
W stolicy Polski – gdzie powietrze jest w poniedziałek równie złej jakości, co w Krakowie czy w miastach na Śląsku – po raz drugi w historii wprowadzono dzisiaj darmową komunikację miejską. Pierwszy raz miał miejsce kilka dni temu – tuż przed sylwestrem. Z kolei po raz pierwszy miasto prosi, aby w poniedziałek dzieci ze szkół i przedszkoli nie wychodziły na dwór. – Zaapelujemy o przełożenie aktywności zaplanowanych na świeżym powietrzu na inne dni – mówił w niedzielę Bartosz Milczarczyk, rzecznik prasowy stołecznego ratusza.
Apel dotarł m.in. do Ewy Lutomskiej z Krakowskiego Alarmu Smogowego.
Krakowski Alarm Smogowy może apelować do rządu, zamiast skupiać się na własnym terenie, bo paradoksalnie to właśnie wiecznie wędząca się Małopolska jest najbliżej rozwiązania problemu. Pod koniec stycznia radni małopolskiego sejmiku będą głosować nad uchwałą antysmogową, która swym działaniem obejmie całe województwo.
Długo walczyliśmy o uchwałę, jak najbardziej ją popieramy. Na początku zeszłego roku została przyjęta uchwała dla Krakowa i dość szybko, bo praktycznie po roku, powstał projekt uchwały dla całego województwa. Mamy do niego kilka uwag, które zgłosiliśmy w konsultacjach, ale wierzymy, że taka uchwała pozwoli oczyścić powietrze w województwie.
Podobną uchwałę wprowadzoną na Mazowszu chcieliby aktywiści z Warszawskiego Alarmu Smogowego. Jednak jak przekonuje Agnieszka Drozd, stolica ma również inne problemy.
Dobrze byłoby uwolnić ceny za parkowanie, które są niskie przy biletach komunikacji miejskich. W Warszawie płącimy za godzinę 3 złote, a za 20-minutowy bilet 3,40. Parkowanie jest bezpłatne w weekendy, a za bilety trzeba płacić.
Najgorzej z chęcią zmian jest jednak tam, gdzie można najwięcej. W parlamencie. – Chodzimy do Sejmu na spotkania zespołu antysmogowego, ale problem w tym Sejmie polega na tym, że jest tam głównie opozycja. Więc możemy sobie gadać. Co prawda był dwa razy wiceminister środowiska Paweł Sałek, nawet zaprosił nas, jako Alarm, do niego do gabinetu. Rozmawialiśmy o obniżeniu poziomów alarmowych, bo w Polsce są wyśrubowane wysoko. Nic jednak nie osiągnęliśmy – opowiada Drozd.
Rzecznik nie precyzuje, na czym polegają te prace. Jednak jak ustaliliśmy, z powodu szerokiego zakresu prac biorą w nich udział również resorty energii i rozwoju, które m.in. zajmują się odpowiednio paliwami oraz urządzeniami, w których dochodzi do spalania paliw, czyli kotłami.
Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl