
Zastanawiasz się, skąd możesz znasz tę kobietę? Być może widzisz ją pierwszy raz, ale wiesz o niej więcej, niż ci się wydaje. Jest Niemką, ma na imię Christiane, a jej historia prawdopodobnie wywarła duży wpływ na twoje życie. Gdy byliśmy nastolatkami, trudno było przejść obojętnie wobec tego, co przeżyła. Już wiesz?
Jestem i pozostanę ćpunką, jarmarcznym dziwolągiem. Egzotycznym zwierzęciem. Z gatunku "dzieci z dworca ZOO".
Po "My, dzieci z dworca ZOO" sięgali nawet ci, którzy nigdy wcześniej nie czytali szkolnych lektur. Przynajmniej w mojej szkole, podobny efekt wywołały tylko "Medaliony" Zofii Nałkowskiej, i - niestety - zakazany "Mein Kampf", który krążył w szkolnym "drugim obiegu". Chrisitiane, która w wieku 12 lat sięgnęła po haszysz, LSD, a niedługo później po heroinę, interesowała szczególnie tych uczniów, którzy pierwsze kontakty z narkotykami mieli już za sobą.
Czytałam tą książkę pierwszy raz w latach 80 tych, jako nastolatka. zrobiła na mnie ogromne wrażenie, powinna być lekturą szkolną. Mam ją do dzisiaj w mojej biblioteczce.
"My, dzieci z dworca ZOO" - wyd. niem. 1978, wydania polskie 1984. Książka dokumentalna, będąca tekstem spisanym z zapisu magnetofonowego z rozmów z Christiane F. (właśc. Christiane Vera Felscherinow, ur. 1962), młodą narkomanką z Berlina Zachodniego. Autorami tekstu są Kai Hermann i Horst Rieck, dziennikarze niemieckiego „Sterna”. Opisywane wydarzenia miały miejsce w latach 1975-1977, podczas narastającej fali narkomanii wśród młodzieży w wieku ok. 13 lat w Berlinie Zachodnim, natomiast tytułowy Dworzec Zoo to miejsce, gdzie Christiane i wiele osób z jej otoczenia oczekiwało na „klientów”. Prostytucja była dla tych młodych ludzi podstawowym sposobem zdobywania środków na codzienną dawkę narkotyku. Dworzec stanowił też miejsce spotkań i wymiany działek heroiny. Czytaj więcej
Książka "Christiane F. Życie mimo wszystko" nie jest nowa, bo ukazała się w 2014 roku. W moje ręce trafiła dopiero niedawno i jak sądzę (oraz jak słyszę od znajomych) wiele osób o niej nie usłyszało. "My, dzieci z dworca ZOO" kończy się optymistycznie, dlatego czytelnik ma nadzieję, że bohaterka poradzi sobie w nowej rzeczywistości. To jednak byłoby zbyt piękne i za proste.
To cud że jako narkomanka i alkoholiczka dożyła 54 lat i w sumie wygląda i tak nie najgorzej. Pamiętam zdjęcia z tej książki na których jej koledzy robili wrażenia żywych trupów. Myślę że ta książka zrobiła dużo dobrego jeśli chodzi o poruszenie problemu narkomanii w tamtym czasie.
Zdarzyło mi się zobaczyć moje zdjęcie rozpowszechnianie przez "Berliner Zeitung" z całkowicie absurdalnym podpisem: "Pogryzł mnie pies Christiane F." - na tablicach reklamowych, kiedy jechałam metrem. Nikt na nas nie patrzył, na mojego psa Leona i na mnie, ale wszyscy zaczęli szeptać: "patrz, tam siedzi".
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
