Za "jutro też wam uciekniemy" i dostrzeżenie bociana, kiedy wydawało się, że ratunku już nie ma, za panoszącego się po Szuflandii Nadszyszkownika Kilkujadka, za Gralaka w "Spokoju” i za pozostawanie na scenie od ponad pół wieku - powodów, by cenić i podziwiać Jerzego Stuhra można znaleźć bardzo wiele. Dziś jeden z najwybitniejszych polskich aktorów kończy 70 lat, dołączamy się do życzeń urodzinowych i przypominamy kilka niezapomnianych i kultowych momentów z jego kariery.
Od premiery filmu Juliusza Machulskiego minęły z górką trzy dekady, a teksty wypowiadane przez młodziutkiego wówczas Jerzego Stuhra funkcjonują w społecznej świadomości, jakby "Seksmisja” dopiero co trafiła na srebrny ekran. "Kobieta mnie bije…", "późne rokokoko" i "Hej! Nasi tu byli", wymieniać można bez końca.
"Śpiewać każdy może”
Jerzy Stuhr "zaorał” festiwal w Opolu, zanim jeszcze to słówko stało się modne. W 1977 roku wystąpił z piosenką autorstwa Stanisława Syrewicza "Śpiewać każdy może" i od razu wskoczył z nią na ponadczasową listę polskich przebojów. Intuicja podpowiada, że nie wybitne możliwości wokalne były tu decydujące, ale dystans do siebie aktora.
"Zobaczyłem, że to wszystko może być ważniejsze, niż spokój mieć”
W jednym z najbardziej cenionych filmów Kieślowskiego, "Amatorze", Stuhr wcielił się w rolę tytułowego amatora, Filipa Mosza, który kupuje kamerę, żeby uwiecznić narodziny córeczki i nagle dostaje od swojego zakładu pracy zlecenie nakręcenia okolicznościowego filmu. Mosz niespodziewanie odkrywa w sobie pasję i szklanym okiem kamery zaczyna przyglądać się i w końcu demaskować iluzje, którymi władza mami zgnębione polskie społeczeństwo.
"Ryba, tu akwarium”
W kolejnych komediach Juliusza Machulskiego "Kiler” i "Kiler-ów 2-óch” z lat 90. Stuhr, który już wówczas był profesorem, poważnym wykładowcą i aktorem kolekcjonującym polskie i zagraniczne nagrody, wystąpił w roli "dzielnego i charyzmatycznego komisarza R. u szczytu swej błyskotliwej kariery". Przy okazji Stuhr przypomniał widzom, że śpiewać to on potrafi - tak jak chce.
"Podoba mi się ten głaz. To naprawdę ładny głaz"
Dubbingował ponad 20 filmów, ale najbardziej znany jest z tych o przygodach pewnego ogra i jego oślego przyjaciela. Był więc Osłem w "Shreku”, ale też Gargamerelem w "Smerfach" czy Mushu w "Mulan".
"Kontrabasistą zostaje się z przypadku i rozczarowania”
W monodramie "Kontrabasista" Patricka Süskinda Stuhr występuje od ponad trzech dekad lat, raz za razem wcielając się w samotnego, niespełnionego muzyka, który rozlicza się ze swoim życiem i za wszystkie swoje porażki obarcza nieszczęsny instrument - przecież "nikt sam nie wybiera kontrabasu". Z monodramem zadebiutował - jako reżyser i aktor zarazem - w 1985 roku i od razu podbił serca publiczności.
Jerzy Stuhr urodził się 18 kwietnia 1947 roku w Krakowie. Prócz szkoły teatralnej (PWST), ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Najpierw grywał dla teatru STU, potem został zatrudniony w Teatrze Starym. W filmach zaczął grywać od lat 70. Początkowo były to drobne role i produkcje głównie telewizyjne, ale szybko rozpoczął współpracę z Krzysztofem Kieślowskim, występując w jego "Bliźnie" i "Spokoju". Do niezapomnianych ról Stuhra z tamtego okresu należy też Lutek Danielak, karierowicz z filmu "Wodzirej" Feliksa Falka.
Jednocześnie aktor pokazał swój niezwykły talent i wszechstronność w niezliczonych spektaklach Teatru Telewizji. Zagrał Adolfa w "Wierzycielach" Augusta Strindberga, był Witusiem w "Skizie" Gabrieli Zapolskiej czy Edkiem w "Tangu" Mrożka. Wystąpił też w wielu spektaklach wyreżyserowanych przez Krystynę Jandę. Prócz grania, sam reżyserował też liczne spektakle - jak chociażby "Szkoła żon" według Moliera z 2008 roku, w której wcielił się również w rolę Arnolfa.
Od lat 80. Stuhr stał się jeszcze bardziej rozpoznawalny dzięki udziałowi w komediach Juliusza Machulskiego - "Seksmisji", "Kingsajzie" i "Deja vu". W tym czasie sporo pracował w teatrze, również we Włoszech, gdzie otrzymał między innymi nagrodę włoskich dziennikarzy filmowych Nastro d’Argento dla najlepszego twórcy europejskiego.
W międzyczasie aktor oddawał się pracy pedagogicznej w krakowskiej PWST, której dwukrotnie był rektorem. W połowie lat 90. uzyskał też tytuł profesora nauk teatralnych. Jednocześnie nie przestawał grywać w filmach - tuż przed początkiem nowego milenium widzowie zapamiętali go jako komisarza Rybę z komedii "Kiler" i "Kiler-ów 2-óch" Machulskiego.
Z biegiem lat Stuhr coraz chętniej oddawał się reżyserii. Jeszcze w 1994 roku był "Spis cudzołożnic” na podstawie prozy Jerzego Pilcha, potem "Historie miłosne", "Tydzień z życia mężczyzny", "Duże zwierzę", "Pogoda na jutro", a ostatnio, w 2014 roku, "Obywatel".