
Bezsilność najważniejszych osób w państwie wobec Bartłomieja Misiewicza okazuje się większa niż dotąd sądziliśmy. Jak wynika z informacji opublikowanych przez "Newsweek", choć sama premier Beata Szydło nazywa go "symbolem zjawiska, które nie powinno mieć miejsca", wpływowy 26-letni pupil Antoniego Macierewicza rozdaje karty w partii rządzącej.
REKLAMA
– Polityka kadrowa każdego ministerstwa jest w rękach każdego z ministrów. Rozumiem, że Misiewicz stał się symbolem zjawiska, które nie powinno mieć miejsca. Misiewicz nie pełni już tych funkcji, które pełnił. Było dementi, że Misiewicz jest szefem gabinetu w Ministerstwie Obrony Narodowej – oznajmiła premier Beata Szydło we wtorkowy poranek na antenie Polsat News.
Z ustaleń Michała Krzymowskiego z "Newsweeka" wynika jednak, iż zaledwie kilka dni temu 26-letni pupil ministra obrony narodowej zjawił się w słynnej siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie, by rozdawać tam karty. Bartłomiej Misiewicz miał odczytać listę z nazwiskami osób związanych z konkurencyjną partyjną frakcją, które powinny stracić pracę w państwowych spółkach.
Obraz wyłaniający się z najnowszych odcinków dłużącego się serialu z Bartłomiejem Misiewiczem w roli głównej wygląda więc trochę tak, jakby ten 26-latek był na szczytach władzy osobą znacznie bardziej wpływową od premier Beaty Szydło i wielu innych – teoretycznie – najważniejszych osób w państwie.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
źródło: "Newsweek"
