Kiedy ja chodziłam do "gimbazy", wszystko było epickie. Filmy były epickie, rozkminy były epickie, epicka była nawet porażka i siara. I koniec gimnazjum, który niebawem stanie się faktem, też będzie epicki. Bo czy sobie z tego zdajesz sprawę, czy nie, to koniec pewnej epoki, narracji o beztroskim, przyjemnym życiu bez najmniejszego poczucia odpowiedzialności.
Zawsze myślałam, że na początku były gimnazja, gimbaza przyszła z czasem. Że w roku 1999 i w pierwszych latach nowego tysiąclecia do gimnazjów chodzili uczniowie, nie gimby, nie gimbusy, żadna gimbusiarnia skażona nieustającą beką, lansem i melanżem. Tacy, którzy wypili czasem "piwo na trzech” i łazili w jednakowych najkach z kumplami po parkach, zabijając czas. Wiecznie otumanieni najlepszym z narkotyków, młodością i szarzy jak szyba w krakowskim autobusie.
A jednak pamięć płata mi figle. — Gimbaza była zawsze — zawyrokował mój trzydziestokilkuletni przyjaciel. I pewnie wie, co mówi, bo to właśnie ono – pokolenie ostatnich roczników z 8-letnich podstawówek, a nie zawsze do tyłu o pięć lat rodzice albo sfrustrowani wbijaniem do pustych łbów odmiany "to be” nauczyciele – zrobili gimnazjalistom laurkę w postaci ironicznej etykietki.
Z nastolatków śmiano się zawsze, bo jak powszechnie wiadomo, niesłychanie trudno być młodym i zarazem nie głupim. Gimbaza na tym tle wyróżnia się wrodzoną ignorancją w stosunku do wszystkiego, czym podnieca się zepsuty i nudny świat dorosłych, ze swoim kryzysem ekonomicznym, polityką klimatyczną, przepustowością dróg, cellulitem Kim Kardashian, Oscarami za całokształt i najazdem zielonych ludzików włącznie.
Nie znaczy to, że współczesny gimbus o świecie nie wie nic. Telewizji nie ogląda, gazet nie czyta, od książek też trzyma się z daleka, ale za to kultywuje tradycję zapoczątkowaną przez "dzieci neostrady" około 2002 roku – stawia na eksplorowanie internetu.
Więc coś tam zasłyszał od Abstrach*je, ktoś udostępnił mu link z kwejka.pl czy Wiochy.pl, widział mema z głową Trumpa na Twitterze i filmik z Justinem Bieberem w Krakowie. Bo gimbus nie dba o wielki świat, ale ten bliski (a smartfon z internetem i zakładkami ulubionych stron też jest bliski) ma w małym paluszku. Prócz tego, że głowę napchaną ma informacjami, które dla nikogo innego nie przedstawiają żadnej wartości, gimbowi wydaje się, że jest "praktycznie" dorosły. I jak nikt inny – on naprawdę chce taki być. Cóż, wraz z gimbazą zginie ostatni bastion kultu dorosłości.
— Co to za telefon? — On je z amelinium, jego nie pomalujesz xd — Gimbusie, pytam serio.Czytaj więcej
Gimbaza gimbazie nierówna, w ciągu 18 lat funkcjonowania tej instytucji dużo się w końcu zmieniło. Między innymi język, dzięki któremu można było żonglować ulubionymi hajpami w rytmie dada, nawet o tym nie wiedząc. Nie wiem jak wy, ale ja chodziłam do budy. W budzie lekcji było niewiele, nikt nie cisnął, była za to nieustająca zwała, a czasem foch i przypał. A ponieważ każdy był hardkorem, często było melo, a po melo pomelo.
Żadne gimbazowe słówko nie zrobiło jednak tak oszałamiającej kariery, jak masakra. Masakrą była dwója z matmy, zielone pasemka, suchary i tapeta. Masakrą było nawet to, że przyszła zima albo zaszło słońce. Bo masakra stała się uniwersalnym komentarzem do rzeczywistości. Nie luz, nie zajebioza - w końcu jesteśmy w Polsce, nawet gimbus czuje, że nie wypada za bardzo cieszyć się z życia.
Jeden z idoli gimbazy - Justin Bieber
Wypada natomiast komentować. Cechą charakterystyczną gimbazy jest bowiem utrzymywanie stałego kontaktu wzrokowego ze swoim smartfonem. Z pasją postuje śmieszne filmiki z epickimi wywrotkami i zwierzątkami na Fejsie, Snapie, rzadziej na Twitterze. A najchętniej - tworzy i przegląda memy. Podoba mu się minimalizm tego przedsięwzięcia - niewiele wysiłku i spędzonego czasu może przysporzyć fejmu i klików na całe tygodnie.
Nie spodziewajmy się, że gimbazowy lajfstajl, lans i luz, FOMO i LOL znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wchłonie je podstawówka, przesuwając wiek, w którym kończy się ta urocza i niewinna, a zaczyna ogłupiająca faza młodości - w końcu młodsi zawsze chętnie naśladują starszych. A my - byli uczniowie gimnazjów - te nowe zjawiska i nowe narracje obserwować będziemy z pewnym rozrzewnieniem.
SŁOWNICZEK: foch - obrazić się FOMO - ang. fear of missing out; strach, że coś fajnego nas ominie gimbaza - od gimnazjum i baza; gimnazjum lub jej uczeń, synonim bezmyślnego, beztroskiego nastolatka (też: gimb, gimbus, gimbusiarnia) hajp - ang. hype; podekscytowanie, coś ekscytującego hardkor - oszałamiające zdarzenie lub osoba czyniąca coś oszałamiającego LOL - ang. laughing out loud; dużo śmiechu melo, pomelo - inaczej melanż i afterparty; impreza i poprawiny przypał - upokarzające zdarzenie