Zobaczcie, jak to robią Polacy. My zamykamy sklepy w niedzielę, a tymczasem nasi klienci jadą sobie na zakupy do przygranicznych centrów w Polsce. Chcemy równych szans! – to słowa niemieckich przedsiębiorców z branży handlowej domagających się otwarcia sieci handlowych w niedzielę.
W ten sposób właśnie upada jeden z najważniejszych argumentów twórców polskiej ustawy o zakazie handlu w niedziele. Związkowcy z Solidarności i politycy PiS (ci ostatni bardziej pod wpływem biskupów) poparli zakaz, bo "tak jest przecież w bardziej cywilizowanych i chroniących prawa pracowników krajach Europy".
Nieaktualne. Przynajmniej w przypadku Niemiec, do których tak bardzo lubimy się porównywać. Duże niemieckie sieci handlowe – m.in. Karstadt, Kaufhof, KaDeW zawiązały przed kilkoma dniami sojusz za otwarciem sklepów w niedzielę. O tej walce pisał serwis "Deutsche Welle".
Mądry Niemiec po szkodzie
Od ponad 10 lat Niemcy mają zaledwie 4 handlowe niedziele w roku, ale w tej sprawie szefowie sieci handlowych za wzór stawiają Polskę i wolność do robienia zakupów tego dnia.
Z kolei Stephen Fanderl, dyrektor sieci Karstadt zaproponował, że sklepy można otworzyć w te niedziele, kiedy jest zainteresowanie ze strony klientów oraz pracowników. Z kolei osoby chętne do pracy w niedziele dostawałyby za to specjalny dodatek. Tu znowu wzorem staje się Polska, gdzie za ten dzień pracownicy otrzymują wolne, a w wielu firmach dodatkowo praktykuje się premię.
Niemiecki biznes podkreśla korzyści dla gospodarki i pracowników. Jak wskazali przedstawiciele sojuszu – klienci, współpracownicy oraz sprzedawcy są wystarczająco dojrzali, aby sami mogli decydować, czy chcą tego dnia w sklepie kupować, pracować, czy sprzedawać. Uzyskaniu takich praw ma służyć inicjatywa Selbstbestimmter Sonntag (Samorządne Niedziele).
Inni też są mądrzejsi
Dzieje się więc coś zupełnie odwrotnego niż u nas. W marcu rząd poparł i skierował do dalszych prac w komisji sejmowej projekt ustawy o zakazie handlu w niedzielę autorstwa "Solidarności". – We wszystkie niedziele sklepy powinny być zamknięte – przekonywał wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński. Autorzy projektu ustawy chcieli "zakazu handlu w niedzielę dla Boga i rodziny", czemu przyklasnęli biskupi: "Opowiadamy się za zachowaniem wszystkich niedziel w miesiącu jako dni wolnych od pracy w handlu". Co ciekawe, w ustawie stworzono wyjątek dla handlu w kościołach m.in. dewocjonaliami.
We Francji zakaz handlu w niedzielę nie obowiązuje w dużych miastach, które określono jako obszary turystyczne. Rok temu uwolniono tam markety ogrodnicze. Po kryzysie finansowym, oraz na skutek wysokiego bezrobocia całkowicie uwolniono od zakazu sklepy w katolickiej Portugalii. Biznesy przy ulicach, dyskonty, hipermarkety i duże centra handlowe mogą być otwarte od 06:00 do 00:00 przez 7 dni tygodnia.
Tradycyjny handel znajduje się w niekorzystnej sytuacji w porównaniu ze sklepami zlokalizowanymi na terenach przygranicznych, np. w Holandii czy Polsce. Przygraniczne centra handlowe przeżywają w niedziele prawdziwe oblężenie – co jest najlepszym potwierdzeniem na to, że mieszkańcy Niemiec chcą robić zakupy tego dnia. Ponadto wolne niedziele od dawna już nie funkcjonują, bowiem obecnie ponad 11 mln Niemców pracuje właśnie w niedziele, m.in. w usługach gastronomicznych.