
Zwariowałaś babo, tu powinno być najwyżej 21 złotych, a nie 22. Awantura. „Co tak wolno?” Awantura. „To tyle kosztuje? Na półce piszecie co innego” Awantura. A najgorsze z najgorszych, co może kasjer powiedzieć klientowi to „nie mam wydać”. Zamyka kasę, idzie do sąsiada, a za nim lecą bluzgi.
Kto się „nie nadawał” do pracy na kasie? Anna to twarda babka z zarządu sieci handlowej. Nienaganna biała koszula, jeansy i elegancki, skrojony na miarę żakiet, dyskretna biżuteria, zdradzają, że normalnie zarabia spore pieniądze. Ma niespełna 40 lat. Pracowała kilka lat w telekomie, aż wreszcie w handlu. Jej profil LinkedIn dowodzi, że należy do gatunku tych, co to żadnego wyzwania się nie boją. A jednak czasem życie zaskakuje. Sieci handlowe i niektóre korporacje mają zwyczaj wstawiania menedżerów na najniższe stanowiska, aby zobaczyli kulisy biznesu, którym potem kierują. Choćby w Browarach Żywiec każdy z szefów przez tydzień czy dwa w roku, musi wcielić się w rolę handlowca z piwem, aby zaznajomić z problemami zwykłych klientów.
Przyznaję, znalazłam się w innym świecie. To był przeciętny market, ani dobry, ani zły, a jednak co trzeci klient miał pretensje do kasjerów. Po kilku godzinach miałam dość. Ten poziom frustracji społeczeństwa, to temat do badań dla socjologów. Nie spodziewałam się, że zwykli ludzie, jakich spotykamy na ulicy, mogą być tak okrutni wobec pracowników, których uważa się za gorszych.
Dlatego podwyżki będą znacznie wyższe, niż niedawno ogłoszone przez wiodące sieci. Najniższe wynagrodzenie w markecie Tesco to 2295 złotych brutto, zaś w takich firmach jak Lidl czy Biedronka waha się od 2400 do 2800 złotych. Po dwóch latach podwyżka do pensji na poziomie 3200 złotych. Menedżer sklepu zarabia już od 4400 do 5000 złotych. Na przykład kierownik Lidla zarabia co najmniej 4 tys. brutto, ma służbowy samochód, najczęściej rekrutuje się z szeregowego personelu. Biedronka podkreśla, że minimalne wynagrodzenie w tej sieci jest o 22 procent wyższe od pensji minimalnej. Obie firmy chwalą się ofertą pakietów medycznych, bonusów świątecznych, ale też jasnymi kryteriami awansu. To jednak mało.
Wypakowywanie produktów na taśmę, zarówno z kartonów, jak i z reklamóweczek, zawiązanych na supeł... I mieszanie warzyw i owoców. Nektarynka to nie to samo co brzoskwinia. To nic że ta sama cena.
Denerwujący są klienci, którzy przychodzą do kas sprawdzać ceny produktów. Od tego są czytniki. Nie mam takiej opcji. Czasem klienci normalnie kładą na taśmę, ja lecę z kasowaniem, a ktoś mi zaraz wyskakuje, że tylko chciał cenę sprawdzić i ile to w końcu kosztowało i rezygnują. I dzwonek i czekamy na kierownika.
Pada kwota zakupów, a klient dopiero szuka karty po kieszeniach. Mijają sekundy, kolejka się wścieka. Rekord? Wyciągnął kartę w kopercie banku i poprosił o odczytanie PINu Czytaj więcej
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
