
...z małej rynny, do której wymiata się z pieca resztki kości, chlusnęła struga stopionego tłuszczu. Mike chwycił pojemnik na popiół i kości, wielkości mniej więcej sporego pudełka do butów, tylko po to, by się przekonać, że szybko wypełnia się on kolejnymi litrami nieprzezroczystej mazi. A tłuszcz ciekł i ciekł, i wcale nie przestawał. Podstawialiśmy pod rynnę kolejne pojemniki, jakbyśmy próbowali przetrwać na cieknącej łodzi.
Gdy tylko się napełniły, Mike wynosił je do pokoju preparacyjnego i opróżniał do kanalizacji, tam gdzie zwykle spływała krew i inne płyny podczas balsamowania ciała. Ja tymczasem, chwyciwszy pęk ścierek, na kolanach wycierałam rozlany tłuszcz, wciąż kaskadami chlustający z pieca. (...)
Kiedy wreszcie opanowaliśmy sytuację, odkryłam na swojej sukience plamy z ludzkiego tłuszczu (hmm, czy to ciemny oranż, czy może raczej sjena palona?).
Ujęła mnie i ta książka, i postać samej autorki. Obejrzałem stronę internetową, jaką prowadzi, jej blog, jej serię filmów na YouTube. Caitlin Doughty jest osobą pochłoniętą bez reszty tematyką śmierci i potrafi o tym opowiadać w sposób fascynujący. W książce "Smoke Gets in Your Eyes & Other Lessons from the Crematory" Doughty złapała doskonale równowagę pomiędzy czarnym humorem, a takim zdrowym, wręcz filozoficznym, podejściem do śmierci.
Ponieważ obecnie nie istnieje żaden podręcznik dobrego umierania, sama postanowiłam go napisać. Przeznaczony jest nie tylko dla wierzących, lecz także dla stale rosnącej grupy ateistów, agnostyków i innych, "ogólnie uduchowionych". Moim zdaniem na "dobrą śmierć" składa się przygotowanie na jej nadejście, ze wszystkimi sprawami pozałatwianymi, wszystkimi przekazami, dobrymi i złymi, dokonanymi na czas. (...)
Nigdy nie jest za wcześnie, by pomyśleć o śmierci swojej lub bliskich. Nie chodzi mi o wpadanie w obsesję (...).
Kultura, która zaprzecza umieraniu, uniemożliwia istnienie dobrej śmierci.