– Napiekłam 300 pierników, a mąż zrobił ciasto czekoladowe – śmieje się Monika Gardziel z Wrocławia. Wszystko to na szkolny kiermasz. Rodzicom udało się zebrać 5 tys. zł, a potrzeba jeszcze 65 tys., aby laureatki ogólnopolskiego konkursu "Odyseja Umysłu" mogły pojechać na finał w USA. Szkoda byłoby zawieść nadzieję dzieci. We Wrocławiu, ale nie tylko, trwa mobilizacja. Zostało niewiele czasu. Amelka jedna z czwartoklasistek: – Wierzę, że pojedziemy. Cała nasza drużyna wierzy...
– To był popis kreatywności. Głowę postaci zrobiła z papierowego żyrandola kupionego w Ikei, obkleiła go filcem, wycięła oczy – Joanna Stajniak, nauczycielka ze Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 16 we Wrocławiu opowiada z uznaniem o swojej uczennicy. Jest jedną z trenerek, która przygotowała grupę dziewczyn z trzeciej i czwartej klasy podstawówki do konkursu "Odyseja Umysłu". To ogólnoświatowy konkurs edukacyjny. Odbiega od tego z czym kojarzy się zazwyczaj edukacja w szkole, czyli zakuwania. Najprościej ujmując polega na rozwiązywaniu problemów przez kreatywność. Dzieci w odpowiedzi na pytanie przygotowują spektakl czy prezentację. Prestiż konkursu podnosi współpraca z NASA. Tylko w tegorocznej polskiej edycji uczestniczyły 482 drużyny. Konkurs nie przynosi korzyści finansowych, ale chodzi w nim o zupełnie coś innego. – Uczniowie muszą, jak najwięcej samodzielnie pracować. Za tak zwaną pomoc z zewnątrz odejmowane są punkty. Chodzi też o to, aby dzieci uczyły się współpracy, zadaniowości, rozwiązywania tego samego problemu w różny sposób. To dla nich olbrzymie doświadczenie – dodaje.
Najpierw gasła nadzieja
Przygotowania trwały kilka miesięcy. Nauczycielki i dzieci zostawały po lekcjach w szkole. – Amelka przejęła się zasadami konkursu. Nie chciała, abym jej pomagała. Tak naprawdę to, co przygotowała z koleżankami, zobaczyłam podczas etapu miejskiego i byłam pod wrażeniem – przyznaje jej mama Monika. Zaskoczone tym zwycięstwem dzieciaki pojechały na finał do Gdyni. W autobusie była też ekipa rodziców.
Jury po obejrzeniu wszystkich prezentacji oceniło drużyny. – Gdy zaczęto odczytywać kolejnych zwycięzców, a nie nas, widziałam, jak w uczennicach gaśnie nadzieja na zwycięstwo – opowiada z uśmiechem Stajniak. Dlatego, gdy odczytano, że zajęły drugie miejsce, wybuchł szał radości. – Na scenie dzieci z radości wpadły sobie w ramiona, a my, rodzice na trybunach – śmieje się Gradziel.
Autobusowa narada
Nagrodą za pierwsze trzy miejsca w każdej kategorii wiekowej jest przepustka na wyjazd na światowy finał na uniwersytecie w Michigan. Jest tylko jedno "ale". Koszt wyjazdu tak licznej grupy to ok. 70 tys. zł. W drodze powrotnej w autobusie trwała narada, jak zdobyć pieniądze. – Natychmiast założyliśmy profil na Facebooku. Nagłaśniamy zwycięstwo, aby pozyskać sponsorów – wylicza Stajniak. Rodzice postanowili zorganizować szkolny kiermasz. – Dziewczyny robiły kartki świąteczne, a ja piekłam ciasto. Była szarlotka, muffinki. Mąż też piekł! Jest specjalistą od ciasta czekoladowego – opowiada.
Jak na szkolną imprezę, to i tak udało się im zebrać sporą kwotę. Potrzeba jednak znacznie więcej. – Każdy pomaga jak może. Rada rodziców rozesłała e-maile z prośbą o wsparcie. Kontaktuje się z innymi rodzicami, czy nie wiedzą do kogo jeszcze można zwrócić – opowiada Marta Kawalec z Wrocławia
Są przekonywujący i zdeterminowani
Jednym z ambasadorów akcji szkolnej został Konrad Imiela, dyrektor dyrektor Teatru Muzycznego "Capitol". To znana we Wrocławiu osoba. Z prośbą o wsparcie zbiórki pieniędzy zadzwonili do niego rodzice i nauczyciele. Dyrektor przyznaje, że zgodził się już po krótkiej rozmowie. – Są przekonywujący i zdeterminowani – dodaje. Dodatkowym argumentem za poparciem dzieciaków z "16-tki" był laur z Gdyni. – One nie zbierają pieniędzy na projekt, który dopiero zrealizują. One wykonały mnóstwo pracy. Teraz tylko pomóc im zaprezentować się dalej – stwierdza.
Drużyna pełna nadziei
Szkoda zawieść dzieci. Amelka na prezentacji wcielała się w postać Leonarda da Vinci. Rezolutnie odpowiada na pytania: – Kupiłam kostium w sklepie z odzieżą używaną, a potem go przerobiłam. Przyszyłam rękawy, guziki, aby wyglądał jak z epoki. Dodaje, że w internecie sprawdziła, jak się ubierano w tej epoce. Po zwycięstwie w Gdyni ich koledzy ze szkoły przygotowali transparent powitalny. Czy wierzy, że wyjadą do USA? – Wierzę. Cała nasza drużyna wierzy – zapewnia.
To był super czas
Mobilizacja nauczycieli wrocławskiej szkoły, rodziców uczniów, nie tylko tych, które brały udział w wyjeździe budzi podziw. Tymczasem w tej samej kategorii zwyciężyły drużyny z Poznania czy śląskich Lędzin. Tam też próbują "rozkręcić" akcję jak we Wroclawiu. – Dla nas przejście do finału miejskiego było zaskoczeniem, bo mieliśmy bardzo mało czasu na przygotowania. A sam wyjazd do Gdyni to był wesoły autobus. Super czas – z entuzjazmem opowiada Justyna Ilasz nauczycielka z poznańskiej "Jedenastki".
Postanowiła, aby każde dziecko maksymalnie wykorzystało swoje umiejętności. – Stąd muzyka na żywo. Jeden z uczniów gra na akordeonie. Rozpisaliśmy nawet dodatkową rolę – opowiada.
Jeremi wie co mówi
Dyrektor szkoły "jedenastki" Marek Kmieciak przyznaje, że czuje się odpowiedzialny za zebranie pieniędzy. – Na wyjazd chcę przeznaczyć 10 tysięcy ze środków szkolnych. Czekamy na odpowiedź władz miasta i ministerstwa edukacji. Z pewnością całej sumy nie dostaniemy, dlatego szukamy sponsorów – wylicza. Czasu zostało niewiele. Do 8 maja trzeba wpłacić przynajmniej połowę pieniędzy potrzebnych na pobyt.
Justyna Ilasz nie chce tego przyznać do końca, ale ma nadzieję, że jej uczniowie wystąpią na światowym finale. – To nie przypadek, że teraz wygraliśmy – komentuje i z uśmiechem opowiada o swoim uczniu: – Jeremi, nasz drużynowy optymista, jeszcze przed miejskim finałem mówił, że wygramy. A teraz powtarza, że wyjedziemy.