Zaczęła się wojna na teczki. IPN odtajnił tzw. Zbiór Zastrzeżony i opublikował w sieci listę akt, które się w nim znajdują. Ale trudno się tam dopatrzyć rewelacji, które prawica zapowiadała od miesięcy. Jednak nie przeszkadza to w stawianiu pierwszych nieprawdziwych oskarżeń.
Prawica długo straszyła zawartością Zbioru Zastrzeżonego IPN, którego odtajnienie miało wywrócić polskie życie polityczne. Ale chyba nawet PiS zobaczył, że nic tam nie ma, bo TVP INFO transmitowało komisję Amber Gold, a Beata Szydło zorganizowała konkurencyjną konferencję.
To dopiero spis akt, o dostęp do konkretnych teczek będą mogli prosić historycy i dziennikarze. Jako że dokumentów są tysiące, ich przeglądanie będzie trwało długo. Pierwsze wnioski można już wysnuć na podstawie wykazu dokumentów.
To jednak nie zaszkodziło najbardziej skrajnym wyznawcom Prawa i Sprawiedliwości w rzucaniu pierwszych oskarżeń. Irena Szafrańska, blogerka związana z obozem władzy, zaatakowała Józefa Piniora, byłego senatora PO. Jednak osoba, która pojawia się w wykazie IPN, ma tylko takie samo imię i nazwisko – polityk jest o ponad 20 lat młodszy, niż bohater akt IPN.
Są za to akta aktora Jerzego Zelnika (i tutaj zgadza się data urodzenia i pseudonim).
Na samej konferencji w IPN nie było fajerwerków. Najbardziej zapalony lustrator, czyli Sławomir Cenckiewicz zaczął od dokumentów na temat amerykańskiej agentki, która była łączniczką gen. Kuklińskiego. Mówił o inwigilacji "Solidarności" w latach 80., ale bez konkretów.