
Hi, how are you? – nie trzeba spędzić połowy życia na emigracji w USA żeby do tej wypowiadanej zwykle zbyt głośno frazy dopasować odpowiedni obrazek: uśmiechniętego od ucha do ucha obywatela jednego ze Zjednoczonych Stanów, który szczerząc garnitur śnieżnobiałych zębów, niemal oślepia nas ich blaskiem. Grzegorz Sierzputowski wita się co prawda mniej wylewnie, ale z uśmiechem, równie co u przeciętnego Amerykanina szerokim. Choć gdybyśmy rozmawiali jeszcze kilka lat temu, być może wcale by tak nie było.
Wiadomo, zależało mi, żeby zrobić to jak najszybciej, bo musiałem się liczyć z tym, że na czas leczenia wypadnę z obiegu. Operacja okazała się metodą najszybszą, choć przez trzy miesiące po niej miałem diastemę między zębami. Choć to chyba będzie niedopowiedzenie - w tej przerwie mieścił mi się długopis. Po tym czasie okazało się, że wszystko zrasta się tak jak powinno, więc zaczęła się akcja pod tytułem “aparat”, którego zadaniem było ułożenie mi zębów w nowych miejscach.
Artykuł powstał we współpracy z Capital Clinic.
