
Globalna afera była tak duża, że szef rady ministrów był zmuszony do skomentowania sprawy na własnym Facebooku. Po islandzku i po angielsku. "Lubię ananasa, ale po prostu nie na pizzy. Nie mam takiej mocy, żeby zabronić ludziom jedzenia pizzy z ananasem i cieszę się, że nie mam takiej mocy” – stwierdził i dodał, że sam proponuje do pizzy owoce morza.
To uwielbienie dla placka z ananasem i do tego najczęściej z szynką jest zupełnie niezrozumiałe dla Włochów. – Sama nie jestem fanką i dla Włochów jest to straszna zbrodnia. To w ogóle coś niepojętego i nie do przyjęcia. Słyszałam to nie raz z ich ust. Nawet nie o niszczeniu włoskiej pizzy, ale konkretnie o ananasie – mówi mi Pamela, która z wykształcenia jest italianistką. – To coś dla nich szokującego. Uważają, że kultura masowa niszczy ich włoski dorobek – kontynuuje.
To jest takie samo faux pas, jak gdyby ktoś poprosił do pizzy o butelkę keczupu.
Italia Italią, hawajska jest dostępna w Polsce (i nie tylko) praktycznie wszędzie. Ma ją w ofercie każda sieciówka i przygniatająca większość małych restauracji. Nawet w stolicy, gdzie można znaleźć włoskie knajpy z prawdziwego zdarzenia, niektóre z nich oferują pizzę z ananasem.
Za hawajską nie przepada za to Stefano Terrazzino, którego zapytaliśmy o ananasa na pizzy. – To nie jest włoski wynalazek, może amerykański? We Włoszech nigdy nie widziałem pizzy z ananasem, mimo że Włosi szukają ciągle nowych smaków pizzy – twierdzi. – Dla mnie to jest zbyt mało włoskie i dalekie od oryginalnego smaku pizzy. Ale wiem, że poza Włochami jest bardzo popularna. Ja próbowałem i nie przepadam, wolę klasykę – dodaje.
Pizza z sosem ze świeżych pomidorów i prawdziwa bufala (ser mozarella z bawolego mleka prosto z Włoch – red.) jest najlepsza. Nie trzeba robić dziwnych eksperymentów, żeby cieszyć się dobrą pizzą.
Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl