Katar znalazł się w izolacji. Kolejne państwa arabskie zrywają z nim kontakty dyplomatyczne i zamykają granice dla swoich obywateli. Nie latają samoloty, chaos na lotnisku w Doha, Qatar Airways ma problemy – takie doniesienia od kilku dni spływają z Zatoki Perskiej. Słychać o panice ludzi, o szturmie na hipermarkety, o tym, że mieszkańcy robią zapasy. Ale Polacy, którzy tu mieszkają, od początku uspokajają. Od początku nie wierzą, że Katar sponsoruje terroryzm.
W sieci rozchodzi się #WeAreQatar. Ze słowami: "Jesteśmy silnym, pokojowym, narodem". To zdjęcie przekazują również Polacy. – Oskarżenia o terroryzm są na wyrost a mieszkańcy wspierają całą rodzinę królewską – mówi nam Polka Magdalena Zeglińska, która mieszka w Doha.
Niedługo potem światowe media faktycznie obiega informacja, że całe zamieszanie w Zatoce Perskiej mogło być wynikiem ataku rosyjskich hakerów. Przedstawiciel FBI pojechali do Kataru, prowadzą dochodzenie. Twierdzą, że to hakerzy mieli podrzucić fake news mediom w Katarze. Rosja – że nie ma dowodów.
Trudno jednak zrozumieć, że Katar – jedno z najbogatszych państw na świecie, które przyciąga tylu cudzoziemców – tak bardzo chciałoby psuć sobie renomę.
Zawsze czuła się tu bezpiecznie
Magdalena Zeglińska – podobnie, jak inni Polacy – przyznaje, że owszem, przez chwilę wybuchła panika, którą było widać w dwóch hipermarketach. Zabrakło świeżego drobiu, był tylko mrożony, ktoś mówił o braku wody, ale inni twierdzą, że była. Ale słychać głosy, że bardziej panikują ci, którzy są w Katarze krótko.
– My nie panikujemy. Nikt z nas nie wyjeżdża w popłochu, bo nie ma przed czym uciekać. Życie toczy się normalnie, dzieci poszły do szkoły. Katarczycy sami proszą o spokój, o czas na załatwienie całej sytuacji. Obdarowują nas przemiłym uśmiechem, gestem, jakby chcieli przekazać nam, byśmy się nie martwili o nic – mówi.
Ona mieszka tu od 13 lat, razem z mężem i dziećmi. Jest żoną pilota, sama kiedyś była stewardessą. Jej mąż prowadzi bloga "Latanie w Katarze. Życie i praca polskiego pilota Qatar Airlines". O tym, co dzieje się teraz wokół Kataru pisze tak:
Jego żona podkreśla, że zawsze czuła się tu bezpiecznie. Nigdy nie odczuła żadnego zagrożenia. I nigdy nie chciała się stąd wyprowadzić.
Jak inni mieszkańcy Kataru – co jest powszechną praktyką – nie zamyka mieszkania na klucz, na ulicy zostawia otwarty samochód. Z włączonym silnikiem, żeby auto się chłodziło, i idzie na zakupy. Albo w kawiarni w centrum handlowym zostawia laptopa na stoliku i idzie do toalety. Ostatnio na jej osiedlu kobieta zostawiła na basenie obrączkę i pierścionek zaręczynowy. Wszystko czekało na nią u ochrony.
"Nie stoję w kolejce po chleb"
– Dla naszych dzieci Katar jest domem. One uwielbiają to miejsce, mają swoich przyjaciół, spotkania, zajęcia pozalekcyjne. Córka trenuje koszykówkę z narodową drużyną Kataru. Syn pływa, a najstarszy już studiuje – mówi.
Polka mocno podkreśla też, że Katarczycy to cudowni ludzie. – Przemili, bardzo pomocni, uśmiechnięci. Bardzo wyczuleni na ludzką krzywdę, zwłaszcza dzieci – wylicza. Podaje przykład. Jej syn stanął na plaży na ostry kamień i poważnie rozciął stopę. – Rzucili się zaraz na pomoc, przynieśli nam jedzenie ze swojego grilla, napoje, słodycze, pytając co chwila, czy coś naszemu dziecku potrzeba. Nigdy nie spotkałam się z wrogim nastawieniem do nas – mówi.
Jako kobieta w muzułmańskim kraju chodzi normalnie ubrana. Śmieje się, że jako kobieta nie stoi w kolejce po chleb, bo zawsze ją przepuszczą.
Niemal wszystko za darmo
Dla wielu Katar jawi niczym raj. Najbogatsze państwo świata. Obrosłe niemal w legendę, że mieszkańcy nie płacą tu za nic i opływają w luksusy. Mają po kilka, a nawet kilkanaście samochodów, wille, darmowe leczenie. Polacy opisują w sieci, że nawet prąd i wodę opłaca państwo. Że polscy specjaliści są cenieni, że nie płaci się podatku dochodowego.
Magdalena Zeglińska trochę studzi te emocje, twierdzi, że Katar się zmienił, odkąd tu przyjechała, już nie wszystko jest totalnie za darmo, jak kiedyś. Na przykład uniwersytety. Każdy dostaje kredyt na studia i albo go spłaci, albo ma obowiązek odpracować w Katarze.
Ona znajduje tylko jeden minus życia tutaj – tęsknota za rodziną. – Życie tu jest bardzo wygodne. Pomoc domowa mieszka z nami. Dzięki temu, że tu jesteśmy, to stać nas na najlepszą edukację dla naszych dzieci. Tu są bardzo dobre angielskie szkoły. Mamy darmową opiekę lekarską również w rządowych klinikach i również dotyczy to turystów – przyznaje.
O to poszło
Cały zamęt wokół Kataru zaczął się od informacji, że władze miały zapłacić grupom terrorystycznym nawet miliard dolarów za uwolnienie kilkudziesięciu zakładników. 700 milionów miało trafić do szyickich milicji wspieranych przez Teheran. Stosunki dyplomatyczne z Katarem zerwała Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt, Bahrajn, Jemen, Libia i Malediwy. Katar twierdził, że to kampania oparta na kłamstwach i fałszerstwach.
" O co poszło? Są lepsi znawcy tematu czy analitycy, niestety nie w Polsce i odsyłam do nich. Jak nie wiadomo o co, chodzi zawsze o kasę i pewnie jest tak i tutaj. Polityka Kataru od jakiegoś czasu jest solą w oku krajów GCC, podobnie jak zbliżenie z Iranem i zapowiedź interesów m.in. gazowych. Dodatkowo nie podoba się rola al Jazeery, swoistej wizytówki Kataru, często mówiącej o powiązaniach w krajach zatoki. A oskarżenia o terroryzm? Tutaj nie ma czystych rąk - wystarczy spojrzeć na "listę uczestników" z 11 września - 15 Saudyjczyków, 3 Egipcjan, albo przypomnieć sobie skąd był Bin Laden...". Czytaj więcej