Ten serial wgniata w fotel. Choć przedstawiona w nim wizja świata jest przerysowana, to śledząc trendy współczesnej polityki i nastroje społeczne możemy odnieść wrażenie, że jest równocześnie jak najbardziej prawdopodobna. Konkretnie chodzi o uprzedmiotowianie kobiet. Panująca ekipa rządząca powinna koniecznie obejrzeć ten serial, by przed podjęciem kolejnych ustaw zastanowili się, do czego to wszystko może doprowadzić. Właśnie skończyłem oglądać pierwszy sezon "Opowieści podręcznej" i chcę Wam o nim trochę opowiedzieć.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Zawsze podziwiałem pisarzy science-fiction, których książki po latach tak naprawdę traciły człon "fiction" ze względu na niezwykle trafnie przedstawioną wizję świata. Z jednej strony to dla nich powód do dumy, że ich analityczne rozważanie się ziściły. Z drugiej strony, zazwyczaj realizują się te najgorsze scenariusze. "Rok 1984" George'a Orwella doskonale opisuje obecną sytuację geopolityczną i tłumaczy, dlaczego wojna to pokój, "Gra Endera" Orsona Scott Carda na wiele lat przed popularyzacją internetu ukazała niemal dokładnie jego fenomen i wpływ na losy nas wszystkich. Natomiast w "Nowym wspaniałym świecie" Aldousa Huxleya mamy szprycowanie chemią ludzi, by byli idealnymi, szczęśliwymi pracownikami według hasła "Gdy jednostka czuje, wspólnota szwankuje".
Przerażająca przepowiednia?
Ten serial jest luźną adaptacją "Opowieści podręcznej" Margaret Antwood z 1985 roku. Akcja dzieje się na dwóch planach: współczesności przedstawionej w retrospekcjach i niedalekiej, antyutopijnej przyszłości. Ta współczesność jest nam bardzo bliska. Bohaterowie korzystają z Tindera i Ubera, na ulicach są protesty w obronie praw kobiet, co chwile są też zamachy terrorystyczne. Przyszłość to okrutna wizja, w której religijni fundamentaliści dochodzą do władzy, a "grzesznice" są zmuszane do rodzenia dzieci bezpłodnym parom.
W serialu jedna z bohaterek opowiada o tym, jak jest ofiarą zbiorowego gwałtu. Jak ją oceniają inni? "To jej wina". Lesbijka nawet nie jest uznawana za człowieka, zresztą pod groźbą surowej kary nawet nie można wymawiać tego słowa, ani się z taką osobą zadawać. Czy to nie brzmi trochę jak urywki z artykułów mediów czy ust polskich polityków? Serialowy świat przyszłości przywodzi na myśl też średniowieczne podejście do człowieka, w ekstremalnej formie. Są publiczne egzekucje, podział na kasty, a konstytucja została podmieniona z... Biblią.
W czasach klęski ekologicznej i epidemii bezpłodności do władzy w upadłych Stanach Zjednoczonych dochodzi Bank Myśli Synów Jakuba. To nacjonalistyczna organizacja terrorystyczna, która ma własną, chorą interpretację Starego Testamentu. Ze względu na brutalny sposób objęcia rządów kojarzy się z Państwem Islamskim. Jednak sposób rządzenia niewiele się różni od tego, co robi Prawo i Sprawiedliwość. Oczywiście u nas władza nie morduje ludzi, ale chodzi o te bardziej "miękki rzeczy", jak podejście do aborcji, in vitro, pigułki "dzień po" czy związków homoseksualnych. Pomysł jest niemal identyczny: Zakazać! A wszystko to w imię wyższego dobra, czyli Pisma Świętego jako drogowskazu na wszystkie problemy świata.
Kobiety w Polsce - nie macie tak źle. Jeszcze
Polski program 500+ zachęca do posiadania potomstwa w pozytywny sposób, w serialowych realiach ludzie trudno w ogóle mieć dziecko, nawet gdy się tego bardzo chce. Bycie kobietą w powstałej w miejscu USA Republice Gileadzkiej jest zdecydowanie najgorszą rzeczą pod słońcem. Dlatego gdy łamiesz prawo – trafiasz do obozu szkolenia podręcznych. Potem stajesz się niemal klasyczną niewolnicą z celem bycia "naczyniem" dla bezpłodnej pary. Na czym to polega? Na rytuale, które na długo zostaje w pamięci widza. Pan domu – Komendant – uprawia z tobą seks między nogami swojej żony. Trzymając ją przy tym za ręce. Nie ma in vitro, a posiadanie dziecka to wyróżnienie i podwyższenie statusu społecznego, a życie wymaga poświęceń...
Może i dla niektórych to wszystko brzmi jakby całość była ultrafeministycznym bełkotem, który znów pokazuje jacy to mężczyźni są straszni. Otóż nie! Ze względu na podział na kasty, również i niektórzy mężczyźni są gorzej traktowani niż kobiety. Na przykład żona Komendanta jest wyżej w hierarchii niż ich kierowca. Zresztą nie wszyscy faceci są tu źli. Tak jak i nie wszystkie kobiety to ofiary. Serial jest bardziej złożony, logiczny i uniwersalny, niż się początkowo wydaje.
Przerazić treścią i obrazem
Oczywiście sama fabuła nie wstrząsałaby tak bardzo, gdyby nie doskonałe wykonanie serialu. Niektóre kadry są tak piękne, że można by je powiesić na ścianie. Całość jest zresztą utrzymana w ponurych barwach, by jeszcze bardziej nas zdołować. Aktorzy również stanęli na wysokości zadania, zwłaszcza główna bohaterka grana przez Elisabeth Moss tak wczuła się w rolę, że cierpienie z faktu bycia ubezwłasnowolnioną podręczną maluje się na jej twarzy niezwykle autentycznie. A wszystko to dopełnia eklektyczna ścieżka dźwiękowa z takimi wykonawcami jak np. Simple Minds, Peaches czy SBTRKT.
Nawet jeśli kobietom w Polsce nie jest tak źle, jak bohaterkom serialu, to nie znaczy też, że nie czują się czasem jak podręczne. Produkcja jest bardzo sugestywna i trudno sobie wyobrazić taką sytuację w XXI wieku rzekomo cywilizowanego świata. Jednak pamiętajmy, że okrutne rzeczy tam przedstawione miały lub mają miejsce m.in. obozy, niewolnictwo, religijny fanatyzm, niesprawiedliwe i okrutne traktowanie kobiet. A niektóre książki czy seriale science-fiction z wiekiem tracą swój fikcyjny charakter.