Czego w telewizji jest za mało? Zdaniem dyrekcji telewizyjnej "Dwójki" najwyraźniej programów typu reality show. Do wiosennej ramówki trafi program "Pierwsza randka" oparty na brytyjskim formacie "First Dates".
TVP desperacko walczy o widzów. Nie polega to jednak na emitowaniu w rozsądnych porach najlepszych filmów. Zamiast tego, do wiosennej ramówki publicznej telewizji trafi kolejny reality show. Tym razem nie będą to rolnicy szukający żon, ani celebryci tracący spodnie.
Telewizyjny wyścig zbrojeń za nasze pieniądze
Kolejne pomysły na reality show są podstawową bronią w telewizyjnym wyścigu zbrojeń. 20 lat obecności tego gatunku na ekranach naszych telewizorów przyzwyczaiło nas do tego, że wyniki oglądalności najlepiej ratuje podglądanie obcych ludzi.
Ciężko mieć o to pretensje do stacji komercyjnych, ale to kolejny reality show, po który sięga stacja, która coraz agresywniej domaga się uiszczania abonamentu, a jednocześnie mami nas wizją realizowania misji publicznej. Co oznacza to w praktyce? Między 16 a 21 na "Dwójce" możemy obejrzeć telenowelę, program informacyjny, teleturniej a potem kolejną telenowelę.
Czasami ramówkę urozmaicają zagraniczne hity, takie jak lekko zapomniane, ale kultowe w pewnych kręgach "Braterstwo wilków" czy "Szósty zmysł". Jeżeli zależy wam, aby obejrzeć to na TVP, musicie poczekać, odpowiednio do 23.30 lub do północy.
Co ciekawe, brytyjski Channel 4, który stworzył program również jest nadawcą publicznym, należącym całkowicie do skarbu państwa. W przeciwieństwie jednak do słynnego BBC, nie korzysta z abonamentu publicznego, przez co z czystym sumieniem może działać bardziej komercyjnie. Być może to jest rozwiązanie, z którego powinni skorzystać na Woronicza.