Reporterka jednej ze stacji telewizyjnych postanowiła sprawdzić co policjanci gotowi są zrobić dla polityków. Przedstawiając się jako pracownik MSWiA, chciała skorzystać z radiowozu jak z taksówki, ale plan się nie powiódł i kobieta stanie przed sądem.
Dziennikarka ogólnopolskiej stacji telewizyjnej, udając urzędniczkę MSWiA, chciała skorzystać z radiowozu jak z taksówki. W tym celu dzwoniła do dyżurnych policyjnych, tłumacząc, że zepsuł się jej samochód. Miała to być prowokacja dziennikarska, ale funkcjonariusze zweryfikowali jej tożsamość.
Policja nabrała podejrzeń po kilku, podobnych telefonach. W tym celu wysłano na miejsce rzekomej awarii patrol z jednostki w Zambrowie. A tam nie było auta. Po wylegitymowaniu okazało się, że kobieta podawała nieprawdziwe dane.
– Funkcjonariusze zaś od samego początku rozmowy dążyli do uzyskania informacji o niesprawnym pojeździe i w tym celu, po sprawdzeniu kobiety w policyjnym systemie, udali się wraz z nią nie radiowozem a pieszo w kierunku miejsca, gdzie miał być zaparkowany jej pojazd. Po kilkunastu metrach kobieta zatrzymała się i oświadczyła, że takiego pojazdu nie ma, a ona jest dziennikarką jednej z ogólnokrajowej TV, okazując legitymację prasową - opisuje Komenda Główna Policji.
Jak przyznała, cała sytuacja miała na celu sprawdzenie czy policyjne pojazdy służą urzędnikom za taksówki i są na każde zawołanie. Po tym jak zorientowała się, że interwencja nie pójdzie po jej myśli przyznała, że cała sprawa jest prowokacją dziennikarską. Według portalu wirtualnemedia.pl, chodziło o reporterkę stacji Nowa TV.