Wszystkiego po trochu – takie jest BMW X4. Jeśli patrzycie na niego i pytacie, „zaraz, zaraz, jakie X4?!”, wcale się Wam nie dziwię. To młodszy brat ryzykownej, ale ostatecznie hitowej X6-tki, który wygląda niemal identycznie. Tyle że w nieco mniejszej skali. I paradoksalnie, X4 to najlepszy argument, żeby nie kupować sobie X6. Argument wart co najmniej 130 tys. zł różnicy w cenach najbardziej podstawowych wersji obu modeli.
Te podstawowe wersje mają jednak do siebie to, że ich się praktycznie nie kupuje. Wydając takie pieniądze na samochód, dokłada się kolejne grube tysiące. A to na mocniejszy silnik, a to na ładniejsze wykończenie, a to na serię wspomagających systemów, a to na dodatkowy pakiet sportowy. Jak się bawić, to na bogato. Na bogato jest także w przypadku tego BMW X4, które jak możecie się domyślić po zdjęciach, nie jest zwykłą X4-eczką. Te w zwykłej wersji zaczynają się od 195 tys. złotych w górę (tutaj możecie przeczytać więcej o X6).
To, co widzicie, to BMW X4 M40i z cennikiem dla kogoś z dużo bardziej zasobnym portfelem. Tu ceny zaczynają się od 305 tys. zł. Wbrew pozorom „40” w nazwie nie sugeruje pojemności silnika. Pod maską gra 3-litrowy benzyniak o mocy 360 koni mechanicznych. Literka „M” sprawia natomiast, że nasze BMW dostaje rogów. Nie mylcie tego jednak ze skrajnie sportowymi modelami M od bawarskiego producenta. Tutaj chodzi o tzw. pakiet M Performance, który „dopakowuje” nasze BMW wizualnie, oraz miesza co nieco w układach i właściwościach jezdnych. Cel? Dodać więcej pieprzu i zapewnić kierowcy bardziej sportowe wrażenia w tym – bądź co bądź – SUV-ie.
I tak, kierowca dostaje sportowy układ jezdny, który został zestrojony bardziej z myślą o sportowej jeździe. W założeniu ma wspierać bardziej dynamiczną jazdę, podczas której nie odczuwamy tak bardzo bocznych przechyłów. Podobnie pogrzebano przy adaptacyjnym układzie kierowniczym, który przez swoją lepszą zwinność ułatwia nie tylko kręcenie się po parkingu, ale i wejścia w ostrzejsze zakręty. Tutaj X4 ma w sobie sporo właśnie sporo z takiego żwawego coupe, którym przecież po części jest.
Każdy, kto choć trochę interesuje się samochodami, wie, że jak BMW, to napęd na tył. W przypadku większych modeli X jest to już oczywiście napęd na obie osie, w końcu mają nie tylko wyglądać potężniej, ale i jeździć w trudniejszych warunkach. Tutaj jest za to system X-Drive, który poza zapewnianiem większej trakcji, czuwa nad utrzymaniem ducha BMW – czyli w większym stopniu kładzie nacisk właśnie na tylną oś. Nad tym czuwają także odpowiednio większe opony, które tutaj nazwano „Ultra high performance”. Samo „ultra” jest widocznie za mało przekonujące, musi być więc „ultra high”. Tyle śmiechem żartem, ale założone tam 20-calowe obręcze wyglądają obłędnie.
Wizualnie model M Performance odróżnia się w szczegółach, ale takich, które robią różnice. To na przykład sportowy układ wydechowy z podwójnymi końcówkami, chromowane logotypy M rozmieszczone w paru miejscach nadwozia czy grill w innym kolorze oraz specjalne wstawki we wlotach powietrza. Ale nie brakuje też tych, które co prawda przypominają kierowcy, że nie jedzie zwykłym X4, ale są już dużo bardziej „pierdółkowate”. Mowa np. o listwach podłogowych z nazwą modelu M, dwukolorowych lusterkach czy symbolach „M” symbolicznie porozkładanych w kokpicie.
BWM X4 jest wizualnie wyjątkowo zgrabne. To efekt zaszczepienia w nim pierwiastka coupe, który jest tak widoczny i jest tym „factorem X”, odpowiadającym za ogólne wrażenie. Mniej wprawne oko na początku może nie zorientować się, że w jego stronę nadjeżdża X4, a nie większe i popularniejsze X6. W praktyce X4 jest węższe o ok. 10 i krótsze o ponad 30cm, ale wcale nie jest małe. Pociągłe, z ostrymi przetłoczniami i ściętym dachem. Oj tak, to może się podobać. W dedykowanym i co prawda odważnym kolorze, ale w końcu, to nie „jakaś tam zwykła X4-ka”.
I tak, jak na zewnątrz jest to samochód całkiem ekstrawagancki, tak w środku to bawarski standard, w którym z zamkniętymi oczami odnajdzie się każdy, kto kiedykolwiek siedział w jednym z nowszych modeli BMW. Sprawdzony i jakościowy, ale już np. nieco odstający w porównaniu do tego, który ostatnio mieliśmy okazję widzieć chociażby w nowych Volvo z serii 90. Zerkając do tyłu mamy rozsądnej wielkości bagażnik. Jeśli chodzi o miejsce z tyłu, tutaj wyraźnie widzimy różnicę względem X6-tki. A także płacimy frycowe za zgrabną sylwetkę auta z opadającą linią dachu. Ilość miejsca nad głową nie jest powalająca. Podobnie jak widoczność przez tylną szybę – tutaj w razie potrzeby czuwają nad nami wszechobecne kamery.
X4 ze swoim 330-konnym silnikiem benzynowym to dla tego samochodu moc absolutnie wystarczająca. Jadąc w normalnym trybie miastem, aż fizycznie czuć, że ten samochód prosi się o więcej. Wolne 50km/h w korku to nie jest jego naturalne środowisko. Czuć, że w każdym momencie aż prosi się o więcej. Jak pies, który tylko czeka, by zerwać się ze smyczy. Gdy w końcu damy mu to, czego chcemy, zrywa się agresywnie do przodu.
Wrzucenie skrzyni biegów w pozycję S, a trybu jazdy na sportowy, powoduje, że wskazówka obrotomierza dużo dłużej zatrzymuje się przy wyższych cyfrach, a sam samochód momentami zachowuje się też brutalnie. Brutalnie ten styl jazdy wpływa też na spalanie, które przy takiej zabawie skacze o kilka litrów wyżej. Normalnie utrzymywało się na poziomie ok. 12l/100km (miasto/trasa). Nie wszyscy od razu muszą decydować się na M-kę, do dyspozycji są też bardziej "ludzkie" jednostki napędowe.
BMW X4 M40i jest samochodem, który na dobrą sprawę po trochu odnajdzie się wszędzie. Literka M w nazwie sprawia jednak, że najlepiej będzie się czuł tam, gdzie spuści się go ze wspomnianej smyczy. To samochód, który ciągle o tym przypomina i w ogóle nie ukrywa swojego charakteru. Nie jest największy, ale bez żenady jest w stanie z nimi konkurować. Jest piękny, ale cena za tę piękność jest wysoka. Podobnie jak ceną za wrażenia wizualne jest pewna utrata praktyczności – głównie z tyłu.