Przestajemy zauważać fakt, że obok Polski toczy się wojna – mówi naTemat Jerzy Rejt, były przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce. W mieście Awdijiwka pod Donieckiem od trzech dni trwają walki, a prorosyjscy separatyści prowadzą ostrzał rakietowy i artyleryjski.
Z Warszawy do Doniecka jest trochę ponad 1200 kilometrów. Znacznie bliżej niż do syryjskiego Aleppo. Od strefy konfliktu nie oddziela nas żadne morze, a jedną ze stron jest państwo, które w przeszłości wielokrotnie zagrażało Polakom.
Mimo to pamiętamy głównie o Syrii i o Aleppo. A końca wojny, która zaczęła się w 2014 roku, nie widać. – Rzeczywiście, ta wojna trwa już długo. Znamienne jest to, że ona jest jak gdyby nie obserwowana przez instytucje międzynarodowe. Brakuje odpowiedniej liczby obserwatorów – zwraca uwagę Rejt.
I dodaje: – Mamy ciągłe sygnały: giną żołnierze ukraińscy. Dzisiaj Rosja oskarża Ukrainę o aktywność wojenną. A gdzie są europejscy obserwatorzy, OBWE i inne organizacje? Kto powoduje ciągły niepokój? Tam w końcu giną ludzie.
Cywile znowu na straconej pozycji
W ramach walk, które toczą się od niedzieli, zginęło do tej pory ośmiu ukraińskich żołnierzy, a ponad 30 zostało rannych. Wszystko w sytuacji, kiedy formalnie trwa zawieszenie broni. Ataki zdarzają się ciągle, dopiero ostatnio znowu przybrały na sile.
Strona ukraińska zarzuca prorosyjskim rebeliantom zawieszenie broni. Z drugiej strony rebelianci mówią, że ukraiński ostrzał zakończył się śmiercią wielu cywili.
Niezależnie od racji to właśnie cywile cierpią najbardziej – w wyniku walk zniszczona została linia elektryczna, która doprowadza prąd do miejscowych zakładów koksowniczych i miejskiej ciepłowni w jednym. Nie ma wody, ogrzewania, a w okolicy panuje siarczysty mróz. Temperatura spada do nawet minus 20 stopni Celsjusza.
Władze w Kijowie mówią wręcz, że niewielkiemu miastu, które zamieszkuje 25 tysięcy ludzi, grozi katastrofa humanitarna.
Politycy także przysnęli
Jednak nie tylko my zapomnieliśmy o konflikcie na Ukrainie. W ocenie Rejta w sprawie ukraińskiej bardziej mogliby się wykazać także polscy politycy.
– Ukraina ma wsparcie ze strony Polski, ale jest pytanie o aktywność dyplomatyczną. Nasze MSZ powinno wychodzić z inicjatywą, to trwa już zbyt długo. Kiedy zaczął się ostrzał, akurat prezydent Poroszenko był w Niemczech, rozmawiał z kanclerz Merkel. Polska powinna nagłaśniać problem, który dalej istnieje. W końcu to się dzieje koło granic Polski – podkreśla.