
Czy kandydat PiS na szefa Rady Europejskiej ma jakieś szanse? Tylko teoretyczne, ale rozpatrywanie kandydatury Jacka Saryusz-Wolskiego wydaje się wręcz niepoważne. Za faworyta na to stanowisko uważa się Donalda Tuska i wyrzucony z PO europarlamentarzysta nie ma większych szans na zwycięstwo. Ale PiS nie chce wygrać tych wyborów, cel jest zupełnie inny.
REKLAMA
To, że Donald Tusk wygra wybory i zapewni sobie reelekcję na stanowisku Przewodniczącego Rady Europejskiej, oczywiście nie jest pewne na 100 proc., ale wiele wskazuje na to, że były premier będzie piastował te funkcję przez drugą kadencję. Wpiera go Angela Merkel i wielu europejskich polityków. Nie może za to liczyć na poparcie polskiego rządu.
To dość niespotykana sytuacja. Jeszcze dziwniejsze jest to, że rząd PiS wysuwa własną kandydaturę, Jacka Saryusz-Wolskiego. Polityka znanego, który jednak nie jest ani tak popularny, ani tak charyzmatyczny jak Donald Tusk. Nie pełnił też nigdy funkcji premiera, co może nie jest wymogiem formalnym, ale nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by szefem RE został ktoś, kto nie kierował pracami rządu we własnym kraju.
Czy Jacek Saryusz-Wolski ma jakieś szanse na zwycięstwo? Tylko teoretyczne. Pojawia się znikąd, w ostatniej chwili, bez poparcia najważniejszych polityków Unii Europejskiej. To, że wspiera go rząd Beaty Szydło, może wywołać wręcz odwrotny skutek. Trudno przypuszczać, że rekomendacja rządu, który jawnie ignoruje zalecenia Komisji Weneckiej i Parlamentu Europejskiego, nie będzie swoistym wilczym biletem.
To po co ta kandydatura? Cel jest oczywisty, a świadectwo tego już dał Ryszard Czarnecki na Twitterze. Decyzję o usunięcie Saryusz-Wolskiego z Platformy Obywatelskiej uznał za atak na kandydata Polski. Wygląda na to, że zdaniem Czarneckiego można źle mówić o własnej formacji politycznej, podejmować decyzje wbrew kierownictwu PO, ale krytyka takich działań to działanie na szkodę Polski.
Wpis europosła ujawnia, o co naprawdę chodzi w zamieszaniu. Jarosław Kaczyński i politycy PiS nie tyle liczą, że wygra ich kandydat. Chodzi tylko o to, żeby pokazać Donalda Tuska i Platformę Obywatelską w jak najgorszym świetle. Jako tych, którzy sprzeciwiają się kandydatowi PiS czy Polski na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. To nic innego, jak cyniczna gra, w której politycy PiS będą mogli okrzyknąć wszystkich dookoła zdrajcami polskiej racji stanu.
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl
