której wiele decyzji było podejmowanych w pędzie – tak na antenie RMF FM komentował swoją wpadkę Kijowski. Jego zdaniem, wcale nie zaszkodził nią organizacji, gdzie wszyscy mają pracować za darmo.
W Polsat News szef KOD powtarzał, że swoją działalność "rozkładał", działając jednocześnie w dwóch miejscach. W Komitecie, jak przekonywał, pracował bez wynagrodzenia, natomiast w obsługującej Komitet firmie IT pieniądze dostawał - co wynikało z umowy o pracę na jaką był zatrudniony. Łącznie firma (należąca do niego i jego żony) zarobiła na KOD-zie ponad 90 tys. zł. – Nie ma tu sprzeczności prawnej – przekonywał Gugałę. Na pytanie dziennikarza, skąd pochodziła suma, odpowiedział, że nie wie, ale na pewno nie ze zbiórek publicznych ani składek członkowskich.
Zarzuty o przekręty i oszukiwanie tych, którzy nie dostawali za pracę dla KOD-u złotówki, odpierał stwierdzeniem, że "bardzo wiele osób było opłacanych". Powtórzył też, że na dzisiejszą sytuację należy brać poprawkę, bo wszystko działo się w gorącym czasie. – Dziś zrobiłbym to inaczej – powiedział Monice Olejnik, która usłyszała jeszcze, że nie przypadkiem sprawa wyszła na jaw przed wyborami w KOD. Zabrakło tylko wskazania "winnego".
Kijowski nie zamierza podawać się dymisji, bo "mogłoby być to dziwnie odebrane". Kiedy dziennikarka spytała czy jest człowiekiem honoru, zapewnił, że tak. Po tej odpowiedzi Olejnik dłuższą chwilę milczała. Zdaniem Kijowskiego, koledzy posiadali pełną wiedzę o tym, co tak teraz ich bulwersuje. Olejnik przypomniała wówczas wypowiedź Jacka Parola, byłego współpracownika, według którego m.in. Kijowski za 4,5 tys. zł ze składek kupił sobie iPhone'a i za tą samą kwotę laptopa. Lider KOD potwierdził te sumy, plącząc się jednak w wyjaśnieniach, czemu aż tyle na nie wydał.
A w internecie furorę robią jego słowa, że mimo zarobionych 90 tys. zł, jego sytuacja materialna jest nieciekawa.
Działacz, jak w poprzednich wypowiedziach z dzisiejszego dnia, podkreślił, że obecna sytuacja jest "jakąś formą kryzysu". – Odpowiadam przed działaczami ruchu – zaznaczył. Jeden z najważniejszych, Radomir Szumełda w TVN24 przyznał, że o sprawie wiedziano w KOD od grudnia. Przed ujawnieniem wstrzymywał zbliżający się okres świąteczno-noworoczny.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
