Obrazy Vincenta van Gogha ożyły za sprawą wyjątkowego filmu "Twój Vincent". W dobie animacji z grafiką 3D twórcy cofnęli się do czasów, kiedy o komputerach nawet nikt nie śnił. Do pracy zaprzęgnięto malarzy z całego świata, którzy na podstawie scen aktorskich stworzyli kilkadziesiąt tysięcy prawdziwych, olejnych obrazów! Stały się klatkami w animacji, którą z pewnością zachwyciłby się sam holenderski mistrz postimpresjonizmu.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Za produkcję odpowiada polsko-brytyjskie studio BreakThru Films, które ma na koncie oscarowego "Piotrusia i Wilka". Tym razem możemy zobaczyć ostatnie dni z życia słynnego i wybitnego malarza. Będzie pięknie opowiedzianą, ale niestety tragiczną historią. Twórcy będą starać ukazać m. in. co doprowadziło do tajemniczej śmierci artysty.
Film już zachwyca widzów. Dostał Nagrodę Publiczności Międzynarodowego Festiwalu Filmów Animowanych w Annency i… 10-minutową owację na stojąco. Nieźle jak na pierwszy pokaz. W weekend na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Szanghaju zgarnął nagrodę za Najlepszy Film Animowany. A to dopiero początek festiwalowej kariery. Do polskich kin "Twój Vincent" trafi w październiku. Tymczasem o tym, jak powstawał ten intrygujący film rozmawiamy z dyrektorem zarządzającym studia BreakThru Films - Seanem Bobbittem.
Dlaczego akurat Vincent van Gogh?
Biografia Vincenta jest bardzo inspirująca. To historia człowieka, który parał się różnymi zajęciami – od marszanda (sprzedawca dzieł sztuki) po pastora – zanim został zachęcony przez własnego brata Theo, żeby pójść za głosem serca i być artystą. Mimo braku wykształcenia udało mu się stworzyć jedne z najlepszych dzieł sztuki, chociaż w całym swoim życiu sprzedał tylko jeden obraz. Dodajmy do tego zagadkową śmierć i masz niesamowitą, ale tragiczną historię do opowiedzenia.
Obrazy van Gogha idealnie pasują do opowiedzenia tej historii, bo mają w pewnym sensie "gawędziarską" formę. Malował to, co było wokół niego i co było częścią jego codziennego życia – ludzi, których znał najlepiej, miejsca, w których mieszkał i które często odwiedzał. I oczywiście same obrazy pełne żywych kolorów i ruchu. Pomimo tego, że są uznawane za arcydzieła to również są przystępne i doceniane przez prawie każdego.
Czy "Twój Vincent" to faktycznie pierwszy film stworzony z ręcznie malowanych obrazów?
„Twój Vincent” to pierwszy w pełni namalowany film pełnometrażowy. Jasne, że byli artyści, którzy tworzyli filmy krótkometrażowe z wykorzystaniem animacji obrazów. Np. Alexander Petrov, który zdobył Oscara za ręcznie malowaną adaptację „Starego człowieka i morza”. Jednak z powodu mozolnego procesu tworzenia nikt nie wyprodukował do tej pory pełnometrażowego filmu w tej technice.
W takim razie dlaczego zdecydowaliście się na tę technikę?
Reżyserka Dorota Kobiela skończyła ASP w Warszawie, a potem poszła na studia z produkcji filmowej. Po pewnym czasie zatęskniła za malowaniem i zaczęła zastanawiać się jak połączyć obie pasje, czyli robienie filmów i malowanie. Chciała wiedzieć coś więcej o swoich ulubionych artystach. Zaczęła analizować listy Vincenta van Gogha. Okazały się inspirujące i rzuciły nowe światło na postrzeganie Vincenta jako osoby z zaburzeniami psychicznymi, ale przy tym niezwykle utalentowanego. W jednym z listów malarz napisał „prawda jest taka, że to nasze obrazy najlepiej nas wyrażają” i wtedy postanowiła, że zrobi film w którym obrazy van Gogha, same opowiedzą jego historię.
Na czym polega ta technika? Proszę opisać ją krok po kroku.
Podstawową jest filmowanie aktorów na tzw. green screenie. Ten materiał trafia potem do ekipy od efektów wizualnych, która wstawia tło do ujęcia, zazwyczaj bazujące na konkretnym obrazie van Gogha. Kiedy to już jest zrobione, ujęcie trafia do jednego ze 125 malarzy pracujących nad filmem, by zostało namalowane w "stylu Vincenta”, klatka po klatce, przenosząc materiały przygotowane przez speców od efektów wizualnych na płótno.
Oczywiście poprzedzał to też długi proces przedprodukcji i projektowania zanim cokolwiek z tego mogło się zacząć. Musieliśmy przerobić rozmiar niektórych obrazów, by pasowały do formatu filmu, w niektórych przypadkach musieliśmy dopasować też stylistykę do scenariusza, a w innych musieliśmy rozwinąć obraz.
Tak jak wcześniej było wspomniane, to bardzo pracochłonna sprawa. Co było dla was najtrudniejsze?
Jako że to pierwszy namalowany film fabularny, mieliśmy wiele przeszkód do pokonania. Po pierwsze, musieliśmy stworzyć Stacje Robocze Animacji Malarskiej (Painting Animation Workstations), które pozwoliłyby nam zatrudnić malarzy, którzy coś wiedzą o animacji, w przeciwieństwie do zatrudniana doświadczonych animatorów. Drugim wyzwaniem było właśnie odnalezienie tych malarzy. Na początku planowaliśmy mieć 45 artystów pracujących nad filmem, ale po pierwszych próbach wiedzieliśmy, że musimy zwiększyć tę liczbę dwukrotnie, aby móc skończyć film w rozsądnym czasie. Dzięki naszemu ogłoszeniu o pracę w formie trailera, który w internecie poszedł jak burza – miał 200 mln wyświetleń – otrzymaliśmy około 5000 zgłoszeń od malarzy z całego świata, którzy chcieliby wziąć udział w tym niezwykłym, unikatowym projekcie.
Również budżet był trudny do oszacowania, bo nie było wcześniej filmu, do którego moglibyśmy się odnieść. Na szczęście władze Wrocławia uwierzyły w pomysł od samego początku i wraz z Dolnośląskim Funduszem Filmowym i Centrum Technologi Audiowizualnych weszły w film z wkładem finansowym jako koproducenci. Pozwoliło to nam na nakręcenie pierwszych scen filmu, a w efekcie znaleźli się inwestorzy.
To teraz garść statystyk: ile zużyliście farby, pędzli, płócien i ile to wszystko trwało?
Raczej nie liczyliśmy pędzli, ale zużyliśmy 6500 tysięcy tubek farby (1300 litrów), by namalować ok. 65 tysięcy obrazów w trakcie produkcji. Po zakończeniu produkcji mieliśmy niemal 1000 pełnoprawnych obrazów z samego filmu i około tysiąca innych obrazów z fazy testowania, trenowania i projektowania.W sumie w film zaangażowanych było 125 malarzy, w tym 97 równocześnie, w szczytowym momencie produkcji. Począwszy od samego pomysłu, produkcja zajęła 10 lat, 5 lat po pierwszym trailerze. Sama animacja zajęła około 2 lata.
Na jakiej zasadzie wybieraliście malarzy? Skąd pochodzą?
Reklamowanie projektu zaczęliśmy od szkół artystycznych w Polsce i stron internetowych odwiedzanych przez artystów, ale odkąd nasz filmik stal się viralem, swoje zgłoszenia zaczęli wysyłać ludzie z całego świata! Ostatecznie mieliśmy malarzy z USA, Kanady, Meksyku, Australii, Japonii, Indii oraz z pozostałych europejskich państw - Hiszpanii, Holandii, Serbii, Grecji, Bułgarii, Ukrainy czy też Rosji. Selekcja opierała się na trzech etapach: 1 ocena portfolio, 2. trzydniowy test, który określał czy nasz kandydat potrafi imitować styl Vincenta van Gogha oraz czy ma odpowiednie predyspozycje do animowania obrazu, 3. od trzech do sześciu tygodni warsztatów ze stylu Vincenta i animacji. Jeśli kandydat poradził sobie na wszystkich trzech etapach, był zapraszany do współpracy przy filmie.
Co się stanie z obrazami? Szkoda by się "zmarnowały".
Część obrazów chcielibyśmy sprzedać, a część wystawić na aukcje charytatywne. Organizujemy także wystawą "Twojego Vincenta", która w bardziej szczegółowy sposób przedstawi proces produkcji filmu, dodamy więcej informacji o samym Vincencie, które nie zmieściły się w filmie i pokażemy też obrazy stworzone w trakcie trwania zdjęć. Pierwsza wystawa będzie w muzeum Het Noordbrabants, w okolicy, w której Vincent dorastał. Potrwa od 14 października do końca stycznia 2018 roku.
Czytałem, że "Twój Vincent" będzie wyświetlany na całym świecie.
Sprzedaliśmy film w 135 krajach, co oznacza niemalże cały świat, z wyjątkiem kilku państw w Ameryce Łacińskiej i południowo-wschodniej Azji.
"Twój Vincent" będzie polskim czy angielskim kandydatem do Oscara?
Myślę, że dystrybutor filmu będzie starał się o nominację w kategorii Najlepszy Film Animowany roku, a jako że film jest po angielsku, nie będzie pasował do kategorii filmów nieanglojęzycznych.