Już przy wcześniejszych odcinkach fani czepiali się, że jest "za mało Twin Peaksa w Twin Peaksie". W 8. epizodzie 3. sezonu twórcy zafundowali totalną jazdę bez trzymanki, w której "awangarda" to słowo klucz, a wszystko to największych stacjach telewizyjnych. Biedny widz zostaje potem z uczuciem "co to miało być?!". Jednak świat Davida Lyncha właśnie jest taki pokręcony, a przy tym bardzo estetyczny. Uwaga, poniżej znajdują się spoilery.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Lynchowi można pozazdrościć statusu, który osiągnął w świecie filmowym. Gość może tak naprawdę zrobić wszystko, stacja da wolną rękę i kasę, a ludzie to „łykną” z wypiekami na twarzy. Reżyser może iść na przekór trendom, tworzyć zupełnie niezrozumiałe rzeczy dla masowego odbiorcy, lecz i tak to się będzie dobrze oglądało i skłaniało do refleksji czy dyskusji.
Jak na razie trwający 3. sezon "Twin Peaks" faktycznie jest mało "twinpeaksowy". Rzadko przenosimy się do tytułowego miasteczka, mniej jest typowej fabuły, a więcej groteski, kiczu, surrealizmu, czyli tego właśnie "lynchowskiego" sznytu. Artysta trochę cofnął się do korzeni i swojego pełnometrażowego debiutu filmowego "Eraserhead". Choć jego ostatni film, "Inland Empire" też mocno "ryje beret".
Prawda jest gdzieś tam
Co się wydarzyło w 8. odcinku? Początkowo nie miałem zielonego pojęcia! I o to chodzi. To zupełne odejście od serialowej formy na rzecz eksperymentu w pełnej krasie. Lynch wręcz śmieje się w twarz osobom, które liczyły na powtórkę z rozrywki, sielankę jak w dwóch pierwszych sezonach. Możecie czuć się poniekąd oszukani. Fanatycy jego całej twórczości pieją z zachwytu, bo ich guru cały czas zaskakuje i zachwyca.
O ile wcześniej było sporo symboli, metafor i niedopowiedzeń gotowych do interpretacji, o tyle teraz można puścić wodze fantazji i odlecieć. I tak wszystkiego nie zrozumiemy, ale i też nie wszystko ma tutaj jakiś głębszy sens. Lynch przecież lubi się bawić z widzem, a gdy chce np. wrzucić do odcinka cały jednopiosenkowy występ "Nine Inch Nails", to prostu to robi. Nawet gdy to prawdopodobnie nic nie wnosi do fabuły. Tak właśnie cudowna jest zupełna samowolka twórcza, której tak często brakuje w mainstreamie. Choć niektórzy mówią, że to piosenka dla Laury Palmer, bo Trent Raznor śpiewa w niej "She's gone, she's gone, she's gone away".
Więc o co w końcu chodzi?
Kiedy w 2011 roku byłem na wspólnym koncercie Krzysztofa Pendereckiego i Aphexa Twina, doznałem lekkiego w szoku. Połamana twórczość brytyjskiego kompozytora była mi znana, jednak polskiego prawie w ogóle. A tu proszę, już w latach 60. tworzył hałaśliwe, pozornie chaotyczne utwory jak właśnie "Ofiarom Hiroszimy — tren", który został wykorzystany w ostatnim odcinku "Twin Peaks" jako tło do wybuchu bomby atomowej w Nowym Meksyku w 1945 roku. Ta majestatyczna scena, a za nią kolejne, to jedne z lepszych rzeczy, jakie się ostatnio przydarzyły w popkulturze.
Scena z grzybem atomowym jest tu kluczowa, bo możemy traktować ją jako narodziny Boba, znanego z wcześniejszych sezonów. Jest on opisywany jako "zło, które czyni człowiek" i to właśnie on stoi za m.in. zabójstwem Laury Palmer. Można powiedzieć, że to "ludzie ludziom zgotowali ten los" – przez ten wybuch coś powstało, otworzyły się wrota do innego wymiaru. W kolejnych scenach widzimy duchy kręcące się po stacji benzynowej, obrzydliwą żabo-ćmę czy faceta, który morduje ludzi tylko dotykiem dłoni. Istny horror, nakręcony w stylu sennego koszmaru i trwający 3/4 odcinka. Coś pięknego i równocześnie przerażającego.
8. odcinek to prequel całego "Twin Peaks". Pokazuje od czego to się wszystko zaczęło i skąd wzięły się te wszystkie dziwne i straszne rzeczy, które możemy śledzić w całym serialu. Teraz mamy trochę czasu na "przetrawienie" ostatniego odcinka, bo kolejny odcinek "Powrotu" dopiero 9 lipca.