Polska lekarka odmówiła założenia pacjentce spirali antykoncepcyjnej. A jakże, powołała się przy tym na popularną w Polsce klauzulę sumienia. Jednak norweski szpital wyrzucił ją za to na bruk. Polka poszła do sądu, ale ten właśnie stanął po stronie pracodawcy i uznał, że kobieta nie miała prawa ograniczać praw swojej pacjentki ze względu na swój światopogląd.
Polska lekarka Katarzyna Jachimowicz pojechała do Norwegii za chlebem. Od 2010 roku pracowała jako lekarz rodzinny w małej miejscowości Sauherad w regionie Telemark w południowej Norwegii. W kraju, który przyjął ją z otwartymi ramionami postanowiła zachować się jednak tak, jak jest to w zwyczaju nad Wisłą. W 2015 odmówiła nauczenia się zakładania spirali antykoncepcyjnych. Zasłoniła się swoimi prawicowymi poglądami.
W Polsce klauzula sumienia to już norma, która ostatnio tylko przybiera na sile. W Norwegii traktowana jest zupełnie inaczej. Nikomu tam nie podoba się, gdy ktoś wyznanie stawia ponad obowiązującym prawem.
Jak pisaliśmy w naTemat, Polka więc straciła pracę i poszła z tym do sądu. A ten właśnie stanął po stronie pracodawcy. Orzekł m.in., że "postępowanie lekarki dyskryminowało pacjentki, które mają prawo do antykoncepcji". Uznano także, że jako lekarz powinna ona doskonalić swoje kompetencje. Umiejętność zakładania kobietom spirali powinna zatem zdobyć obowiązkowo.
– Jestem bardzo rozczarowana wyrokiem. Nie przestanę pracować jako lekarz – powiedziała norweskiej telewizji NRK Katarzyna Jachimowicz. Jej adwokat zastanawia się nad złożeniem apelacji.