Wiceprezydent USA i jego szef są właściwie skazani na konflikt. Taka jest logika tego układu. Tymczasem Barack Obama i Joe Biden nie tylko przez osiem lat zgodnie działali w polityce, ale też stali się bliskimi przyjaciółmi. Rzecz w polskiej polityce nie do pomyślenia. I nie tylko polskiej.
Na tydzień przed opuszczeniem Białego Domu prezydent Barack Obama zaskoczył opinię publiczną, ale przede wszystkim wiceprezydenta Joe Bidena. Na przyjęciu wydanym na jego cześć w trakcie przemówienia oznajmił, że przyznał swojemu zastępcy Medal Wolności – najwyższe cywilne odznaczenie w USA, odpowiednik naszego Orderu Orła Białego.
Od serca
Obama potrafi przemawiać jak mało kto przed nim, potrafi przekonać słuchaczy, że jego słowa płyną z głębi serca, choć tak naprawdę pochodzą z promptera. Ale to, co powiedział Joe Bidenowi,rzeczywiście było szczerym wyznaniem przyjaźni. Biden co kilka chwil odwracał się tyłem do widowni i ocierał łzy wzruszenia. Całość ceremonii można obejrzeć tutaj.
Współpracownicy
Biden postawił tylko jeden warunek: cotygodniowe lunche z prezydentem. To może wydawać się dziwne, ale w amerykańskim systemie politycznym wiceprezydent to głównie zadania reprezentacyjne. Decyzje podejmuje prezydent, ale ich odium spada też na jego zastępcę. Więc wielu wiceprezydentów przy końcu kadencji wręcz nie znosiło swoich szefów.
Dlatego też relacja Obamy z Bidenem jest ewenementem. Choć warto zauważyć, że na początku ich przyjaźń była na pokaz – poklepywanie po ramionach, uściski i uśmiechy to ważny element wizerunku kandydatów. Z czasem jednak zaczęli się do siebie zbliżać. Biden mówi, że spędza z Obamą każdego dnia 4-5 godzin.
Problemy
I to pomimo tego, że Biden czasami przysparzał mu problemów. Bo Joe jest lubiany m.in. za to, że jest gadułą. To urocze, ale czasami w polityce powoduje to problemy. Na przykład w 2012 roku, kiedy wygadał, że Obama zmienił swoje poglądy na małżeństwa jednopłciowe. Prezydent miał to ogłosić w stosownym momencie. Jednak większość sporów załatwiają w Gabinecie Owalnym.
Ale ich relacja to nie tylko polityka. Panowie chodzą razem na mecze, grają w golfa, a ich pojedynki są bardzo zacięte. Grywają też w mini-golfa w ogrodach Białego Domu. Młodsza córka Obamy i jedna z wnuczek Bidena przyjaźnią się.
Trudne chwile
Przed walką o reelekcję w 2012 roku doradzano Obamie, żeby zastąpił Bidena Hillary Clinton. Jednak prezydent z góry odrzucił ten pomysł. Dzisiaj Obama nazywa Bidena swoją najlepszą decyzją polityczną w historii.
W tym czasie wiceprezydent także potrzebował wsparcia. Jego syn Beau, żołnierz i prokurator generalny stanu Delaware, zmagał się z rakiem mózgu, który ostatecznie pokonał go w maju 2015 roku. Biden kilkakrotnie opowiadał, jak podczas jednego ze spotkań zwierzył się Obamie, że planują z żoną sprzedać rodzinny dom, by pomóc rodzinie. Prezydent obiecał, że pożyczy mu pieniądze i wymusił deklarację, że Bidenowie nie sprzedadzą posiadłości.
Wsparcie
Obama wygłosił też mowę pogrzebową, na której ze łzami w oczach opowiadał o zmarłym przedwcześnie Beau. Pomógł przyjacielowi przejść przez okres żałoby. Kiedy ten się skończył, Obama i Biden postanowili nadać znaczenie tej tragedii. Zapowiedzieli powstanie programu badawczego, który ma doprowadzić do stworzenia lekarstwa na raka w ciągu dekady.
Ameryka pewnie długo nie będzie miała tak medialnego prezydenta. Ale pewnie nieprędko trafi się taki wiceprezydent. A tak bliskiej więzi między prezydentem a jego vice może już nie być nigdy. To kolejny z wielu dowodów na wyjątkowość prezydentury Obamy i Bidena.