W 10. dzień każdego miesiąca możemy obserwować celebrowanie mariażu modlitwy, polityki i bezinteresownej nienawiści organizowane przez Prawo i Sprawiedliwość i spółkę. Bez wątpienia jest to okazja do zadbania o najtwardszy elektorat partii rządzącej. Czy dzisiejsza opozycja może stworzyć coś, przy czym uda się jej w pozytywny sposób zamanifestować jedność?
Właśnie gruchnęła informacja o ponownym wezwaniu Donalda Tuska przez prokuraturę. Tym razem chodzi o katastrofę smoleńską i podejrzenie o tzw. zdradę dyplomatyczną, czyli niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych zaraz po katastrofie z 10 kwietnia 2010 roku.
Przypomnijmy, że 19 kwietnia Donald Tusk zeznawał już w Prokuraturze Krajowej w sprawie kontaktów współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z Rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa. Miał być to sposób na „ściągnięcie” Donalda Tuska do Polski i wystawienie go na bezpośredni ostrzał, o czym bez ogródek mówili politycy partii rządzącej.
Miał być pogrom, był tryumfalny pochód
Okazało się jednak, że polityczny rewanżyzm PiS-u wrócił jak bumerang i politycy tej partii musieli ratować sytuację po tym, jak w Sopocie, a potem w Warszawie, zebrało się kilkanaście tysięcy osób, aby wesprzeć Tuska w drodze do prokuratury i zamanifestować poparcie dla niego, zarówno na obecnym stanowisku szefa Rady Europejskiej, jak i polityka krajowej sceny politycznej. W kilka godzin Donald Tusk wyrósł na kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta w najbliższych wyborach. Potwierdziły to sondaże przeprowadzone kilka dni po pierwszym przesłuchaniu, które dawały Donaldowi Tuskowi dosyć dużą przewagę nad Andrzejem Dudą w II turze wyborów (49 proc. do 39 proc. w sondażu Pollsteru dla Super Expressu). Sam przyjazd i zachowanie byłego premiera wzbudziły naprawdę dużą dozę sympatii i pozytywnych emocji.
Niektórzy z obozu okołopisowskiego zwracają uwagę na duże straty, które PiS ponosi na własne życzenie, tak jak dzisiaj w Radiu ZET zrobił to Adam Hoffman, były rzecznik Prawa i Sprawiedliwości: "Z takim zwierzem politycznym, jak Tusk, jest tak: albo trzeba go naprawdę celnie trafić i już nie może wtedy dychać i się podnieść, albo nie ma co go ranić i rozjuszać".
Miesięcznice opozycji zamiast tych smoleńskich
Ale jak widać, Prawo i Sprawiedliwość oraz życzliwa mu prokuratura nie wyciągnęły wniosków z tryumfalnego pochodu Donalda Tuska ulicami Warszawy i narażają się na ponowne pospolite ruszenie zwolenników opozycji. Pojawia się więc pytanie o to, czy „sprawa Donalda Tuska” może stać się początkiem pozytywnej miesięcznicy opozycji, do czego nawołują niektórzy wyborcy byłego premiera?
Można zapytać: Po co opozycji ich "miesięcznica", albo raczej spójna narracja.
Z wyników sondaży i opinii przeciętnych obywateli wynika, że liczą się tak naprawdę dwie wartości: spójność programu, który odpowiada na podstawowe potrzeby "przeciętnego Kowalskiego" i spójność przekazu, który ma przekonać wyborcę, być odpowiedzią na jego obawy, resentymenty i sposób patrzenia na świat. W przypadku miesięcznic smoleńskich działa to bez zarzutu. Do zorganizowania opozycyjnej miesięcznicy potrzebny jest przede wszystkim zestaw wspólnych wartości, coś, z czym dziesiątki tysięcy ludzi, bez względu na sympatie partyjne mogłoby się identyfikować. Odpowiednio silna kontra do spójnej #dobrej zmiany. Czy opozycja jest teraz gotowa na takie obywatelskie poruszenie? Odpowiedź brzmi: nie.
Do tej pory zwolennicy Platformy, Nowoczesnej i innych środowisk niechętnych PiS-owi protestowali i demonstrowali zawsze w przeciwko lub w obronie czegoś. Wszystkie marsze KOD-u, czarne protesty czy demonstracje opozycji były reakcją na poczynania rządu i prezydenta. Wyraźnie brakowało pozytywnego impulsu do udowodnienia, że strona opozycyjna to otwarci, tolerancyjni i euroentuzjastycznie nastawieni ludzie. Którzy w dodatku mają swojego politycznego przywódcę, który wzbudza pozytywne emocje, i którego zdolnościom przywódczym można zaufać. A wydaje się, że potencjał do rozpoczęcia pozytywnej tradycji i „święta” dla opozycji jest, co widać choćby w internecie.
Donald Tusk na czele miesięcznic?
Jednak czy systematyczne wyrażanie poparcia dla Donalda Tuska na ulicach polskich miast mogłoby przerodzić się w realną siłę mogącą zaprowadzić byłego premiera do Pałacu Prezydenckiego? Jak mówi w rozmowie z portalem naTemat profesor Norbert Maliszewski, psycholog społeczny i ekspert ds. marketingu politycznego UKSW - Nie ma potencjału zorganizowania wokół Donalda Tuska ruchu społecznego, ponieważ nie ma tam żadnej nadrzędnej wartości, która wywoływała by emocje, i która mogłaby połączyć taką grupę,
Dodaje jednak, że działania prokuratury działają na niekorzyść jej samej i Prawa i Sprawiedliwości. Kolejne wezwanie byłego premiera na przesłuchanie czyni go w oczach zwolenników ofiarą i męczennikiem, co z pewnością jest dla niego korzystne".
Zarówno profesor Maliszewski, jak i inni komentatorzy podkreślają, że bardzo ważnym czynnikiem w wyborach prezydenckich będzie poparcie dla Donalda Tuska wyrażone wspólnie przez przywódców partii opozycyjnych, bo tylko jeden wspólny kandydat będzie w stanie pokonać obecnego prezydenta Andrzeja Dudę.
Czy oficjalny ruch poparcia Donalda Tuska mógłby mu pomóc w kandydowaniu? Zdecydowanie nie. Czy obecne działania polityków PiS-u i prokuratury względem Donalda Tuska grają na jego korzyść? Tak. Czy manifestacje "za" byłym premierem budują fundamenty pod kampanię prezydencką? Zdecydowanie tak.