"Dla mnie rodzina to rzecz święta" - twierdzi Rafał Piasecki, radny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
"Dla mnie rodzina to rzecz święta" - twierdzi Rafał Piasecki, radny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / AG
Reklama.
Bydgoski radny Prawa i Sprawiedliwości przyznaje, że zdarzało mu się tracić panowanie nad sobą. W tym wyrzucać przez okno różne przedmioty, zatykać ręką żonie usta, kiedy głośno krzyczała. — Ale nigdy żony nie uderzyłem — twierdzi Rafał Piasecki w rozmowie z "Expressem Bydgoskim".
Polityk PiS tłumaczy też, skąd nieporozumienia między nim a małżonką. — Pochodzę z tradycyjnej rodziny, gdzie mężczyzna zarabia, a żona sprząta, gotuje, prasuje. Moja tego nie lubiła robić. Na pierwszym miejscu stawiała pracę, na drugim fitness. Oczekiwałem, że przynajmniej raz dziennie poda mi ciepły posiłek — tłumaczy Piasecki. — Dla mnie rodzina to rzecz święta — dodaje.
Rozmówcy "Expressu Bydgoskiego" twierdzi natomiast, że radny wyznaczył żonie specjalny harmonogram, wedle którego ta ma codziennie funkcjonować. Miał być też o żonę chorobliwie zazdrosny.
O polityku PiS z Bydgoszczy zrobiło się głośno, kiedy po styczniowej wizycie Roberta Biedronia umieścił na Facebooku homofobiczny wpis, rozpoczynający się od słów: "Gejom mówię stanowcze NIE, NIE, NIE!". "Nie życzę sobie demoralizowania moich dzieci poprzez publiczne lobbowanie Waszego "chorego" w mojej ocenie stanu umysłu!" — oburzał się samorządowiec.

Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl