Widzę, jak się prezydent miota. Ale w sieci jest cała masa memów, które, niestety, są bardzo śmieszne, a prezydent jest bardzo memotwórczy. Bardzo było śmieszne takie zdjęcie ze szczytu NATO w Brukseli, jak stoją wszyscy liderzy, a nasz prezydent wygrzewa sobie twarz w słońcu - mówi w wywiadzie dla najnowszego "Newsweeka" Robert Górski, satyryk, autor słynnego serialu "Ucho Prezesa". Wspomina też o satyrycznym potencjale Jarosława Kaczyńskiego i o tym czy Adrian wreszcie wejdzie do gabinetu prezesa.
Newsweek: Czy Kaczyński jest postacią łatwą do sparodiowania?
Robert Górski: Znakomitą. On ma cudowne cechy z punktu widzenia satyryka. O ile Tusk na początku był kompletnie nijaki, bo ani gruby, ani chudy, ani niski, ani wysoki, tylko to „r” jakoś go wyróżniało, to prezes ma masę fajnych cech. Nie jest wysoki. Nie nadużywam naśmiewania się z tego, ale trudno ten wzrost zignorować. Sylwetka nie jest wzorowa. Widać, że sposób ubierania się jest dosyć dziwaczny, mankiety koszuli ma wyciągnięte spod marynarki. Jest kawalerem. To rzecz niespotykana w polityce. Mieszka z kotem. Nie ma praktycznie kontaktu z normalnym życiem, ochroniarze robią mu zakupy. Jest skazany na to, co mu powiedzą jego zaufani.
Ale z sierścią kota na marynarce to przesadziliście. Nigdy nie widziałam jej u Kaczyńskiego.
Tę sierść rzeczywiście sami wymyśliliśmy.
Dlaczego kota nie ma w serialu?
Uznaliśmy, że na planie nie zostanie skrzywdzone żadne zwierzę. Ale sierść kota na ubraniu prezesa jest prawdziwa.
Skąd pan czerpie wiedzę o PiS?
Z telewizji, z gazet. Wiadomo, że prezes rządzi niepodzielnie. Całe grono jego współpracowników to są wazeliniarze. To się zgadza. Na pewno bliżej prezesa jest Brudziński niż Błaszczak, natomiast kiedy w telewizji są obrady Sejmu, to obok Kaczyńskiego siedzi Błaszczak. Dlatego pomyślałem, że nie musimy się tak trzymać realiów. Tak naprawdę do końca nie wiem, co się tam dzieje, chociaż staram się tu i ówdzie zasięgać języka.
Głosował pan kiedyś na PiS?
Zawsze głosowałem za tym, żeby było lepiej (śmiech). Ale mogę pani powiedzieć, że w pierwszej turze wyborów prezydenckich głosowałem na Kukiza, bo chciałem, żeby było inaczej niż zawsze. Wiedziałem, że Kukiz i tak nie wygra, więc pomyślałem, że zrobię sobie przyjemność, żeby nie było tak, że zawsze muszę dokonywać jakiegoś dramatycznego wyboru.