Ta nietypowa decyzja premiera Tuska o wprowadzeniu stanu ALFA, czyli stanu podwyższonej gotowości wszystkich służb w Polsce, to sprawka tratwy z trotylem, którą odnaleziono na Bugu.
Sprawę od razu potraktowano poważnie. Na tratwie znajdowały się dwa niewielkie ładunki trotylu z przyczepionymi wojskowymi zapalnikami oraz telefon komórkowy ze zdjęciem Stadionu Narodowego – poinformowało pierwsze RMF FM.
Jak podaje Radio ZET, premier Donald Tusk podpisał dziś zarządzenie nr 56. Pod tym numerem kryje się decyzja o wprowadzeniu od godziny 14.00 stanu ALFA, czyli stanu podwyższonej gotowości wszystkich służb i szczebli administracji państwowej odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w Polsce.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało, że nie ma zagrożenia bezpieczeństwa, ale ze względu na trwające Euro 2012 zdecydowano się wprowadzić pierwszy stopień alarmowy w czterostopniowej skali. To efekt ustaleń, jakie podjęto na zebraniu Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Spotkanie było niejawne, oprócz premiera wzięli w nim udział ministrowie oraz szefowie służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
§ 4. 1. Stan gotowości obronnej państwa czasu kryzysu wprowadza się w razie zaistnienia zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa wymagającego uruchomienia wybranych elementów systemu obronnego lub realizacji zadań ustalonych dla tego stanu.
2. W stanie gotowości obronnej państwa czasu kryzysu są realizowane zadania zapewniające przygotowanie do przeciwdziałania zewnętrznym zagrożeniom bezpieczeństwa państwa oraz usuwania skutków ich wystąpienia. CZYTAJ WIĘCEJ
źródłó: Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie gotowości obronnej państwa
Co to oznacza w praktyce? Szczegółowe procedury są oczywiście ściśle tajne, ale można podejrzewać, że policjantów i inne służby czekają dziś nadgodziny, a zwykłych obywateli - częstsze, wyrywkowe kontrole. Zanim jednak wpadniemy w panikę, pamiętajmy, że ALFA to pierwszy stopień, a o realnym zagrożeniu terrorystycznym możemy mówić dopiero przy stopniu trzecim i czwartym.
Śledztwem w sprawie tratwy zajęła się już Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Lublinie, a także tamtejsza prokuratura. Sprawę łączy się m.in. z przemytem, bo na tratwie znajdowało się także sporo ukraińskich papierosów.
Pływającą bombę przebadano bardzo dokładnie, ale nie znaleziono żadnych odcisków palców czy poszlak mogących ustalić kto odpowiada za jej budowę.