W lipcu zeszłego roku w Pokémon Go grało 30 mln osób. W grudniu już tylko 5 mln. Fot. Roar A G Magnussen / [url=https://tinyurl.com/yczjz8aa]Flickr[/url]  / [url=https://tinyurl.com/p4devpc]CC BY 2.0[/url]
W lipcu zeszłego roku w Pokémon Go grało 30 mln osób. W grudniu już tylko 5 mln. Fot. Roar A G Magnussen / [url=https://tinyurl.com/yczjz8aa]Flickr[/url] / [url=https://tinyurl.com/p4devpc]CC BY 2.0[/url]

To było czyste szaleństwo. Wszyscy pamiętamy hordy ludzi penetrujących parki i ulice w poszukiwaniu wirtualnych stworków. Ba! Sami chodziliśmy ze smartfonem w ręce. Jednak Pokémon Go tak szybko jak się wdarło i zelektryzowało cały świat niczym Pikachu, tak szybko zniknęło z ust i telefonów niemal wszystkich. Podobny elektroniczny boom w naszym kraju był ostatnio z Naszą klasą.

REKLAMA
logo
Takie widoki to historia. Teraz gracze łapią pokemony zdalnie Zrzut z kanału youtube.com/user/Dennis450D
Główna zaleta Pokémon Go była równocześnie jej główną wadą. Trzeba było spędzić gigantyczne ilości czasu - i to poza domem(!) - by stać się mistrzem pokemon. Dorośli nie mogli sobie na to pozwolić z wiadomych powodów. Dzieciakom szybko się gra nudziła, a zdjęcie na Snapchacie przecież samo się nie zrobi.

AAAA sprzedam konto

Choć o grze już niemal w ogóle nie słychać, a zapatrzonych w krany trenerów na ulicach ze świecą szukać, to nadal jest rzesza ludzi, która łapie stwory i walczy o panowanie nad lokalnymi gymami. Również z chęci zysku. Wszak gra toczy się w realnym świecie, więc korzysta z mechanizmów nim rządzących. A że światem rządzi pieniądz, to również i tu: kto ma pieniądze, ten ostatecznie ma większy "szacun na dzielni".
logo
Liczba sprzedanych kont robi wrażenie Zrzut ekranu z Allegro
Już pierwsze wyniki wyszukiwania hasła "konto pokemon go" na Allegro pokazują, że biznes się kręci. Konta rozchodzą się na pniu. To grupy zawodowców z systemami do zarządzania sprzedażą. Jedni mają nawet siedzibę firmy w Panamie, przynajmniej w teorii. – Tylko tak rzeczywiście się to może opłacać – mówi jeden z allegrowiczów Wojciech Biernat. – Pojedyncze konta nieraz kosztują niewiele, jednak sprzedając hurtowo można na tym zarobić - tłumaczy sprzedawca. Pan Wojciech specjalizuje się w wabikach na pokemony, konta dodaje "gratis", ponieważ oficjalnie nie można nimi handlować za pieniądze. Grozi za to ban.
Zadajemy sobie teraz w myślach pytanie: "po co płacić realnymi pieniędzmi za wirtualnego trenera i jego podopiecznych?". Ano po to, by zaoszczędzić czas i się nie narobić (to odwieczny problem sieciowych gier z elementami RPG). I tak od razu możemy się potem pochwalić jacy to jesteśmy super lub po prostu grać dalej omijając mozolne początki. – Tak jak życie zaczyna się podobno po 30-stce, tak i granie zaczyna się po 30-tym poziomie – tłumaczy jeden z graczy, Kraken16. Jednak tradycyjne wejście na 40 level wymaga grania miesiącami dzień w dzień po kilka godzin. A im dalej, tym punkty doświadczenia wpadają wolniej.

Złap je wszystkie z automatu

Sprzedawcy wcale nie śpią po nocach łapiąc pokemony, by potem pozbyć się kont za cenę niewspółmierną do wysiłku. Z pomocą przychodzą im przebiegli programiści tworzący boty. Program wykonuje za nas brudną robotę. Ściągamy i instalujemy np. PokeBot.Ninja lub Necrobot2, wprowadzamy swoje ustawienia... i już. Zamiast ze smartfonem, z kubkiem kawy w ręku czekamy na pierwsze łupy.
logo
Komputerowy program chodzi po mieście za nas Zrzut ekranu z Necrobot2
– Boty psują rozgrywkę i zabijają jej sens, a korzystający z nich gracze rzadko dostają bany. No chyba, że są bardzo zachłanni – przyznaje Kraken16. To jeden z wielu hardcorowych graczy, którzy nadal łapią pokemony tak jak Nantic przykazało. Umawiają się w necie na wspólne wojaże, zdradzają gdzie pojawia się nowa zdobycz. Samo studio dwoi się i troi, by nie tracić klientów. Przyciąga ich teraz co dwa tygodnie eventami, na których łatwiej złapać dany typ pokemona, by uzupełnić kolekcję. Niedawno pojawiła się też plotka o wprowadzeniu w wakacje pojedynków pomiędzy graczami. Pokémon Go odrodziłoby się po roku jak Moltres (taki pokemonowy feniks) z popiołów. Bo nic tak nie działa na emocje jak rywalizacja. Walki z innymi trenerami, tak jak w oryginale na Gameboya, przyciągnęłyby starych, jak i nowych graczy. Trudno im jednak będzie prześcignąć tych, którzy oszukują i koniec końców albo sami dołączą do tego niecnego grona, albo poddadzą się i odinstalują aplikację.