Komoda, szafka, krzesło. Przedmioty rodem z PRL, z którymi nie wiadomo co zrobić, lądujące koniec końców na śmietniku. Katarzyna Cecot postanowiła je stamtąd wyciągać i dawać drugie życie. Odnawia je i remontuje pod szyldem autorskiej pracowni B/R/Z - Biura Rzeczy Znalezionych. Robi to tak, że chce się te rzeczy mieć. I to zaraz.
Zbieractwo - plan na życie
B/R/Z oficjalnie tworzą dwie osoby. Zaczęło się od Kasi, absolwentki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Od dzieciństwa ciągnie ją do przedmiotów, które ktoś postanowił porzucić. Pierwsze znaleziska? Okazuje się, że kamienie i patyki znad morza, gdzie spędzała wakacje. – Powiedzmy, że mania dwutygodniowego zbieractwa raz do roku przeniosła się na codzienne życie – opowiada. Codzienność oznaczała i oznacza, że Kasia nie przejdzie obojętnie obok śmietnika.
Po odebraniu dyplomu z wydziału rzeźby, 28-latka zaczęła pracę jako graphic designer. Czas dzieliła między życie na etacie a chwile w pracowni. Wreszcie dotarło do niej, że 8 godzin za biurkiem to nie to. – Rok temu postawiłam na remontowanie i odnawianie moich znalezisk – mówi. W realizacji planu Kasi pomagają przyjaciółka Marika Nowak, a zwłaszcza narzeczony Jan Musiałowski, również po ASP, do tego fotograf. To zdjęcia jego autorstwa można oglądać na fanpage'u biura.
Z odzysku
Nazwa pracowni to gra słowna, może nie całkiem adekwatna. Bo kolekcję tworzą zarówno znalezione, jak i otrzymane rzeczy. – Często dostaję coś fajnego od przyjaciół i znajomych – słyszę. Zdaniem Cecot dużo osób nie zdaje sobie sprawy z wartości posiadanych przedmiotów. Zalegają w ich domach, czekając niejako na drugą szansę. – Zdarza się, że po wejściu na moją stroną, ktoś dochodzi do wniosku: "W tym, co mam drzemie duży potencjał" i mi daną rzecz oddaje – mówi.
Kasia mówi mi, że skarbnicą przedmiotów z duszą są też nieużytkowane przestrzenie. Jej poprzednia pracownia mieściła się w jednej z hal na terenie stołecznego Instytutu Chemii Przemysłowej. – Było tam sporo opuszczonych hal, zamkniętych przez długi czas. W pewnym momencie instytut postanowił je wynająć, zostawiając w nich mnóstwo rzeczy – opowiada. Przygarnęła je, przygarnia kolejne. Najbardziej lubi meble.
Praca u podstaw
– Ostatnio moim ulubionym znaleziskiem jest wielka dębowa komoda. Niestety, nie ma szuflad, ale i tak pięknie wygląda – przyznaje, podkreślając, że jako takiej listy "faworytów" nie ma, razem z Janem biorą wszystko. – Bo we wszystkim można odkryć zalety – twierdzi 28-latka.
Zdarza się, że grupa B/R/Z przywraca czemuś dawny blask - jeden do jednego, chociaż w wielu wypadkach nie jest to już możliwe. – Np. znajduję starą szufladę bez reszty mebla i próbuję zrobić z niej coś nowego – wyjaśnia mi Kasia. – Do każdego przedmiotu podchodzimy inaczej, ale zawsze luźno i kreatywnie – dodaje. To uzależnia. – Jak już się wkręcimy w daną rzecz, potrafimy siedzieć w pracowni od rana do wieczora – dowiaduję się.
Odnawianie mebli i nie tylko to właściwie biznes jak każdy inny, ale na pytanie, czy jest drogi, Kasia odpowiada, że najbardziej "kosztowna" jest praca rąk. – Kupuje się zwykle jeden materiał, który służy przez dłuższy czas – kwituje sprawę "biurowych" wydatków. B/R/Z równa się pasja, nie kasa. Bo wcale się na nim aż tak nie zarabia, na pewno nie tyle, ile zarobiłoby się spędzając dnie przed komputerem.
Starocie kontra Ikea
Biuro Rzeczy Znalezionych istnieje na Facebooku od lutego 2016 roku. Stronę dotąd polubiło około 2 tys. osób, które mają okazję oglądać dzieła Kasi i Jana. Mogą je też kupować, tyle że nie każde jest na sprzedaż. – Początkowo to był mój prywatny zbiór. Wystawiałam część, która nie mieściła się w domu. Aktualnie, po kilku przeprowadzkach i zamieszkaniu w kawalerce, jest tego więcej – mówi mi Cecot. – Ale pewne rzeczy nadal tylko pokazuję. Po prostu lubię się chwalić – śmieje się.
Te "nie do chwalenia" trafiają na sprzedażową stronę OLX. Największe zainteresowanie budzą przedmioty w stanie surowym. Zdaniem Kasi, modniej jest dziś odnawiać je własnymi siłami. Bez wsparcia z zewnątrz i według autorskiego pomysłu. Chyba że jest się typem "podziwiacza", skorym do kupna gotowego elementu wyposażenia. Jest jedno "ale". Na takiego odbiorcę trzeba poczekać. Większość stanowią "fani Ikei". – Kiedy koleżanka sprzedawała szafkę stamtąd, ustawiła się po nią kolejka chętnych. Bo ta szafka była taka ładna. Co z tego, skoro w kilka lat niszczeje i nadaje się tylko do spalenia? – słyszę.
Możliwe, że szafce z Ikei brakuje duszy i coraz częściej z szerszym uśmiechem zwracamy się ku meblościance. W sieci wielu wciąż się z niej śmieje, ale są i tacy, co na niejednej meblościance robią interes. Najdroższą wystawioną PRL-owską rzeczą z B/R/Z jest dawna klatka - aktualnie lampa/żyrandol. Kosztuje 800 zł. Najmniej, 15 zł, damy za ceramiczny wazon z lat 60.
(Jeszcze) w cieniu
Boom na starocie, w opinii Kasi, jest jeszcze przed nami. – Gdyby wszyscy tracili dla nich głowę, nie było aż tyle do odkrycia – mówi. – Dzieje się tak dlatego, że ciągle dużo osób nie ma świadomości, jak łatwo zmienić ich wygląd, trochę uwspółcześnić, nadać nowego wyrazu tak, by pasowały do wnętrz – sądzi.
A wystarczy włożyć trochę wysiłku, by z czegoś bez życia i uroku stworzyć coś pięknego i inspirującego. Fotografie przedmiotów za które wzięło się B/R/Z są na to dowodem. Kasia dużym sentymentem darzy pierwszy, jaki pokazała w sieci. – Była to typowa komoda z czasów PRL, która nadal mam. Nie pamiętam, gdzie ją znalazłam... Ale bardzo ją lubię – przyznaje. Komódka nie zmieni właściciela, mimo że 28-latce brakuje dla niej miejsca. Przywiązanie do mebli z dawnych epok nie jest tak częste w czasach "pinterestowo-ikeowych" wnętrz.
Prawie 12 miesięcy temu dla staroci Kasia zmieniła swoje życie. Duża w tym zasługa sąsiadów-stolarzy. – Panowie Andrzej i Bogdan dzielą się wiedzą o odnawianiu i pracy z drewnem. Dzięki nim tak naprawdę poczułam się pewniej i ruszyłam z miejsca – zaznacza. Nowy rok dla B/R/Z zaczyna się pracowicie. Kilka gotowych przedmiotów wciąż szuka domu, pewnie wkrótce oferta jeszcze się poszerzy.
Gdyby ktoś chciałby iść w jej ślady, oto kilka rad:
Gdzie szukać fajnych staroci?
Na początku rozejrzeć się. Może się wtedy okazać, że na strychu u dziadków stoi zakurzony stół z lat 20., sąsiad postanowił wyremontować mieszkanie i pozbywa się mebli z lat 60., a w pracy wymieniają stare drewniane krzesła na współczesne. Gdy zmieni się sposób myślenia, okazuje się, że tych niepotrzebnych rzeczy jest bardzo dużo w naszym otoczeniu.
Jak je wybrać?
Przede wszystkim trzeba ocenić stan przedmiotu. Czy stopień zniszczenia nie jest zbyt duży. Czy nie ma śladów po kołatkach. Jeśli mebel jest tapicerowany, sprawdzić czy nie ma śladów pluskiew. Spojrzeć czy jest jakaś etykieta ułatwiająca identyfikację mebla/przedmiotu. Warto zwrócić uwagę na sam materiał, z którego wykonany jest mebel/przedmiot. Czy jest to zwykła sklejka, laminowana płyta czy lite drewno lub płyta fornirowana.
Jak dowiedzieć się skąd jest dany przedmiot?
Najlepiej, gdy na przedmiocie zachowała się etykieta z informacją o miejscu produkcji i datą. To bardzo ułatwia poszukiwania. Jeśli takiej nie ma, przeczesujemy Internet w poszukiwaniu artykułów i zdjęć. Pytamy, rozmawiamy. Jeśli to nie wystarcza idziemy do biblioteki ASP oraz do Instytutu Wzornictwa Przemysłowego.
Wszelkie informacje dotyczące narzędzi potrzebnych do odnowienia, znajdziemy w Internecie. Jest dużo filmików instruktażowych. My również chętnie dzielimy się naszą wiedzą. Dostajemy dużo zapytań od ludzi szukających rady i pomagamy im w stawianiu pierwszych kroków.
Skąd czerpać inspiracje?
Najlepszym źródłem inspiracji są wystawy. Warto zainteresować się czy nie ma w naszym mieście jakiejś nowej, czasowej wystawy, która wiąże się z naszymi zainteresowaniami. Polecam przejść się też do biblioteki lub czytelni.
My czerpiemy też inspiracje z własnego doświadczenia i wiedzy. Każdy przedmiot ma inną historię, jest wyjątkowy, Często to sam przedmiot determinuje, co później z nim zrobimy. Janek np. znalazł dwie przepiękne, stare drewniane klatki dla ptaków. Nie chcieliśmy przywracać im oryginalnego przeznaczenia, ponieważ nie jesteśmy zwolennikami trzymania zwierząt w zamknięciu. Wpadliśmy na pomysł, żeby przerobić je na lampy.
Fanpage Biura Rzeczy Znalezionych szukajcie pod tym linkiem.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
Wspólnie we trójkę wynajmujemy pracownię na Pradze. Marika jest rzeźbiarką-ceramikiem. Ja razem z Jankiem oprócz działalności Biura także zajmujemy się rzeźbą i wszyscy nawzajem wspieramy się w tym, co robimy.
Kasia Cecot
Uważam, że zbyt często korzystamy ze sprzętów nie zastanawiając się nad ich historią. Wiele oryginalnych mebli stoi zapomnianych na strychach czy w piwnicy. Zniszczone, wydają się nam niepotrzebne i lądują na śmietniku. My wynajdujemy takie porzucone przedmioty i następnie je odnawiamy lub przerabiamy. Na koniec przedmiot dostaje nie tylko nowe życie, ale staje się też unikatowy.