Leczenie szpiczaka plazmocytowego jest jak układanka z cegieł - każda cegiełka to kolejna remisja, kolejny czas dany pacjentowi. Im więcej będziemy mieć tych cegiełek, czyli leków, tym więcej czasu, życia będziemy mogli dać naszym pacjentom – mówi w wywiadzie dla naTemat dr Dominik Dytfeld, hematolog z Katedry i Kliniki Hematologii i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Kto choruje na szpiczaka plazmocytowego i jakie objawy daje ta choroba?
Jest to nieuleczalna choroba nowotworowa układu krwiotwórczego, która dotyczy osób starszych ok. 65 – 70 roku życia. W Polsce na tę chorobę zapada rocznie ok. 1500 osób. Jednak wiemy, że liczba chorych prawdopodobnie jest większa. Jeśli weźmiemy pod uwagę podobne populacje we Włoszech, Czechach, Niemczech, to na podstawie danych z tych krajów, możemy podejrzewać, że w Polsce co roku na tę chorobę zapada nawet ok. 2-2,5 tys. osób.
Jest to choroba skomplikowana zarówno z perspektywy lekarza rodzinnego, internisty ale też z perspektywy pacjenta.
Generalnie zdrowi ludzie posiadają plazmocyty, które produkują immunoglobuliny, które z kolei bronią nas przed wirusami, bakteriami, grzybami. Jednak, i tak powstaje szpiczak, pod wpływem czynników mutagennych jakiś klon plazmocytów zaczyna się czasami niekontrolowanie rozmnażać, proliferować. Oprócz tego, że tych komórek jest zbyt dużo, to dodatkowo zaczynają produkować białko monoklonalne, które jest np. przyczyną uszkodzenia nerek, podwyższonego OB.
W jaki sposób pacjenci dowiadują się o chorobie. Czy do hematologa trafiają od lekarza rodzinnego?
Chorzy do hematologa z podejrzeniem szpiczaka plazmocytowego trafiają trzema drogami. Pierwsza grupa, ok 20 proc., to pacjenci którzy trafiają od nefrologów lub z problemami nerkowymi, ponieważ ta choroba prowadzi bardzo często do uszkodzenia nerek. Obserwujemy wtedy np. wzrost stężenia kreatyniny w surowicy, białkomocz, zespół nerczycowy, które często są trudne do wykrycia dla pacjenta, a wychodzą nawet w bardzo prostych, tanich badaniach. Widać tu wzrost kreatyniny w surowicy, parametru który określa funkcję nerek, a przy badaniu ogólnym moczu wykrywa się białkomocz.
Druga grupa pacjentów, którzy trafiają do hematologa, to pacjenci ortopedów, ponieważ szpiczak plazmocytowy oprócz uszkodzeń nerek powoduje również niszczenie kości. Dochodzi do złamań patologicznych, w tych miejscach gdzie jest szpik, np. złamań kręgosłupa, nasady kości długich, żeber itd. To jest spora grupa pacjentów. Z powodu banalnego urazu dochodzi u nich do poważnych złamań, nie dlatego tak naprawdę, że był uraz, ale dlatego, że ta kość jest słaba.
Złamania patologiczne, czyli jakie? Jaki uraz je powoduje?
Pamiętam przypadek, kiedy chora złamała sobie obie kości przedramienia. Opierała głowę na ręku podczas czytania książki. To wystarczyło, żeby doszło do złamania. Inna pacjentka złamała sobie obojczyk przy zakładaniu szalika. Nie zawsze są to tak spektakularne okoliczności, ale pamiętam też pacjenta pięćdziesięciolatka, który podczas koszenia trawy potknął się i przewrócił. Zdrowy człowiek pewnie by się co najwyżej dorobił siniaków, natomiast ten mężczyzna złamał kręgosłup.
Ortopedzi rozpoznają wówczas złamania patologiczne, a na badaniach obrazowych (np. zdjęciu rentgenowskim) zauważają ogniska osteolityczne. Wygląda to tak jakby kości były zjadane przez mole, można też obraz takiej kości porównać do sera z dziurami. To dość charakterystyczny objaw szpiczaka plazmocytowego.
Lekarz rodzinny też "wyłapuje" takich chorych?
Trzecia grupa chorych, to właśnie ci którzy trafiają do hematologa od lekarza rodzinnego. Są kierowani do specjalisty, dlatego że lekarz rodzinny zauważył zmiany w kościach, ewentualnie uszkodzenia nerek, ale najczęściej powodem jest niedokrwistość, z której leczeniem lekarz rodzinny nie może sobie poradzić, albo wysokie OB, charakterystyczne w tej chorobie.
Są trzy bardzo tanie badania, które może zlecić lekarz rodzinny, są to: OB, morfologia krwi oraz badanie ogólne moczu. Prawidłowe wyniki tych trzech badań właściwie wykluczają szpiczaka plazmocytowego.
Czy jest jakieś badanie w kierunku szpiczaka plazmocytowego, którego nie może zlecić lekarz rodzinny, a powinien mieć taką możliwość?
Tak. Są dwa takie badania: elektroforeza i immunofiksacja. Te badania powinny być zlecane przez lekarza rodzinnego, jeśli ma do czynienia ze starszym pacjentem, który ma właśnie białkomocz, złamania patologiczne, anemię. To droższe badania, które określają obecność białka monoklonalnego, które jest obecne u większości chorych ze szpiczakiem plazmocytowym.
Oprócz tego, że jestem hematologiem, to reprezentuję też Polskie Konsorcjum Szpiczakowe, które skupia naukowców zajmujących się rozwojem wiedzy dotyczącej szpiczaka plazmocytowego, ale również prowadzi szereg aktywności edukacyjnych. Właśnie udało się nam uzyskać grant naukowy, który pozwoli na zorganizowanie akcji polegającej na tym, że w jednym z powiatów w Polsce będziemy prowadzili akcję informacyjną dla lekarzy rodzinnych. Również dla pacjentów z tego obszaru Polskie Konsorcjum Szpiczakowe będzie finansowało badania przesiewowe elektroforezy i immunofiksacji. Projektem kieruje Krzysztof Giannopoulos z Lublina. Mamy nadzieję, że akcja ruszy wiosną.
W terapii szpiczaka stosuje się leki z grupy IMiDs. Co to są za leki i czy polscy pacjenci mają do nich dostęp?
Leczenie szpiczaka jest bardzo skomplikowane. IMiDs, czyli leki immunomodulujące stanowią podstawę leczenia, ale nie są jedynymi lekami wykorzystywanymi w leczeniu szpiczaka. Leki te zarejestrowane w Polsce to: talidomid, lek II generacji - lenalidomid i lek III generacji - pomalidomid. Są to tabletki, które stosuje się przewlekle, one ograniczają rozwój nowotworu, zmniejszają częstość oraz nasilenia powikłań szpiczaka.
Oprócz tych leków stosuje się też inne substancje - inhibitory proteasomów. Tu też mamy trzy leki: bortezomib, lek podawany dożylnie lub podskórnie, podawany dożylnie lek II generacji - karfilzomib, ixazomib - lek doustny. Oprócz tego stosuje się też klasyczne cytostatyki oraz przeciwciała monoklonalne. Takim odkryciem ostatnich miesięcy są dwa leki – elotuzumab oraz daratumumab. Te wszystkie leki tylko teoretycznie są dostępne dla polskich pacjentów.
Czyli nie są w Polsce refundowane?
Z tych leków, które wymieniłem, dostępne są tak naprawdę tylko trzy: talidomid, dopiero od drugiej linii leczenia dostępny jest lenalidomid, a z grupy inhibitorów proteasomów jedynie bortezomib. Pozostałe nowoczesne leki -jest ich sześć, nie są refundowane dla polskich pacjentów.
Więc arsenał potrzebny do walki ze szpiczakiem jest w Polsce ograniczony.
Cieszymy się z tego co mamy, ale oczywiście chcielibyśmy mieć dostęp do tych nowoczesnych terapii, zwłaszcza, że pacjenci są świadomi tych braków. Chcieliby być nowocześnie leczeni, a my chcielibyśmy ich nowocześnie leczyć. Przynajmniej w pewnych sytuacjach klinicznych, te leki powinny być dostępne.
Jak wygląda dostęp do leczenia chorych z nawrotową lub oporną postacią choroby?
Chcemy, żeby nieuleczalny szpiczak plazmocytowy stał się chorobą przewlekłą, a do tego potrzebne są leki, które są nietoksyczne, a te nowe leki są nietoksyczne, można je stosować w sposób przewlekły. Trzeba pamiętać, że już dzięki wprowadzonym 10 lat temu lekom : talidomidowi, lenalidomidowi i bortezomibowi, czas przeżycia pacjentów podwoił się z trzech lat do sześciu-siedmiu. Mamy nadzieję, że te nowe leki jeszcze wydłużą czas przeżycia chorych.
Leczenie szpiczaka to jak układanka z cegieł – każda cegiełka to kolejna remisja, kolejny czas dany pacjentowi. Im więcej będziemy mieć tych cegiełek, czyli leków, tym więcej czasu, życia będziemy mogli dać naszym pacjentom.