
Szwajcowski i Molenda to koledzy z łódzkiej politechniki. Pierwszy był specjalistą ds. wdrażania postępu technicznego Zakładach Sprzętu Przeciwpożarowego, a drugi inspektorem w zakładzie energetycznym. Teściowa Szwajcowskiego wykładała farmację na uczelni. Podczas niedzielnego obiadu powiedziała, że państwowe Cefarmy nie dają rady i prywatna inicjatywa może pomóc aptekarzom.
Szwajcowski i Molenda – jak już rozpoczęli współpracę z tysiącami aptek w Polsce – to zaczęli rozmyślać, co by tu udoskonalić w ich biznesie. Według nich apteka jest dla pacjenta, a nie – jak nazwano obecną ustawę – dla aptekarza.
W aptekach zbierane były dane pacjentów, dotyczące ich potrzeb i... dochodów. Po dwóch tygodniach tysiąc osób otrzymało karty uprawniające do zakupów za 50 do 100 złotych. Dodatkowo każdy zakup był przeliczany na punkty. Ich zbieranie nagradzane było upominkami: kremem, maścią, a szczególnie dużo wydający klienci mogli liczyć na aparat do mierzenia ciśnienia. Dla branży aptekarskiej to był szok. Wtedy po raz pierwszy branżowa prasa alarmowała, że Szwajcowski to łobuz. Zachęca pacjentów do kupowania jak największej liczby leków, co jest nieetyczne. O akcji z podziwem wspominał tygodnik "Polityka".
Slogan "Apteka dla Aptekarzy" – pomysł lobby korporacji farmaceutów – był już powtarzany wielokrotnie. Do tej pory uznawano go za szkodliwy, zły i głupi, a decydenci znajdowali odwagę, aby go odrzucić. Eksperci organizacji pracodawców Lewiatan są pamiętliwi i podsumowują jego historię tak:
Pierwszą próbę podjęto w 1992 roku, wprowadzając do ustawy o izbach aptekarskich zasadę „apteka dla farmaceuty”. Przepis został zaskarżony przez Rzecznika Praw Obywatelskich i w efekcie uznany przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodny z Konstytucją. Kolejna próba miała miejsce w roku 2001. Wtedy skargę Rzecznika Praw Obytelskich poparł Prokurator Generalny, a przepis został uchylony przez Sejm, zanim Trybunał zajął się skargą rzecznika.
Ten grzmi, że zrobi porządek: "Nowe apteki powstają jak grzyby po deszczu, ale otwierają je głównie duże, zagraniczne sieci. Codziennie powstają trzy apteki sieciowe, a dwie rodzinne się zamykają. Za pół roku albo za rok pewnie nie byłoby już co zbierać z tych małych aptek, gdyby zostawić ten rynek tak samemu sobie".