Od stycznia ofiary przemocy nie dodzwonią się na Niebieską Linię przy Instytucie Psychologii Zdrowia. Ministerstwo Sprawiedliwości zorganizowało konkurs, w którym wykluczyło przyznanie środków na zdalną pomoc specjalistów. Sześć tysięcy osób, które w 2016 roku szukało telefonicznie lub mejlowo pomocy w Niebieskiej Linii IPZ, dziś usłyszy w słuchawce głuchy sygnał. Ministerstwo nie ma sobie nic do zarzucenia - wszak działa inny telefon. Postanowiłam sprawdzić jak skutecznie.
Dwie "Niebieskie Linie"
Na początku ważna informacja - są dwie antyprzemocowe Niebieskie Linie. Podział zaczął się w połowie lat 90-tych, a organizacje, choć obie działają w tej samej działce, nie są swoim lustrzanym odbiciem.
Niebieska Linia przy Instytucie Psychologii Zdrowia (ta, której rząd uniemożliwił ubieganie się o środki na zdalną pomoc ofiarom przemocy) do 1 stycznia 2017 r. pomagała ofiarom wszystkich "przemocowych" przestępstw - m.in. gwałtów, napadów, rozbojów - niezależnie od tego, kim dla ofiary jest sprawca.
Z kolei całodobowa "Niebieska Linia" lansowana na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości, funkcjonuje przy Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i pomaga ofiarom przemocy w rodzinie. Tyle oficjalne ogłoszenie.
A co z osobami, które doświadczają przemocy poza rodziną? Np. ze strony osoby obcej, znajomego, byłego chłopaka, szefa, sąsiada? Postanowiłam się przekonać - ponieważ decyzją Ministerstwa pierwsza Niebieska Linia już nie działa, zadzwoniłam do tej drugiej.
"Niestety nie możemy pani pomóc"
Wybieram numer rządowej "Niebieskiej Linii" (800 120 002). Zaczyna się dobrze. Telefon po 10 sekundach odbiera pracownica infolinii. Miłym, spokojnym głosem prosi mnie, bym powiedziała w jakiej sprawie dzwonię. Mówię, że jestem ofiarą przemocy ze strony sąsiada. Chwila milczenia. Nie wyjaśniam, czy chodzi o przemoc fizyczną, psychiczną czy seksualną. Chcę dowiedzieć się, czy w ogóle mam czego szukać w infolinii proponowanej przez rząd.
– Wie pani, my jesteśmy takim telefonem w sprawie przemocy w rodzinie – tłumaczy pracownica infolinii przepraszającym tonem. – Niestety nie możemy pani pomóc. Mogę panią ewentualnie spróbować przekierować gdzieś indziej – proponuje.
– Nie możecie mi państwo pomóc? – pytam. – Bardzo mi przykro, ale nie znamy procedur w pani sytuacji. Oczywiście mogę pani wysłuchać – kaja się kobieta po drugiej stronie słuchawki. Reklamowana przez rząd infolinia uprzejmie odsyła ofiary przemocy poza rodziną z kwitkiem. To oznacza, że np. zgwałcona kobieta uzyska pomoc, jeśli gwałcicielem jest ojczym, a nie dostanie pomocy, jeśli sprawcą jest np. kolega ze szkoły.
Głuchy telefon
Wbrew plotkom, "Niebieska Linia" przy Instytucie Psychologii Zdrowia nadal funkcjonuje przyjmując ofiary przemocy na miejscu. To oznacza, że aby porozmawiać z prawniczką lub psychologiem trzeba przyjechać na ulicę Korotyńskiego 13 w Warszawie. Dla osób spoza Warszawy, lub osób z niepełnosprawnością ruchową, często jest to niemożliwe. Ofiary przemocy w rodzinie mogą przy odrobinie szczęścia trafić do infolinii reklamowanej rząd. Pozostali są zostawieni samym sobie.
Teraz "Niebieska Linia" IPZ szuka prywatnych sponsorów. Państwo dofinansowało ją "zawrotną" kwotą 170 zł na czynsz miesięcznie, więc likwidacja specjalistycznej pomocy przez telefon i elektronicznie to nie jedyny problem z jakim boryka się organizacja organizacji. Rząd PiS obciął też dofinansowanie na inne działania.
"Przyczyny [zawieszenia telefonu "Niebieskiej Linii" IPZ - przyp. aut.] są Ministerstwu Sprawiedliwości nieznane" - czytamy w oświadczeniu resortu z 24 stycznia. Ministerstwo przekonuje, że "jednym z warunków konkursu był obowiązek świadczenia pomocy poprzez rozmowę telefoniczną z osobą pierwszego kontaktu". Tyle, że osoba pierwszego kontaktu to ktoś, kto zapisuje ofiary przemocy do specjalistów, ale nie może udzielać porad psychologicznych ani prawnych.
Resort Zbigniewa Ziobry zadbał o zakaz łączenia tych funkcji, odpowiadając organizacjom pozarządowym na pytania dotyczące konkursu. Być może urzędnicy nie byliby oficjalnie zdziwieni zawieszeniem "Niebieskiej Linii" IPZ, gdyby przeczytali odpowiedzi, których sami kilka tygodni temu udzielili organizacjom pozarządowym startującym w konkursie. Piszą w nich jasno: wsparcie psychologa lub prawnika dla ofiary przemocy jest niemożliwe przez telefon lub Skype'a. "Niebieska Linia" IPZ nie mogła więc ubiegać się w MS o pieniądze na ten cel.
Poszukiwanie prywatnych sponsorów trwa. Renata Durda, szefowa "Niebieskiej Linii" IPZ, cały czas ma nadzieję, że ta sytuacja to nie kwestia złej woli ministerstwa sprawiedliwości, lecz pomyłki urzędniczej i sytuację da się wyjaśnić, tak by na przyszłość rząd nie blokował finansowania pomocy specjalistów przez telefon i mejla.
Popisowa koalicja
Prywatnych sponsorów szuka też "DOM" - warszawskie schronisko dla kobiet doświadczających przemocy, które dotychczas oferowało 21 miejsc kobietom i dzieciom uciekającym przed przemocą. To jedyna w stolicy placówka interwencyjna w pełnym znaczeniu tego słowa - o każdej porze dnia i nocy trafiały do niej kobiety często tylko w tym, co na sobie, z dzieckiem pod pachą i psem na smyczy. Z czworonogiem muszą się niestety rozstać, czyli oddać w czyjeś dobre ręce lub do schroniska - przepisy epidemiologiczne. Grunt, że mogły zamieszkać gdzieś od zaraz, gdy sprawca przemocy w ich własnym domu stanowił zagrożenie dla ich zdrowia lub życia. Tam specjaliści pomagali im wyjść na prostą - pokonać traumę, znaleźć pracę, zdobyć kwalifikacje, krótko mówiąc zacząć życie na nowo.
Niestety okazało się, że urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz obcięli środki finansowe na schronisko aż o 100 tys. zł. Jedyne miejsce w Warszawie, do którego przyjmowano uciekające kobiety od ręki, nie będzie już pomagać im całą dobę, ale w standardowych godzinach pracy. Liczba osób, które będą mogły znaleźć schronienie, stopniała z 21 do 15. Tadeusz Wieszczyk, prezes Stowarzyszenia Interwencji i Pomocy Społecznej, jest przekonany, że aby zaspokoić antyprzemocowe potrzeby Warszawy, tych miejsc dostępnych od ręki w schroniskach dla kobiet powinno być w Warszawie od 60 do 80. Tymczasem urzędnicy nie widzą problemu - zasłaniają się danymi o 235 miejscach noclegowych w ośrodkach, do których trzeba czekać w kolejce po 2 miesiące lub takich, gdzie schronienie mają znaleźć wszyscy w sytuacji kryzysowej: osoby, które wyrzucono z domu, w ciężkiej, uniemożliwiającej funkcjonowanie depresji, uchodźcy...
Od początku stycznia "DOM" stoi pusty, bo okrojone dofinansowanie miasto przekaże dopiero w lutym. Kilkanaście kobiet z dziećmi już pocałowało klamkę. Mają sobie jakoś poradzić same.