Potwierdziły się wczorajsze odniesienia agencji Reuters o tym, że wobec Polski, Czech i Węgier uruchomiona zostanie procedura mogąca zakończyć się ukaraniem tych państw za naruszenie zobowiązań wynikających z członkostwa w Unii Europejskiej. We wtorek odpowiednie decyzje w tej sprawie na kolegium komisarzy miały zostać podjęte jednogłośnie, bez dyskusji. Co oznaczałoby, iż nie sprzeciwili im się nawet polscy, czescy i węgierscy komisarze.
Przypomnijmy, iż już w połowie maja donosiliśmy w naTemat o tym, iż Komisja Europejska rozważa podjęcie tak drastycznych kroków. "Mimo że większość państw członkowskich regularnie składa nowe zobowiązania i prowadzi relokację, Węgry, Polska i Austria jako jedyne nie dokonały relokacji ani jednej osoby. Stanowi to naruszenie ich zobowiązań prawnych, zobowiązań podjętych wobec Grecji i Włoch oraz zasady sprawiedliwego podziału odpowiedzialności" – informowano w wówczas Brukseli.
Austriacy szybko zdecydowali się jednak zejść z kursu kolizyjnego z resztą Unii Europejskiej (do rozwiązania konfliktu z KE wystarczyło zadeklarowanie przyjęcia 50 uchodźców), ale do stojących przed celownikiem Komisji Jarosława Kaczyńskiego i jego węgierskiego idola Viktora Orbána dołączył czeski premier Bohuslav Sobotka, którego rząd od miesięcy również nie może porozumieć się z Brukselą w sprawie rozwiązania kryzysu migracyjnego.
Dzisiejsze działania KE nie oznaczają jeszcze automatycznego ukarania Polski, Czech i Węgier. Instytucja kierowana przez Luksemburczyka Jean-Claude Junckera zdecydowała na razie o uruchomieniu procedur, których pierwszym etapem będzie wezwanie państw członkowskich łamiących unijną solidarność do naprawienia tego błędu. W tym przypadku chodzi o wywiązanie się z wynegocjowanych w 2015 roku warunków udziału w systemie relokacji uchodźców napływających do UE.
Można się spodziewać, iż na takie wezwanie zdolna będzie odpowiedzieć tylko Praga, która jest najmniej stanowcza w sprawie sprzeciwu wobec pomocy w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego. Rządy w Warszawie i Budapeszcie od dawna zapowiadały tymczasem, że nie mają zamiaru przyjąć ani jednego uchodźcy nawet, gdyby konsekwencją tego była utrata części funduszy unijnych. Ostatnim etapem wszczętego dziś postępowania może być więc skierowania sprawy przeciwko niesolidarnym państwom członkowskich do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.