"Jak załatwić sobie grupę inwalidzką?" - pytają coraz częściej pracownicy. Dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności łatwiej znaleźć pracę, bo przedsiębiorcy za każdego zatrudnionego inwalidę dostają spore dofinansowanie. Dochodzi do tego, że zdrowi pracownicy, by nie zostać zwolnionym, płacą za "lewe" orzeczenia o niepełnosprawności.
Małgorzata G., 49-letnia księgowa spod Rzeszowa, chciała zatrudnić się w Zakładzie Pracy Chronionej (to taki, w którym co najmniej 40% pracowników to niepełnosprawni), więc wybrała się do lekarki. - Powiedziałam, że mam duszności i to chyba ciężka astma - mówi. Lekarka pomogła: przygotowała odpowiednią dokumentację potwierdzającą "schorzenie uprawniające do orzeczenia o niepełnosprawności". Potem Małgorzata stanęła przed odpowiednią komisją, która przyznała jej "umiarkowany stopień niepełnosprawności", czyli dawną drugą grupę inwalidzką. Pracę dostała od ręki.
Fałszywi niepełnosprawni
Takich historii jest sporo. W internecie nietrudno znaleźć porady, jak będąc pełnosprawnym pracownikiem, udawać niepełnosprawnego. Najczęściej przewija się metoda na "znajomego lekarza", albo inna, nakazująca uiścić opłatę za lekarskie potwierdzenie choroby.
Bywają też inne przypadki, taki jak ten z Ostrowca Świętokrzyskiego. Na lokalnym forum internetowym ktoś napisał: "Mam pytanie, czy ktoś wie jak mam załatwić grupę krok po kroku, bo muszę żebym pracował dalej w firmie". Pracodawcom opłaca się zatrudniać osoby niepełnosprawne. W zależności od stopnia inwalidztwa i wysokości wynagrodzenia takiego pracownika, przedsiębiorca może otrzymać od 500 do 2,5 tys. złotych.
Zdaniem Edyty Sieradzkiej "załatwianie grupy inwalidzkiej" nie jest jednak procederem masowym. - Słyszę od lekarzy, że orzeczenie o niepełnosprawności bardzo ciężko uzyskać, bo oni są także kontrolowani przez Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych - dodaje.
Danych nie ma. "Możemy się domyślać"
Podobnych wątpliwości nie ma jednak Anna Woźniak-Szymańska z Koalicji na Rzecz Osób Niepełnosprawnych. Już przed dwoma laty na łamach "Gazety Wyborczej" przestrzegała: - Wielu pracodawców niepełnosprawność potraktowała jak lek na kryzys. Nagle tylko w jednej firmie pojawiało się 20 osób z depresją, które postarały się o lekki stopień niepełnosprawności. Pracodawcy zachęcali też ludzi w średnim wieku do wizyt u lekarzy. Niemal u każdego pracownika można znaleźć przypadłość, którą można uznać za stopień lekki. Mało tego. Zachęcano do zmiany orzeczeń. Z lekkich na umiarkowane, z umiarkowanych na znaczne.
Urzędnicy Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (dofinansuje Zakłady Pracy Chronionej) na pytanie o proceder "załatwiania" grupy inwalidzkiej, rozkładają ręce. - Możemy się tylko domyślać, że coś takiego istnieje. Bo przecież zatrudnienie osoby niepełnosprawnej jest korzyścią dla samego pracownika, jak i dla pracodawcy. Nie mamy jednak możliwości sprawdzenia, na jakiej podstawie pracownik otrzymał status osoby niepełnosprawnej oraz czy dokumentacja medyczna jest zgodna z jego faktycznym stanem zdrowia - tłumaczy Ewa Balicka-Sawiak, rzecznik PFRON.
"Możemy się domyślać", "nieoficjalnie słyszymy" - to stwierdzenia często powtarzane przez ekspertów, pracowników i organizacje zajmujące się tematyką niepełnosprawnych na rynku pracy. Bo kto miałby o tym głośno mówić? Pracownicy, którzy dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności dostają pracę? Pracodawcy, którzy z fałszywych niepełnosprawnych mogą czerpać zysk? - Jedno jest pewne, na takich zjawiskach cierpią prawdziwe osoby niepełnosprawne, budżet państwa i PFRON - podsumowuje Anna Woźniak-Szymańska.
wiceprezes Ogólnopolskiej Bazy Pracodawców Osób Niepełnosprawnych
Zdarza mi się słyszeć o sytuacjach załatwiania oświadczeń o niepełnosprawności. Na szkoleniu dla pracodawców zatrudniających osoby niepełnosprawne wypowiadał się pracownik, który jest zdrowy, ale dostał od pracodawcy polecenie, by poszedł do lekarza i złożył wniosek o przyznanie stopnia niepełnosprawności. Otwarcie nie spływają do nas jednak takie informacje.
Ewa Balicka-Sawiak
rzecznik PFRON
Możemy się tylko domyślać, że coś takiego istnieje. Bo przecież zatrudnienie osoby niepełnosprawnej jest korzyścią dla samego pracownika, jak i dla pracodawcy. Nie mamy jednak możliwości sprawdzenia, na jakiej podstawie pracownik otrzymał status osoby niepełnosprawnej oraz czy dokumentacja medyczna jest zgodna z jego faktycznym stanem zdrowia.