
Prawnik Jarosław Kaczyński już nieraz przyjmował wyrazy współczucia, dlatego, że nazywa się tak samo, jak prezes Prawa i Sprawiedliwości. Reżyser Andrzej Duda zdążył się przyzwyczaić, że sekretarki rzucają telefonem, kiedy się przedstawia. A Bartłomiej Misiewicz dowodem osobistym musi potwierdzać, że jest Misiewiczem. Mimo że ich sympatie są czasem na drugim biegunie politycznym, żaden z nich nie chciałby nazywać się inaczej.
Koledzy krakowskiego reżysera Andrzeja Dudy, z którymi grywa w piłkę nożną, w trakcie kampanii prezydenckiej sprawili mu prezent. Na ich prośbę sztab wyborczy Andrzeja Dudy wysłał koszulkę. I obok piłkarzy z t-shirtami Borussi Dortmund, Wisły Kraków, biegał mężczyzna z nadrukowanym na piersi hasłem: "Andrzej Duda. Przyszłość ma na imię Polska". Krakowski reżyser i scenarzysta Andrzej Duda od polityki trzymał się z daleka. Ale odkąd Andrzej Duda został prezydentem, mimowolnie się o nią ociera. Do samej głowy państwa ma tylko jeden zarzut – że jest za mało samodzielny. Ale czasem też korzysta ze zbieżności ich imion i nazwisk. – Gdy dzwonię w sprawie jakiegoś projektu telewizyjnego, przedstawiam się, od razu pada żart na temat nazwiska. Skraca się dystans – mówi Andrzej Duda z Krakowa.
Mój kolega wybrał tryb głośnomówiący, przeprosił panów i wykonał połączenie. Nachylił się i powiedział do swojego telefonu "Andrzej Duda". Zapytał mnie: "Andrzeju, czy przyjeżdżasz do nas jutro z Krakowa?". Powiedziałem, że oczywiście, zjawię się około 11. Potem kolega twierdził, że panowie byli o wiele milsi.
Była konferencja prasowa w Krakowie, wydawano identyfikatory. Przedstawiłem się. Zdaje się, że wtedy pan Andrzej Duda pracował w ministerstwie sprawiedliwości. I pani wydająca plakietki odparła, że przecież już swoją pobrałem. Zaprzeczyłem. Zaczęła szukać i znalazła, ale identyfikator Andrzeja Dudy z Ministerstwa Sprawiedliwości. Przyprowadzili pana Andrzeja, wymieniliśmy się plakietkami i uśmiechami.
Jarosław Kaczyński z Nowogrodzkiej
Jarosław Kaczyński od kilku lat ma kancelarię przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie. Często przez przypadek trafiają do niej osoby, które chcą dotrzeć do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. – Przyciąga je nazwisko, ale raczej nie są klientami kancelarii. Po prostu szukają tamtego Jarosława Kaczyńskiego. Czasami staram się im pomóc, daję porady prawne. Natomiast zwykle są to kwestie wymagające politycznej mocy sprawczej. A takiej niestety nie mam – żartuje Jarosław Kaczyński.
Ale Jarosław Kaczyński nie chciałby zostać drugim prezesem Jarosławem Kaczyńskim. – Zawsze chcę być sobą i idę swoją drogą. Co prawda jest to ścieżka trochę podobna do tej prezesa Kaczyńskiego, biorąc pod uwagę wykształcenie prawnicze. Ale jednak prezes Kaczyński poszedł w tamtym czasie w pracę naukową, a ja jako adwokat jestem praktykiem – rozwija.
Bartosz Misiewicz z Gdańska
Bartosz Misiewicz pracuje w jednym z gdańskich biur podróży. Codziennie jego klienci zwracają uwagę na nazwisko. – Ludzie dopytują, czy jestem od tych "Misiewiczów". Zwykle podchodzą do tego bardziej na wesoło. W mojej pracy to wręcz pomaga w nawiązywaniu kontaktów i skracaniu dystansu – mówi z rozbawieniem Bartosz Misiewicz. Ale stanowczo dodaje, że były rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej zszargał nazwisko, które obaj noszą. – Moi przodkowie walczyli pod Grunwaldem, ginęli za Polskę. Mamy udokumentowane szlachectwo. Dlatego przykre jest, jak pan Misiewicz ośmieszył nasze nazwisko – zaznacza.
