Szanowny Panie Premierze!
Postanowiłam napisać do Pana list. Okazja jest wyjątkowa – w końcu dziś mija 10 lat odkąd powstało Białe Miasteczko, które moje koleżanki i koledzy rozbili pod Pańską kancelarią. Pamięta Pan Białe Miasteczko? Tłumy pielęgniarek, do których dołączyli ludzie dobrej woli po to, aby wspólnie walczyć o prawa pracownicze. My, Pielęgniarki i Położne przyszłyśmy tam walczyć o Polskę solidarną, w pewnym sensie podobną do tej, o którą Pan też walczył w 2005 roku.
Właśnie, potem coś się zmieniło. Stanęłyśmy pod KPRM, bo okazało się, że żadnej Polski solidarnej nie ma. Nie wiem jak Pan, ale ja uważam, że już wtedy w Polsce mieliśmy ogromny problem z kapitałem społecznym. Już wtedy, w 2007 roku byliśmy trochę plemienni, nienawistni, podzieleni. I choć Białe Miasteczko było protestem związkowym, skierowanym na walkę o podwyżki to przecież wszyscy wiemy, że była szansa na porozumienie, które zahamowałoby późniejszą eskalację niezgody.
Tylko, że Pan tej zgody nie chciał. Wie Pan co uważam? Pan się chyba trochę bał dialogu. Monolog dawał Panu poczucie bezpieczeństwa, wyższości gwarantującej przebywanie w strefie komfortu. Jasne, jest Pan politykiem i jak każdy polityk dokonywał Pan kalkulacji. Teresa Torańska powiedziała Panu, że Pan się „zakiwa”. I tu rzeczywiście tak było. Pan uznał, że najważniejsze to się nie ugiąć. Nie odpuścić na krok. Potraktował nas Pan, Pielęgniarki i Położne twardą ręką. Wystartował Pan z pozycji siły, zapisując ten protest w kartach historii na lata! Przecież gdybyśmy zrobili to po europejsku to wokół Białego Miasteczka nie byłoby żadnego szumu. Po prostu, usiedlibyśmy do stołu, a Pan by nas spróbował ze zrozumieniem wysłuchać zamiast prowadzić monolog na temat wzrostu PKB. Mówi się, że pokazałyśmy niezłomność, poświęcenie i pasję. Mówi się, że Białe Miasteczko to było coś wielkiego. Dzięki Pańskiej nieustępliwości Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych wpłynął do mainstreamu debaty publicznej!