Zaczęło się od ministra Jarosława Gowina. Na początku kwietnia członek rządu PiS został przyłapany we Wrocławiu po zaparkowaniu swojej limuzyny na miejscu dla osób z niepełnosprawnością. "Była noc. Jeszcze mój kierowca zostawił swój numer telefonu. Naprawdę, to jest czepianie się" - tłumaczył się Gowin. Wczoraj internet obiegło zdjęcie z Sieradza - widać na nim minister Annę Zalewską, która z uśmiechem wysiada z auta postawionego na... kopercie.
O ironio, minister przyjechała do szkoły integracyjnej by pochwalić ją za... włączanie do społeczeństwa dzieci z niepełnosprawnością. BOR już wszczął postępowanie wyjaśniające ws. zaparkowania na kopercie, a także wyraził żal, że to zdarzenie może negatywnie rzutować na panią minister. Jednak myliłby się ten, kto uważa, że zabieranie miejsc osobom z niepełnosprawnością to domena partii rządzącej. Zdrowi kierowcy zawłaszczają koperty od morza do Tatr.
Ponadpartyjny Blok Zajmowania Kopert
Dzień po zajęciu miejsca dla osoby z niepełnosprawnością przez minister Zalewską, głos na Twitterze zabrał redaktor naczelny "Super Expressu". Poskarżył się na to, że gdy podjeżdża do marketu, to nie może zaparkować na jednym ze 100 wolnych miejsc "dla inwalidów". Ocenił, że to chore.
– Z miłą chęcią się zamienię – wezmę zdrowie, a oddam stwardnienie rozsiane i kartę parkingową – sarkastycznie komentuje 38-letnia Natalia z Chorzowa. Kobieta chodzi na rehabilitację – dzięki temu od roku nie porusza się o wózku, ale nadal chodzenie sprawia jej trudność. Oblicza liczbę kroków dla każdej odległości, którą ma pokonać. Z każdym krokiem opada bowiem z sił. Dlatego tak ważne jest, by mogła zaparkować na kopercie, tuż pod wejściem do sklepu czy na pocztę.
– Gdy podjeżdżam i okazuje się, że na kopercie zaparkował zdrowy kierowca, klnę w myślach na czym świat stoi. On oszczędza kilkanaście sekund, a ja w ogóle nie mogę przez to zrobić zakupów czy załatwić sprawy, bo nie mam sił na pokonanie dodatkowego dystansu – mówi kobieta.
Natalia zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy. – 100 miejsc parkingowych dla osób z niepełnosprawnością? Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Odwrotnie, to chorzy muszą parkować na miejscach zdrowych, bo zdrowi zabierają nam koperty – mówi naTemat. Z kolei Bartłomiej Skrzyński, jej równolatek z zanikiem mięśni, Rzecznik Miasta Wrocławia ds. Osób Niepełnosprawnych, zwraca uwagę na termin "inwalidzi". – To archaizm, który rani uszy. Kojarzy się ze zrzucaniem niemowląt ze skarpy w Sparcie. Mówmy o osobach z niepełnosprawnością, nie definiujmy ludzi przez ich chorobę – apeluje Skrzyński.
"Ja tylko na chwilę"
Izabela Sopalska-Rybak, prezeska Fundacji Kulawa Warszawa, nie kryje irytacji wymówkami osób nieuprawnionych, które zajmują koperty. Najczęstsza z nich to zapewnienie "ja tylko na chwilę". Najdziwniejsza to "nie wiedziałem, że niepełnosprawni mogą prowadzić samochód".
– Ta "chwila" często utrudnia lub uniemożliwia nam załatwienie sprawy i to jest coś, o czym warto pamiętać – tłumaczy Sopalska-Rybak. Często zwraca uwagę nieuprawnionym kierowcom, którzy zajmują miejsca osób z niepełnosprawnością. Przypomina, że to nie jest miejsce dla nich. Jak reagują? – Ignorują lub krzyczą. Rzadko się zdarza, by ktoś przeprosił i odjechał – mówi prezeska Kulawej Warszawy.
Ale zdarza się też, że nie ma komu zwrócić uwagi. Na miejscach dla osób z niepełnosprawnością administracja osiedla potrafi wysypać gruz z remontu lub z uporem maniaka stawiać pojemniki na śmieci.
Agresja wobec osób z niepełnosprawnością
Skrzyński wspomina sytuację, gdy kierowca zajął mu część koperty tak, że nie mógł wsiąść do samochodu. – Zobaczył mnie i zanim jeszcze zdążyłem otworzyć usta zaczął krzyczeć, że jego też boli kręgosłup. A potem jeszcze zasugerował, że jestem niewdzięczny, bo on pomagał w Sejmie matkom dzieci z niepełnosprawnością – mówi mężczyzna. W jego ocenie świadczy to o tym, że agresywny kierowca wiedział, że źle zrobił i próbował zagłuszyć swoje sumienie.
Wielu ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, ale dla osoby, która porusza się na wózku, możliwość zaparkowania na kopercie jest kwestią bardzo ważną - czasami chodzi nawet o bezpieczeństwo.
Natalia z Chorzowa już nie prosi zdrowych kierowców o to, by nie zajmowali koperty. Przestała rok temu, gdy po zwróceniu uwagi mężczyźnie, ten najpierw zaczął na nią krzyczeć, a gdy odjechała, ruszył za nią swoim samochodem. – Jechał tak za mną kilka minut, wykonywał agresywne manewry. Zaczęłam się bać. Stanęłam pod jakąś Biedronką i zadzwoniłam po policję. Wtedy dał mi spokój i odjechał – wspomina kobieta. Teraz nie prosi już kierowców o opuszczenie koperty, od razu dzwoni po straż miejską.
Przykład idzie z góry
Choć zabieranie miejsc osobom z niepełnosprawnością jest powszechne, to rozmówczynie i rozmówca naTemat zwracają uwagę na to, że przykład idzie z góry. Co innego gdy kopertę zajmie zwykły Kowalski, co innego gdy zrobi to minister. – Chętnie przekazałbym rządowi grę "Integracyjny Piotruś" – mówi Skrzyński. – Odwiedziłem z nią kilka wrocławskich przedszkoli. Gdy po jakimś czasie wróciłem do jednego z nich, pewna cztero- albo pięcioletnia dama, pochwaliła mi się, że gdy jej tata chciał zaparkować na kopercie, to powiedziała mu, że nie wolno. W efekcie tata wybrał inne miejsce. Edukacja ma sens – przekonuje.
Izabela Sopalska-Rybak mówi, że zdrowi parkujący na miejscach dla osób z niepełnosprawnością pokazują, że ich nie szanują. – Kierowcy nie zajęliby równie beztrosko miejsca zarezerwowanego dla policji czy karetki – tłumaczy. Podkreśla, że dotyczy to także ministrów. Na uwagę, że minister Zalewska co prawda zaparkowała na kopercie, ale przyjechała do szkoły, w której chwaliła integrację, Sopalska-Rybak odpowiada zdecydowanie. – Powiedzieć można wiele pięknych rzeczy. Liczą się czyny – mówi.
Jeśli nawet osobie z niepełnosprawnością uda się znaleźć zwykłe miejsce parkingowe, na którym będzie miała wystarczająco dużo miejsca, by wysiąść, a później jakimś cudem wsiąść, to na dużych parkingach może być mniej widoczna dla innych kierowców, bo nie wystaje zza samochodu. Do tego często wiąże się to z pokonywaniem dużych odległości, co może sprawiać trudność.