Śmiałeś się z babci w oknie? Osiedlowy "monitoring" żyje i ma się dobrze. Tylko wkroczył w XXI wiek
Bartosz Świderski
01 lipca 2017, 08:56·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 01 lipca 2017, 08:56
Nawet jeśli mieszkasz w nowym bloku i nie widziałeś żadnej babci w oknie od lat, a dookoła otaczają cię młodzi nieznajomi, i tak możesz wiedzieć wszystko o swojej okolicy. Z pomocą jak zwykle przychodzi internet.
Reklama.
Kiedyś było inaczej. Każdy wie jak. Każdy z nas niejednokrotnie widział ową "babcię w oknie". Albo też dziadka, którzy w spokoju przyglądali się sytuacji na osiedlu. I oczywiście wiedzieli o nim wszystko. Ale co mają powiedzieć ci, którzy wprowadzają się na nowe osiedla? Najbliższa babcia w oknie znajduje się kilka kilometrów dalej, a stałym elementem krajobrazu jest właśnie nie plotkująca seniorka, a matka z dzieckiem w wózku.
Problemów do zmartwień jednak nie ma nie ma. Okazuje się bowiem, że młodzi Polacy, powiedzmy przed czterdziestką, dokładnie przejęli nawyki od swoich rodziców i dziadków. Centrum wymiany informacji przeniosło się jednak do internetu. Centrum plotek to teraz facebookowe grupy. Zapisz się do tej, której odpowiada twojej okolicy, a zawsze będziesz na czasie.
Kopalnia wiedzy
- Mój blok ma swoją grupę na Facebooku (często zamiast bloku jest to np. grupa całej inwestycji - red.). Moje osiedle (czy dzielnica, a w mniejszych miejscowościach całe miasto - red.) także. Wiem wszystko na bieżąco. Gdzie otworzyli nową knajpę, w której klatce muzyka gra do późnej nocy, komu zastawili miejsce parkingowe, gdzie przyjeżdżała policja - mówi mi Piotr.
Z takiej grupy dowiesz się praktycznie wszystkiego. Zwłaszcza te skupiające całe osiedla czy dzielnice maja niepodważalny atut - zasięg. Dla przykładu facebookowa grupa skupiająca mieszkańców warszawskich Jelonek (jedno z osiedli na Bemowie) skupia ponad 6 tysięcy członków. Podczas gdy na całym Bemowie, znacznie większym, mieszka ponad 100 tysięcy osób. Te 6 tysięcy to więc dużo, zwłaszcza jeśli przyjmiemy przelicznik jeden członek na jedno mieszkanie czy dom. Oczywiście takich ograniczeń nie ma, ale łatwo sobie uzmysłowić, że to dzisiaj najprostszy sposób na dotarcie do mieszkańców.
Inny przykład? Na warszawskim Wilanowie mieszka nieco ponad 30 tysięcy osób. Tymczasem do najpopularniejszej grupy poświęconej tej dzielnicy (wspominałem, że grup najczęściej jest wiele?) należy ponad 2,5 tysiąca osób.
Na dodatek grupy często są podzielone tematycznie. Jedna dotyczy spraw ogólnych, inna ogłoszeń, na jeszcze innej... wymienisz się ubraniami.
Co z tym prądem
Pamiętacie radosne lata 90., kiedy w bloku wyłączali prąd? Najpierw gasły światła i w tej totalnej ciszy (bo telewizor też nie gra) można było wychwycić dźwięk otwieranych drzwi od kolejnych mieszkań. Następował szybki wywiad: czy na klatce jest prąd (czyli to może tylko u mnie), czy sąsiedzi też nie mają energii. Jeśli jedni mają, a inni nie, już było jasne, że padła np. tylko jedna faza. I kiedy pół bloku mogło dalej w spokoju oglądać Jolantę Pieńkowską w "Wiadomościach", druga połowa wydzwaniała z telefonu (stacjonarnego!) do dyspozytora z prośbą o interwencję.
Dzisiaj jest łatwiej. Nie ma prądu, to nie ma internetu, nie ma telewizora. Ale przecież masz naładowany telefon komórkowy z pakietem danych. Co robisz? Odpalasz grupę i zadajesz pytanie. Po chwili jest już jasne, jak duża jest skala awarii. Przykład z grupy poświęconej warszawskiej Woli (ponad 9 tysięcy członków), gdzie dzisiaj rano padło pytanie o prąd. Po dwóch godzinach było już ponad 20 odpowiedzi.
W ten sam sposób dowiesz się o zamknięciu ulicy, braku wody, nowym sklepie i jakimkolwiek innym "zagrożeniu cywilizacyjnym", na które możesz się natknąć.
Życie i śmierć grzeją najmocniej
O czym rozmawiają babcie pod piekarnią i dziadkowie na ławeczce pod blokiem? O życiu. A jak o życiu, to i o zdrowiu. A jak o zdrowiu, to i o śmierci. I potem każdy wiedział, że sąsiad z szóstego piętra dostał ostatnie ostrzeżenie od lekarza, żeby zrezygnował z alkoholu. Że sąsiadka spod czwórki dowiedziała się, że ma raka. No i o samej śmierci. Klepsydra na drzwiach od klatki schodowej zawsze była omawiana.
Teraz być może trochę bardziej szanujemy prywatne sprawy - i dobrze. Po części wymuszają to realia. Grupa to spora widownia. Nasze wtykanie nosa do cudzego życia może obserwować kilka tysięcy osób, więc takie dyskusje się nie zdarzają. Co innego, jeśli coś się dzieje publicznie, praktycznie na naszych oczach.
O co chodzi? O wypadek sprzed niemal miesiąca na Woli w Warszawie. Mężczyzna myjący okna spadł z szóstego piętra. Był reanimowany na miejscu, ale nie przeżył. O sprawie pisały stołeczne media, w tym warszawska "Gazeta Wyborcza". Oczywiście długo po plotkach na Facebooku.
Co jeszcze grzeje? To, co rozpala wszystkich. Parkowanie, holowanie samochodów, walka o miejsca do postoju, niesprzątanie po zwierzętach... Przepychanki trwają w najlepsze. Jedni chcą mieć, gdzie parkować. Inni - w spokoju przejechać z wózkiem. Ale w sumie lepsze to niz rysowanie gwoździami karoserii.
Babcia wymięka
Ale to oczywiście nie wszystko, bo przecież mamy tytułowy XXI wiek. Facebookowe grupy dla mieszkańców mają jeszcze jeden plus - w wielu aspektach ułatwiają życie. Ich działalność nie kończy się na oplotkowaniu działalności straży miejskiej czy wyrażaniu oburzenia z powodu działania miejscowego zakładu energetycznego.
Pamiętacie, jak komuś "na ośce" zaginął pies? W najgorszym wypadku machało się ręką. Przecież jak go znaleźć. W tym lepszym na klatce schodowej pojawiała się informacja. Zaginął taki i taki zwierzak, wabi się tak i tak, a to jest numer telefonu. Do tego zdjęcie, jak ktoś w ogóle je posiadał, bo przecież w czasach przed aparatami cyfrowymi to nie było takie oczywiste. W tym najlepszym właściciel zadawał sobie jeszcze więcej trudu - latał po całej ulicy, rozklejał te kartki na drzwiach do bloków i najbardziej "strategicznie" położonych drzewach.
Dzisiaj jest łatwiej. Wystarczy jeden szybki post na Facebooku. Przykład z Wilanowa:
Jak łatwo zauważyć, pies znalazł się w ciągu jednego dnia. W ten sam sposób można oczywiście odzyskać klucze, dokumenty czy zabawkę dziecka.
A co jeśli szukasz zajęcia na popołudnie? Chcesz pograć w siatkówkę, piłkę nożną czy po po prostu pobiegać, ale nie masz z kim? Oczywiście rok 1999 już minął, więc nie latasz od domofonu do domofonu i nie pytasz Jarka/Grześka/Rafała/Mariusza, czy "wyjdzie na dwór/pole". Dzisiaj po prostu wystarczy... ogłosić się w odpowiedniej grupie. Wcześniej przywołałem rozmaite grupy ze Świnoujścia. Ta poświęcona tylko i wyłącznie bieganiu skupia ponad 1700 osób. Jest z kim się zabrać na wspólną trasę, bo nowe posty pojawiają się praktycznie codziennie:
To oczywiście nie wszystko. Dzięki lokalnym grupom równie dobrze możesz wymieniać się ubraniami, spotykać z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, czy nawet dokonywać drobnych sprzedaży z pominięciem gigantów rynku takich jak Allegro czy OLX. To już nie tylko osiedlowy monitoring, ale rynek i słup ogłoszeniowy w jednym.