Mija rok od czasu, gdy rząd wprowadził świadczenie 500 złotych na niektóre dzieci (a nie na każde dziecko, jak w kampanii wyborczej obiecywała Beata Szydło). Rzutem na taśmę załapali się na nie rodzice, którzy mieli dziecko w wieku 17 lat i jedno młodsze. Teraz, gdy starsze dziecko kończy 18 lat, rodzice tracą świadczenie. Jeśli mają troje lub więcej dzieci, to po osiemnastych urodzinach najstarszego pobierają 500 złotych mniej. Czy i jak przygotowali na to swój domowy budżet?
– 500 plus niczego nie zmieniło w naszym życiu – mówi naTemat Iza z Pruszkowa, która podkreśla, że nawet przed uruchomieniem rządowego świadczenia, jej dzieciom szczęśliwie niczego nie brakowało. Jest matką trójki dzieci w wieku 18, 14 i 7 lat. Najstarszy syn stał się pełnoletni w grudniu, więc od stycznia Izabela nie dostaje już 1000, lecz 500 złotych – na najmłodsze dziecko.
Za świadczenie od państwa Iza sfinansowała dzieciom obóz językowy. – To bardzo droga impreza. Wszystko po angielsku, native speakerzy – opowiada. Iza wspomina, że właśnie wtedy, gdy pierworodny ukończył 18 lat, a świadczenie zostało zmniejszone o 500 złotych, wydatki na syna zwiększyły się w związku ze studniówką i maturą. – Garnitur, buty, pasujące do garnituru okrycie wierzchnie, kurs przygotowawczy do matury – wylicza Iza.
Ale to nie koniec wydatków na młodego dorosłego, który nadal uczęszcza do liceum. – Teraz dojdzie jeszcze konieczność sfinansowania przenosin syna do miejscowości w której planuje podjąć studia, utrzymanie go tam, sfinansowania jego podróży – mówi Iza dodając, że ma nadzieję, iż syn będzie często ją odwiedzał. – Gdybym była uzależniona od tych 500 złotych od państwa, to droga do edukacji mojego syna byłaby dużo trudniejsza po nagłym uszczupleniu dochodów akurat w tym momencie. Tak sobie myślę, ze może wyższe wykształcenie obywateli nie jest obecnie szczególnym dobrem narodu? – pyta retorycznie Iza.
Magda
Magda jest mamą dwójki dzieci w wieku 18 i 11 lat. To oznacza, że wraz z pełnoletnością starszego dziecka, straciła prawo do 500 złotych, bo dla rządu 11-letnie dziecko jest pierwszym dzieckiem, podczas gdy świadczenie dostaje się od drugiego w górę. – Dzieci przeznaczały te pieniądze na swoje wydatki – mówi Magda.
– Jesteśmy trochę rozżaleni tym, że państwo odebrało nam świadczenie, bo nasza sytuacja się nie zmieniła. Nadal mamy dwoje dzieci na utrzymaniu, przecież najstarsze nie rzuci szkoły, by pójść do pracy – tłumaczy Magda. Czy 500 złotych od państwa motywuje ją do zajścia w ciążę? – Skąd. Jeśli ktoś na to liczył, to chyba nie ma kontaktu z rzeczywistością. Utrzymanie dziecka kosztuje znacznie więcej niż 500 złotych – mówi Magda.
Renata
Renata jest lekarką z Białegostoku. Ma trójkę dzieci: 18, 12 i 6-letnie. – Z tej trójki właśnie utrzymanie najstarszej kosztuje najwięcej – wzdycha Renata, która jednak od razu dodaje, że nie może się skarżyć na swoją sytuację materialną. Nigdy nie brakowało jej na ubrania, podręczniki czy okazjonalne przyjemności dla dzieci, ale uważa, że odbieranie świadczenia w takim momencie za nieporozumienie.
– Przecież córka mimo tych 18 lat nadal chodzi do szkoły i nawet gdyby chciała, nie może zarabiać, bo po prostu nie miałaby kiedy – tłumaczy Renata. Rządowy program nie zachęcił jej do zajścia w kolejną ciążę. - Mam już ponad 40 lat, już mi wystarczy tego macierzyństwa – mówi kobieta.
Piotr
Piotr jest czterdziestoparolatkiem z Warszawy, który pracuje w branży reklamowej. Jest ojcem dwóch córek - starsza z nich lada dzień skończy 18 lat, więc w maju dostaje ostatnie 500 złotych. Na młodsze dziecko - jedyne poniżej wieku pełnoletności - nie przysługuje już nic. Ale Piotr wcale się nie skarży. – W sumie jestem przeciwny temu 500 plus, uważam, że można pomóc rodzinom w lepszy sposób, choćby zapewniając darmowe przedszkole lub podręczniki – mówi. Skoro jednak państwo daje, to i Piotr brał przez ten rok 500 złotych.
– Nie powiem, przydało się, bo dzięki temu wysłałem dziewczyny na obóz konny – mówi ojciec. Czy bez rządowego świadczenia byłoby to niemożliwe? – Dalibyśmy radę, ale musielibyśmy trochę zaciskać pasa. Dzięki świadczeniu zrobiliśmy to bez wysiłku. Fajnie się złożyło, bo to ostatnie 500 złotych, które dostaniemy, spłaci ostatnią ratę za obóz – mówi Piotr.
Wybucha śmiechem na pytanie, czy dzięki rządowemu świadczeniu starają się z żoną o powiększenie rodziny. – I znowu zakopywać się w pieluchach i przechodzić całą ścieżkę zdrowia? W życiu! – odpowiada i dodaje, że nikt z jego znajomych, otrzymujących 500 plus, nie stara się o kolejne dziecko. – Okej, jedna znajoma para jest w ciąży - przypomina sobie - ale to nie dlatego, że się starali, tylko dlatego, że wpadli – mówi Piotr.
Maria
Maria jest matką dwójki dzieci - najstarsze wkrótce kończy 18 lat. – Uważam, że granica 18 lat nie jest okej. Syn będzie studiował, jego potrzeby od 18. roku życia się nie zmieniają, nie rozumiem zatem wsparcia tylko do pełnoletności. Granica w tym programie powinna być przesunięta w górę – mówi matka. Na co wydawała rządowe świadczenie?
– Postanowiliśmy w całości przeznaczać ją na potrzeby naszej sporej gromadki zwierząt - weterynarzy, jedzenie, zabawki, klatki dla gryzoni, wyposażenie klatek – opowiada Maria. Ale był jeszcze inny wydatek. – Dwie raty (1000 zł) przeznaczyłam na założenie kolejnej hormonalnej wkładki domacicznej - Mireny. Paradoks, prawda? Sfinansowanie antykoncepcji akurat z tego programu – śmieje się Maria.