To zaskakujący zwrot akcji w wyjątkowo kontrowersyjnej historii, w której rolę główną odgrywał 27-letni pupil ministra obrony oraz wiceprezesa
Prawa i Sprawiedliwości Antoniego Macierewicza. Wszystko wskazywało bowiem na to, że
Bartłomiej Misiewicz pozostaje politykiem niezatapialnym. Po serii skandali i wpadek na kilka tygodni zniknął z życia publicznego, by powrócić jako pełnomocnik zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji. Wciąż niejasny pozostawał też jego status w Ministerstwie Obrony Narodowej. Jeszcze do niedawna sam przedstawiał się jako szef gabinetu politycznego w tym resorcie.