
Ten serial jest luźną adaptacją "Opowieści podręcznej" Margaret Antwood z 1985 roku. Akcja dzieje się na dwóch planach: współczesności przedstawionej w retrospekcjach i niedalekiej, antyutopijnej przyszłości. Ta współczesność jest nam bardzo bliska. Bohaterowie korzystają z Tindera i Ubera, na ulicach są protesty w obronie praw kobiet, co chwile są też zamachy terrorystyczne. Przyszłość to okrutna wizja, w której religijni fundamentaliści dochodzą do władzy, a "grzesznice" są zmuszane do rodzenia dzieci bezpłodnym parom.
Polski program 500+ zachęca do posiadania potomstwa w pozytywny sposób, w serialowych realiach ludzie trudno w ogóle mieć dziecko, nawet gdy się tego bardzo chce. Bycie kobietą w powstałej w miejscu USA Republice Gileadzkiej jest zdecydowanie najgorszą rzeczą pod słońcem. Dlatego gdy łamiesz prawo – trafiasz do obozu szkolenia podręcznych. Potem stajesz się niemal klasyczną niewolnicą z celem bycia "naczyniem" dla bezpłodnej pary. Na czym to polega? Na rytuale, które na długo zostaje w pamięci widza. Pan domu – Komendant – uprawia z tobą seks między nogami swojej żony. Trzymając ją przy tym za ręce. Nie ma in vitro, a posiadanie dziecka to wyróżnienie i podwyższenie statusu społecznego, a życie wymaga poświęceń...
Oczywiście sama fabuła nie wstrząsałaby tak bardzo, gdyby nie doskonałe wykonanie serialu. Niektóre kadry są tak piękne, że można by je powiesić na ścianie. Całość jest zresztą utrzymana w ponurych barwach, by jeszcze bardziej nas zdołować. Aktorzy również stanęli na wysokości zadania, zwłaszcza główna bohaterka grana przez Elisabeth Moss tak wczuła się w rolę, że cierpienie z faktu bycia ubezwłasnowolnioną podręczną maluje się na jej twarzy niezwykle autentycznie. A wszystko to dopełnia eklektyczna ścieżka dźwiękowa z takimi wykonawcami jak np. Simple Minds, Peaches czy SBTRKT.