Anna Dziewit Meller ma inne zdanie nt. uchodźców niż mąż Marcin, jednak jest w szoku po tym jak jest wyzywany od rasistów i ksenofobów.
Anna Dziewit Meller ma inne zdanie nt. uchodźców niż mąż Marcin, jednak jest w szoku po tym jak jest wyzywany od rasistów i ksenofobów. Fot. Michał Lepecki / Agencja Gazeta

Anna Dziewit-Meller nie ma nic przeciwko przyjmowaniu uchodźców, Marcin Meller wprost przeciwnie. Żona jednak niczym lwica broni męża: "To co czytam na jego temat po tzw. naszej stronie - tak przecież w swoim mniemaniu tolerancyjnej, otwartej na inność, gotowej do debaty i przyjmowania osób wyznających skrajnie od naszych odmienne poglądy - totalnie mnie zdumiewa" – pisze na swoim Facebooku.

REKLAMA
Jej mąż w wywiadzie dla naTemat przyznał, że zdanie na temat uchodźców ma wyrobione od dawna i nie chce ich przyjmować do Polski – Uważam, że liberalna demokracja to najprzyjemniejszy system do życia, a islam polityczny czy bezprzymiotnikowy pasują do tego systemu jak pięść do nosa – mówi Marcin Meller.
Niemal w tym samym czasie do "Tygodnika Powszechnego" trafia felieton Anny Dziewit-Meller, w którym staje ona po stronie uchodźców: "Koszty masowego napływu ludzi z Południa i Bliskiego Wschodu ponoszą kraje biedne, tam bowiem przebywa zdecydowana większość uchodźców". Cytuje dane World Value Survey z których wynika, że 7 lat temu Polacy byli bardziej otwarci na przyjmowanie uchodźców niż Niemcy, a teraz są liderami ksenofobii.
Żona Mellera umieściła na Facebooku zdjęcie felietonu z "Tygodnika" z refleksją na temat nagonki zwolenników przyjmowania uchodźców.
"Nazywanie ksenofobem rasistą i islamofobem każdego, kto jak Marcin, Piotr Kalwas albo bohaterowie książki Katarzyny Tubylewicz (na przykład krytykujące fundamentalizm zsekularyzowane feministki muzułmańskie) zadaje głośno pytania i zgłasza wątpliwości jest odlotem" – dziwi się Anna Dziewit-Meller. Zwłaszcza, że tak naprawdę "widmo" uchodźców prawdopodobnie nie dotrze do Polski – "wszyscy (ze mną na czele) rozdajemy to nasze fejsbukowe i felietonowe miłosierdzie bardzo zaocznie, bardzo teoretycznie, nie mając nikogo u bram, czując za to podskórnie, że i tak nikogo tu na razie raczej nie będzie. Z wielu względów" – pisze.
Pełny tekst znajdziecie poniżej.