Ptaki świergoczą jak oszalałe, listki na drzewach coraz większe, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że rozpoczyna się nowy sezon quidditcha. Żeby zobaczyć, jak grupa młodych ludzi biega po boisku z kijami od szczotki między nogami, nie trzeba już wybierać się do Francji czy za Ocean. Polska liga quidditcha rośnie w siłę, ostatnio dołączyła do niej piąta drużyna - Wrocław Wanderers.
Niestety, na miotłach latać się potrafią. Niemniej na boisku muszą wykazać się równie wielką zręcznością, co ich koledzy i koleżanki z prozy J. K. Rowling. Od 2005 roku, kiedy po raz pierwszy pojawił się na amerykańskim Middlebury College za sprawą Xandera Manshela i Alexa Benepe, z dzikiej zabawy grupki znajomych quidditch ewoluował w kierunku nowoczesnej dyscypliny sportu o zasięgu międzynarodowym. Zasady "mugolskiej” wersji gry opracował Międzynarodowy Związek Quidditcha (IQA), który od dekady organizuje też międzynarodowe turnieje i wspiera budowanie narodowych lig.
Bramki są okrągłe, a piłek jest pięć - czytamy na stronie najstarszej drużyny quidditcha w Polsce, Warsaw Mermaids. – Quidditch to połączenie rugby, piłki ręcznej i zbijaka, tak właśnie najprościej to określić. Warto grać w ten sport, bo łączy wiele innych dyscyplin i pozwala rozwijać się sportowo w różnych kierunkach – tłumaczy mi Adrian Kałużny, jeden z założycieli najmłodszej drużyny, Wrocław Wanderers. Dodaje, że gracze niekoniecznie są fanami Harry’ego Pottera - niektórzy członkowie jego drużyny historię o młodym czarodzieju poznali dopiero dzięki tej grze. – Quidditch to sport i tego się trzymamy – mówi.
Mój rozmówca gra w drużynie na pozycji pałkarza. – Tak, lubię zbijać moich zawodników – śmieje się. Do takich sytuacji może dochodzić oczywiście tylko podczas treningu, kiedy rozgrywany jest mecz, zadaniem pałkarza jest za pomocą specjalnej piłki - tzw. tłuczka, czyli po prostu piłki do zbijaka, zbić jak najwięcej zawodników przeciwnej drużyny. Głównie będą to ścigający, przerzucający między sobą piłkę zwaną kaflem, by trafić do jednej z trzech pętli-bramek rywala, albo obrońcy, których zadaniem jest im w tym przeszkodzić.
Po 18 minutach gry na boisku dodatkowo pojawiają się dwaj szukający, którzy muszą zrobić wszystko, by dogonić ubranego na żółto faceta (bądź kobietę) i odebrać mu piłeczkę zwaną zniczem, która znajduje się w specjalnym woreczku, doczepionym do ubrania. Przez resztę meczu ta trójka będzie więc kotłować się po boisku, zawodnik-znicz może bowiem szukających odpychać, przewracać, ciągnąć za ich miotły, słowem - robić wszystko, by uniemożliwić im zdobycie znicza. Szukający z kolei muszą na bieżąco oceniać sytuację punktową swojej drużyny. Złapanie znicza to dodatkowe 30 punktów, ale zarazem kończy grę, dlatego czasami warto z tym poczekać.
Jakby tego było mało, zawodnicy przez cały czas muszą podtrzymywać swoje miotły. W związku z tym na wykonanie większości manewrów pozostaje im tylko jedna ręka, co znacznie komplikuje grę. Jeśli któryś z miotły spadnie, musi dotknąć jednej ze swoich bramek, by wrócić do gry.
Wrocław Wanderers to najmłodsza polska drużyna quidditcha - łącznie mamy ich w Polsce pięć, spośród których wybierani są zawodnicy do kadry narodowej. Ta będzie reprezentować nasz kraj na przykład podczas najbliższych Mistrzostw Europy w Oslo, które odbędą się w lipcu. Dla drużyny z Wrocławia to ważne wydarzenie, ponieważ aż 5 jej zawodników jest również członkami reprezentacji Polski.
W najbliższym czasie zawodnicy mają do wygrania jeszcze jeden poważny turniej - Slavic Cup w Warszawie. W dniach 12-13 maja przyjdzie im walczyć z drużynami z Polski, Niemiec, Słowenii i Czech. – Ciężko do niego trenujemy i jedziemy tam po złoto – zapewnia mnie Adrian Kałuża.
Niedawno zakończyliście nabór, cały czas dostajecie kolejne zgłoszenia. Jaki jest doskonały zawodnik w quidditcha?
Nie istnieje taki, bo w quidditchu mamy aż cztery pozycje, do tego dochodzą dwa "typy" zniczów (szybki i zwinny, silny i twardy), dlatego w zależności od sytuacji na boisku sprawdzają się w grze osoby zwinne, drobne, ale dużym atutem jest też posiadanie osób większych, z dużą siłą. Tak też w naszej drużynie znajdują się byli gracze piłki nożnej, koszykówki czy piłki ręcznej, ale poza nimi są osoby, które podnosiły ciężary czy trenowały sumo.
W waszej drużynie grają zarówno kobiety, jak i mężczyźni - to przypadek czy zasada?
Jeżeli chodzi o koedukacyjność drużyny, to tę kwestię określa rulebook (księga zasad, stworzona przez IQA), który mówi, że w składzie grającym mecz może być najwyżej 4 osoby tej samej płci. Spośród siedmiu graczy na boisku będą to na przykład 4 kobiety i 3 mężczyzn albo odwrotnie. Ciekawą zasadą, a w sumie dopuszczoną ewentualnością jest wybór płci. To znaczy, że jeżeli ktoś identyfikuje się z płcią inną niż ma w dowodzie to, oczywiście poprzez zgłoszenie tego faktu do IQA, brana jest pod uwagę płeć, z którą się identyfikuje i jest to respektowane podczas każdych zawodów.
Jak wygląda wasze treningi?
Treningi odbywają się dwa razy w tygodniu (sobota i poniedziałek) do tego zostały stworzone grupy biegowe, które "rywalizują" między sobą w zdobywaniu kilometrów, czym trenujemy kondycję. Treningi prowadzone są w sposób profesjonalny, gdyż nasi trenerzy - Jarosław Kulikowski, Michał Kowalski i Miłosz Groch - mieli kiedyś do czynienia z trenowaniem zawodników innych sportów. Trenerzy to też gracze, więc na samych sobie sprawdzają wymyślone przez siebie ćwiczenia czy taktyki.
---
Jeśli ktoś ma ochotę podpatrzeć Wrocław Wanderers w akcji, ich treningi odbywają się w każdy poniedziałek i w sobotę na polu w parku Szczytnickim. Kolejny nabór drużyna planuje w maju, tuż po Turnieju Słowiańskim.
Obecnie w Polsce istnieje 5 drużyn quidditcha - Warsaw Mermaids, Quidditch Hussars (Warszawa), Kraków Dragons, Wrocław Wanderers i Black Diamond Silesia Miners (Katowice). Podczas mistrzostw Polski, które odbyły się w styczniu, najlepsi okazali się być Warsaw Mermaids, odbierając tytuł drużynie z Krakowa.