
Angela Merkel, gdyby mogła, pewnie zatkałaby uszy. Ale to był hymn, podczas którego trzeba stać na baczność. Na twarzy niemieckiej kanclerz wyraźnie malowało się cierpienie, ale wytrwała. W sumie wiedziała, czego może się spodziewać podczas ceremonii powitalnej na lotnisku w Kairze. Przed nią to samo przeżywali prezydenci Rosji i Francji.
Myślę, że oni – po pierwsze – nie zatrudniają muzyków odpowiednio wykształconych. A po drugie – widać, że tam kapelmistrz nie potrafi niczego wyegzekwować. Bo nawet jeśli nie są to profesjonalni muzycy, to jednak słychać, że coś tam grają i jakieś pojęcie mają. Ale to prowadzący tę orkiestrę powinien wyegzekwować to, by wszystko brzmiało. Ludzie w orkiestrach wojskowych powinni wiedzieć, że tu w grę wchodzić może profanacja.
Piotr Bukartyk w swojej piosence "Luz i zapał" śpiewa taki oto refren: "Lepiej się wstydzić przez pięć minut, niż przez dwa tygodnie ćwiczyć...". Ta złota myśl skierowana do muzyków, nie może dotyczyć wojskowych orkiestr reprezentacyjnych grających hymny narodowe różnych państw w obecności najwyższych władz. Zagranie, a właściwie w przypadku egipskiej orkiestry, próba odtworzenia hymnu tak dramatycznie nieczysto i nierówno brzmi jak profanacja. Egipska orkiestra wojskowa najwyraźniej złożona jest w większości z muzyków amatorów. Bardzo cenię ich zapał i radość wspólnego muzykowania, jednak wykonywanie hymnów podczas oficjalnych uroczystości należy powierzyć profesjonalnym muzykom. Muzyka łagodzi obyczaje. Ale tylko ta wykonywana czysto.
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl
