
Okazuje się, że wylosowanie biletu na Euro nie musi wiązać się z tym, że mecz faktycznie obejrzymy. Przekonali się o tym niepełnosprawni kibice, którzy nie otrzymali biletów, bo nie wysłali zaświadczenia o niepełnosprawności. To, że nikt go wcześniej od nich nie wymagał organizatora już nie interesuje.
Jeśli docierały, to nie do wszystkich. Tak jak choćby w przypadku Pawła Pawłuszewicza. UEFA zwracała się do niego ponoć czterokrotnie. Miał w Gdańsku obejrzeć dwa mecze Hiszpanów. Twierdzi, że od UEFA nie otrzymał żadnej informacji, iż musi wysłać oświadczenie o swojej niepełnosprawności. W regulaminie też nie było o tym informacji.
Biorąc pod uwagę liczbę zgłoszeń w takiej sytuacji może być nawet kilkaset osób. Co stało się z biletami, z których cieszyli się niepełnosprawni? Odsprzedano je dalej.
Okazuje się, że UEFA jednym bilety zabrała, innym niepełnosprawnym - nie. Dominik Chojnecki otrzymał wylosowane bilety. Starając się o wejściówki, nie musiał okazywać żadnego oświadczenia o stopniu niepełnosprawności.
To jednak wyjątek od reguły, bo skarg jest tak dużo, że niepełnosprawni nie wykluczają złożenia pozwu zbiorowego. UEFA obiecuje poszkodowanym zwrot pieniędzy lub wyjazd na Ukrainę, gdzie bilety sprzedawały się najsłabiej. Z kolei niepełnosprawni rozważają.

