
Zobaczcie, jak to robią Polacy. My zamykamy sklepy w niedzielę, a tymczasem nasi klienci jadą sobie na zakupy do przygranicznych centrów w Polsce. Chcemy równych szans! – to słowa niemieckich przedsiębiorców z branży handlowej domagających się otwarcia sieci handlowych w niedzielę.
Od ponad 10 lat Niemcy mają zaledwie 4 handlowe niedziele w roku, ale w tej sprawie szefowie sieci handlowych za wzór stawiają Polskę i wolność do robienia zakupów tego dnia.
Tradycyjny handel znajduje się w niekorzystnej sytuacji w porównaniu ze sklepami zlokalizowanymi na terenach przygranicznych, np. w Holandii czy Polsce. Przygraniczne centra handlowe przeżywają w niedziele prawdziwe oblężenie – co jest najlepszym potwierdzeniem na to, że mieszkańcy Niemiec chcą robić zakupy tego dnia. Ponadto wolne niedziele od dawna już nie funkcjonują, bowiem obecnie ponad 11 mln Niemców pracuje właśnie w niedziele, m.in. w usługach gastronomicznych.
Dzieje się więc coś zupełnie odwrotnego niż u nas. W marcu rząd poparł i skierował do dalszych prac w komisji sejmowej projekt ustawy o zakazie handlu w niedzielę autorstwa "Solidarności". – We wszystkie niedziele sklepy powinny być zamknięte – przekonywał wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński. Autorzy projektu ustawy chcieli "zakazu handlu w niedzielę dla Boga i rodziny", czemu przyklasnęli biskupi: "Opowiadamy się za zachowaniem wszystkich niedziel w miesiącu jako dni wolnych od pracy w handlu". Co ciekawe, w ustawie stworzono wyjątek dla handlu w kościołach m.in. dewocjonaliami.
