W fińskich podstawówkach dzieci nie uczą się na lekcjach przedmiotów i nie mają... prac domowych. Dlaczego więc w światowych rankingach uzyskują tak dobre wyniki? Jolanta Okuniewska, superbelfer z Olsztyna, finalistka konkursu Global Teacher Prize 2016, przyjrzała się fińskiej szkole.
Czytałem pani relację ze szkoły z fińskiej szkoły. Uderzył mnie opis poranka w tej podstawówce. Na zajęciach każdy z uczniów robił co innego. To jakaś totalna anarchia!
To może szokować, ale ma sens. Nauczyciel rano wyjaśnia dzieciom, co danego dnia muszą zrobić, a te same decydują, od czego zaczną. Mogą rozpocząć zajęcia od czynności, które sprawiają im największą przyjemność. W tym czasie nauczyciel pomaga uczniom, którzy borykają się z jakimiś trudnościami. Z tego, co zauważyłam, uważnie zerkała na pozostałe dzieci. Co ciekawe, klasa wcale nie była mniej liczna od tych polskich.
U nas już trzecioklasista powinien łączyć litery w "Ala ma kota", jak jest w Finlandii?
Sądzę, że nauczyciele wychodzą z założenia, by dziecko najpierw opanowało pisanie i rozpoznawanie liter w izolacji. Potem przyjdzie czas na łączenie liter w sylaby i wyrazy. Z tego, co obserwuję w swojej pracy, dzieciom rzeczywiście sprawia problem uczenie się pisania liter z jednoczesnym ich łączeniem.
Nie wyobrażam sobie polskiej podstawówki bez prac domowych.
W polskiej oświacie panuje przekonanie, że ciągle trzeba ćwiczyć. Nauczycielom trudno jest pokonać mentalność i nie zadawać zadań. Wiem to po swoim przykładzie. Nie zrezygnowałam całkowicie z zadań domowych. Domagają się ich uczniowie. Wiem też, że rodzice często wymuszają na nauczycielach zadawanie prac domowych. W ten sposób w domu mają święty spokój, a dziecko zajęcie. Wygodne, ale czy efektywne? Dzieci są przemęczone i zniechęcone do szkoły. W fińskiej szkole uważa się, że uczeń musi odpocząć w domu. Aby nawet zatęsknić za szkołą. Swoją drogą oni ogromny nacisk kładą na aktywny wypoczynek.
Ile waży tornister fińskiego ucznia?
Niewiele. Wszystkie materiały mają w szkole i to bezpłatnie. Ja kolekcjonuję zeszyty z całego świata. Chciałam sobie kupić jeden, fiński. Był z tym problem. Okazało się, że tam dzieci nawet zeszyty otrzymują bezpłatnie. Też dostałam...
Często korzystają z urządzeń elektronicznych?
Widziałam, że dzieci korzystały z tabletów, ale raczej służą one jako wsparcie edukacji nie za często.
Korzystanie z komputerów wydawałoby się bardziej uzasadnione niż prace ręczne. Większości uczniów chyba nie przyda się umiejętność heblowania.
Ależ dlaczego! Prace ręczne to przede wszystkim nauka planowania. Rozwijania sprawności manualnych, a jednocześnie podążania za instrukcjami. Doskonale pobudzają obie półkule mózgu. Dzieci w fińskich szkołach heblują, tną, piłują. Budują karmniki. Mają do tego specjalne pracownie. Nie wiem, dlaczego podobne przedmioty w polskich szkołach zostały zlikwidowane. Pamiętam, jak sama też robiłam karmnik. To były doskonałe zajęcia.
W pani opisie fińskiej lekcji zaskoczony byłem naciskiem edukacji na współpracę rówieśników. To też przeczy polskiej mentalności. W szkołach, a przede wszystkim w domach, wychowuje się egoistów, którzy nawet kosztem rówieśników mają podbijać świat.
Rzeczywiście ogromny nacisk kładzie się na współpracę. Stąd bardzo dużo ćwiczeń w parach i większych grupach. W polskich szkołach również coraz częściej, mówi się o rozwijaniu tzw. kompetencji miękkich.
A nauczyciele... Wspomniała mi Pani, że do szkół w Finlandii trafiają najlepsi z najlepszych. To kwestia zarobków?
Jak na warunki fińskie to nie są wygórowane wynagrodzenia. Natomiast zawód nauczyciela cieszy ogromnym prestiżem. Pedagogów darzy się także dużym zaufaniem. Nauczyciel sam wybiera metody i przygotowuje materiały.
Jakieś ramy programowe musi mieć...
Oczywiście. Ostatnio dużo mówi się o likwidowaniu nauczania przedmiotowego. Okazuje się, że jest w planach nauczanie interdyscyplinarne, międzyprzedmiotowe przygotowane przez zespoły nauczycieli. Chociaż całkowitego odejścia od podziału na przedmioty Finowie nie planują. Będą właściwie tworzyć projekty łączące zagadnienia z różnych dziedzin. My realizację projektów mieliśmy w gimnazjum. Dobrze byłoby to utrzymać. Jeden z nauczycieli tłumaczył mi, że w ich edukacji chodzi o to, aby rozbudzić w uczniach zainteresowania. To dzieci w wolnej chwili będą szukały wiedzy.
Jak czytam o kolejnych pomysłach minister Zalewskiej, napinaniu się przy podstawie programowej i zestawie lektur, to nie mogę się nadziwić, jak Finowie doszli do tego poziomu.
Oświatę fińska cechuje pewna stałość. Doskonalą jeden model. I każda zmiana podyktowana jest programem pilotażowym sprawdzonym w kilku szkołach. Nie ma takich przewrotów jak w polskiej edukacji.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl