Jeszcze niedawno wszystkich śledzących poczynania Telewizji Polskiej elektryzowała informacja o odejściu z ekipy "Wiadomości" Ewy Bugały, młodej reporterki, która nie miała najmniejszych oporów przed stawaniem po tej jedynej "słusznej stronie". Teraz wystartował jej nowy program i od razu zanotował dużą oglądalność. Czy naprawdę Ewa Bugała i TVP mogą odtrąbić sukces?
Od początku czerwca, Ewa Bugała ruszyła ze swoim własnym (choć nie autorskim) programem "Nie da się ukryć", emitowanym codziennie w TVP Info po godzinie 21:10. Niedawna gwiazda "Wiadomości" w telewizyjnej Jedynce nie omieszkała pochwalić się swoim nowym programem na Twitterze. Ale nie tylko tym. Chodziło przede wszystkim o pochwalenie się oglądalnością nowego programu.
Dziękujemy naszym Widzom! "Nie da się ukryć" między 21:12 a 21:36 nawet 800 tys. widzów i wielka przewaga nad konkurencyjnymi stacjami - napisała Ewa Bugała i wywołała tym lawinę komentarzy.
Niektórzy chwalą Bugałę za nowy program i życzą jej powodzenia i obiecują, że będą przed telewizorami w tym czasie...
...inni poddawali wątpliwość w odtrąbiony sukces nowego programu.
Rzeczywiście, na wykresie prezentowanym przez Bugałę widać, że TVP Info miało więcej widzów pd konkurencyjnych stacji. Jednak biorąc pod uwagę zasięg wszystkich porównywanych kanałów, wynik 800 tysięcy widzów już nie robi takiego wrażenia. Dochodzi do tego jeszcze ciekawość, którą można obserwować przy starcie prawie każdego programu telewizyjnego. Kilka pierwszych odcinków zawsze ma wysoką oglądalność, ponieważ widzowie włączają telewizory z ciekawości. Zaraz potem następuje dość gwałtowny odpływ. Poziom programu i zadowolenie widza określa się wielkością spadku w oglądalności. Jeżeli jest niewielki, program "chwycił". Jeśli wręcz przeciwnie, potrzebne są zmiany.
Ciekawe, czy Ewa Bugała przedstawi wykres za tydzień lub dwa? Jedno jest jednak pewne: dotychczasowych widzów TVP prowadząca nie rozczarowała. Tych po drugiej stronie nie ma szans przekonać.