Doprawdy brak słów na opisanie tej sytuacji. Tyle się mówiło o tym, że instrukcje zakazują wchodzenia do kabiny pilotów podczas lotu, a tymczasem okazuje się, że instrukcja ta zdaje się nie dotyczyć nowego samolotu rządowego.
To, jak ważne jest, by nikt obcy nie plątał się po kabinie pilotów w trakcie lotu wiedzą wszyscy. Mówią o tym wyraźnie instrukcje, a o tym, że należy ich przestrzegać boleśnie przekonaliśmy się 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku pod Smoleńskiem. W kabinie rządowego tupolewa panował ścisk jak w foyer Teatru Narodowego podczas uroczystej premiery.
Prawo i Sprawiedliwość od lat próbuje przekonać opinię publiczną, że nikt nie wywierał na pilotach presji, że generał Błasik siedział w swoim fotelu w części dla pasażerów, że dyrektor protokołu dyplomatycznego Mariusz Kazana, nie wchodził, tylko wsadzał głowę przez drzwi, że na nagraniach z czarnych skrzynek słychać wyłącznie pilotów... Niezależnie od tego, kto wchodzi i co miał do powiedzenia, jedno pozostaje faktem – piloci nie mieli komfortu pracy. Co chwila ktoś ich rozpraszał, w efekcie zamiast skupić się na lądowaniu w skrajnie trudnych warunkach pogodowych, musieli "zabawiać gości" wchodzących do kabiny pilotów.
Jak to się skończyło, wiadomo. Po tej katastrofie rozwiązano 36. pułk lotnictwa, uziemiono drugiego tupolewa, VIP-y latały przez kilka lat czarterowanymi samolotami. Wreszcie z wielka pompą rząd PiS zakupił 5 samolotów na miejsce dwóch tupolewów. Dwa nowe Boeingi, jeden używany – zakupione bez przetargu przylecą za jakiś czas. Wcześniej zamówiono dwie mniejsze maszyny Gulfstream G550, samoloty zdolne przelecieć z Nowego Jorku do Polski z 14 osobami na pokładzie. Pierwsza z nich, nazwana "Józef Poniatowski", wylądowała w środę na Okęciu.
Była orkiestra, przemówienie ministra Macierewicza, była asysta F16 jeszcze w trakcie przelotu i było... dramatyczne pogwałcenie przepisów. Niestety znów się okazało, że kabina pilotów nie jest hermetyczna, wchodzi tam sobie, kto chce, kiedy chce i filmuje co chce.
Film nie jest bynajmniej tajny, chwali się nim na Twitterze Ministerstwo Obrony Narodowej. Nie jest też długi, kilka minut, akurat, żeby zrobić sobie przerwę na kanapkę w pracy. Obejmuje kilka zmontowanych ze sobą scen. Widać start samolotu, asystę pary myśliwców F16 już nad polską ziemią. Akcja zaczyna się w 13. sekundzie, gdy widać jak ktoś z telefonem w ręku idzie do kabiny pilotów i nagrywa cały ten przemarsz. Później jeszcze tylko lądowanie na słonecznym (bez mgły) lotnisku na Okęciu, wodna kurtyna powitalna, na koniec zdjęcie uśmiechniętego szefa MON i jego zastępcy.
Kto nagrał film? Przypuszczano, że był to Bartosz Kownacki, który był tego dnia na pokładzie "Poniatowskiego". W trakcie przelotu publikował też tweety, na których widać parę polskich F16. To jest to samo ujecie, które potem zostało udostępnione na filmie.
Nie ważne jednak "kto", istotny w tym wszystkim jest fakt, że kolejny raz złamano procedury. Już na płycie lotniska minister Antoni Macierewicz mówił, że nowy samolot będzie gwarantował bezpieczeństwo, by państwo nie było teoretyczne. Dziękował też Kownackiemu za determinację w pozyskaniu bezpiecznych maszyn dla polskich VIP-ów. Wygląda na to, że zapomniano w tym wszystkich, że samolot tak długo jest bezpieczny, jak długo nikt nie popełni błędów. A wchodzenie do kabiny pilotów podczas lotu jest jednym z opisanych w instrukcji.
– W dzisiejszych czasach takie zabawy to szybka droga do utraty pracy – pisze o wpuszczaniu gości do kabiny pilotów kapitan lotnictwa na jednym z forów poświęconych lataniu. – Dopóki nie mam "du...kryjki", typu zgoda kierownictwa i nie jestem w stanie gościa "podciągnąć" pod zapisy Instrukcji Operacyjnej, to "sorry Winnetou", ale nic z tego – dodaje. – Podczas lotu zapomnij, od razu by poszło w ruch, że ludzie chodzą do kokpitu samolotu podczas lotu – pisze inny pilot na forum. Ale widocznie na pokładzie rządowych maszyn takie obostrzenia nie obowiązują.
Zarzuty o nieprofesjonalne zachowanie odrzuca Ministerstwo Obrony Narodowej. W przesłanym do naTemat oświadczeniu resort wskazuje, iż lot nie był lotem HEAD, a zdjęcia nie zostały wykonane w trakcie lądowania w Warszawie. "Zdjęcia miały charakter promocyjny, a na ich realizację uzyskano zgodę załogi lotniczej. Zostały wykonane przez osobę uprawnioną, posiadającą wiedzę na temat budowy i pilotowania samolotu G550 i nie były wykonane przez sekretarza stanu w MON Bartosza Kownackiego. W trakcie wykonywania zdjęć nie naruszono procedur bezpieczeństwa lotu" – tłumaczy MON.