Horrory to bajki, a tu znajdziecie samą prawdę. Nikt o śmierci dotąd nie pisał tak, jak ta dziewczyna z krematorium
Horrory to bajki, a tu znajdziecie samą prawdę. Nikt o śmierci dotąd nie pisał tak, jak ta dziewczyna z krematorium Fot. screen ze strony YouTube.com / Ask A Mortician
Reklama.
"Dym wciska się do oczu" to książka napisana przez Amerykankę Caitlin Doughty, która, mając 23 lata, zatrudniła się w krematorium. Nie, nie trafiła tam przypadkiem. Śmierć fascynowała ją od dawna i chciała ją zobaczyć z bliska. A to, co zobaczyła, czego dotknęła, czego powąchała, opisała w sposób niezwykle wymowny. Po co? Do tego jeszcze dojdziemy. Na pewno nie tylko po to, by czytelników zaszokować. Choć szok przeżywa się co chwilę.
logo
Fot. 4A Oficyna
Gwarantują nam to i opisy wyglądu ludzkich zwłok, i to, co pracownicy krematorium muszą z nimi robić, porównania jak długo palą się ciała dorosłych, a jak krótko ciała dzieci. No i w końcu szokuje to, jak wyglądają zwykłe czynności osób z krematorium, które przecież każdy wykonuje w swojej pracy. Choćby zjedzenie lunchu: przecież ludzki pył unosi się wszędzie. I to żadna przyjemność jeść kanapkę z zawartością zwłok. Ale pył to jeszcze nic – gorzej, jeśli wszędzie wszystko się lepi od tłuszczu ze spalonych zwłok. A w Stanach, gdzie nie brakuje ludzi z dużą nadwagą, to się zdarzyć może.
Tęgich ludzi w krematorium spala się na początku dnia. Chudzi i dzieci do pieca trafiają popołudniu i wieczorem, gdy już wszystkie urządzenia są rozgrzane. Okrągła pani Greyhound, zgodnie ze sztuką, wjechała do pieca o świcie, ale coś poszło nie tak i ze środka zaczęły się wydobywać kłęby czarnego dymu...

...z małej rynny, do której wymiata się z pieca resztki kości, chlusnęła struga stopionego tłuszczu. Mike chwycił pojemnik na popiół i kości, wielkości mniej więcej sporego pudełka do butów, tylko po to, by się przekonać, że szybko wypełnia się on kolejnymi litrami nieprzezroczystej mazi. A tłuszcz ciekł i ciekł, i wcale nie przestawał. Podstawialiśmy pod rynnę kolejne pojemniki, jakbyśmy próbowali przetrwać na cieknącej łodzi.

Gdy tylko się napełniły, Mike wynosił je do pokoju preparacyjnego i opróżniał do kanalizacji, tam gdzie zwykle spływała krew i inne płyny podczas balsamowania ciała. Ja tymczasem, chwyciwszy pęk ścierek, na kolanach wycierałam rozlany tłuszcz, wciąż kaskadami chlustający z pieca. (...)

Kiedy wreszcie opanowaliśmy sytuację, odkryłam na swojej sukience plamy z ludzkiego tłuszczu (hmm, czy to ciemny oranż, czy może raczej sjena palona?).

Caitlin Doughty – "Dym wciska się do oczu"
Ciężko coś takiego czytać na dobranoc snem lub tuż przed albo tuż po posiłku. Podobnie jak opisy zwłok, które zbyt długo były poddawane badaniom lekarskim, aby ustalić przyczyny śmierci. Tak było choćby z Padmą, która za życia miała ciemną karnację, ale do krematorium trafiła czarna jak smoła, z pleśnią na twarzy i częściowo otwartą klatką piersiową.
logo
Fot. screen ze strony YouTube.com/ Ask A Mortician
Adam Wawrzyński, który tłumaczył tę książkę, zapewnia w rozmowie z naTemat, że nie był zszokowany przekładając to wszystko z angielskiego na polski. Z wykształcenia jest biologiem i dla niego cała ta fizjologia zaskoczeniem nie była. – Oj tam, aż takie makabryczne to nie jest – bagatelizuje ze śmiechem. Wyjaśnia, że przekład tej książki był dla niego sporą przyjemnością. – Zazwyczaj tłumaczę książki popularno-naukowe. Tę przetłumaczyłem właściwie tak dla kaprysu, bo bardzo mi się spodobała – przyznaje.
Adam Wawrzyński
tłumacz, wydawca, biolog

Ujęła mnie i ta książka, i postać samej autorki. Obejrzałem stronę internetową, jaką prowadzi, jej blog, jej serię filmów na YouTube. Caitlin Doughty jest osobą pochłoniętą bez reszty tematyką śmierci i potrafi o tym opowiadać w sposób fascynujący. W książce "Smoke Gets in Your Eyes & Other Lessons from the Crematory" Doughty złapała doskonale równowagę pomiędzy czarnym humorem, a takim zdrowym, wręcz filozoficznym, podejściem do śmierci.

Bo pomiędzy opisem zwłok trafiających do krematorium (z wtrąconą na przykład uwagą, że "wielkoludy zawsze śmierdzą") a relacją ze spalenia zwłok jest coś jeszcze. Zadaniem pracowników zakładu było bowiem także to, aby doprowadzić zmarłego do takiego wyglądu, aby przed spaleniem mogła się z nim pożegnać rodzina. I nieraz wymagało to nie lada wysiłków. Samo umycie i ogolenie zwłok to o wiele za mało. Czasem trzeba coś skleić, czasem coś zszyć, a czasem oczodoły wypełnić jakąś wkładką, by nie były wklęsłe. W jakim celu? Bo we współczesnym świecie ludzie żyją tak, jakby śmierci nie było. Więc kiedy już następuje, to ludzie próbują tę śmierć gdzieś schować lub upiększyć.

Ponieważ obecnie nie istnieje żaden podręcznik dobrego umierania, sama postanowiłam go napisać. Przeznaczony jest nie tylko dla wierzących, lecz także dla stale rosnącej grupy ateistów, agnostyków i innych, "ogólnie uduchowionych". Moim zdaniem na "dobrą śmierć" składa się przygotowanie na jej nadejście, ze wszystkimi sprawami pozałatwianymi, wszystkimi przekazami, dobrymi i złymi, dokonanymi na czas. (...)

Nigdy nie jest za wcześnie, by pomyśleć o śmierci swojej lub bliskich. Nie chodzi mi o wpadanie w obsesję (...).

Caitlin Doughty – "Dym wciska się do oczu"
– To nie jest książka tylko o rozkładzie ciał i odchodzeniu płatów skóry. To także książka o tym, że przemilczamy śmierć, że wypieramy jej istnienie ze świadomości, że zamiatamy to pod dywan. Ale Doughty w bardzo atrakcyjny sposób uświadamia nam, że nawet jeśli śmierć zamkniemy za drzwiami, to ona i tak nas spotka, więc warto się do niej przygotować – wyjaśnia tłumacz, Adam Wawrzyński.
Caitlin Doughty dziś ma 32 lata i jest przedsiębiorcą pogrzebowym. Ale to nie wszystko – na YouTube.com ma swój kanał o nazwie "Zapytaj przedsiębiorcę pogrzebowego", gdzie co tydzień zamieszcza jakiś film. Jest też założycielką organizacji The Order of the Good Death, na której stronie internetowej w niezwykły sposób tłumaczy, że śmierć jest częścią życia. I to bez względu na to, czy ktoś wierzy w Boga, czy nie.

Kultura, która zaprzecza umieraniu, uniemożliwia istnienie dobrej śmierci.

Caitlin Doughty – "Dym wciska się do oczu"