Dawida Podsiadło dopadło to o czym wielu muzyków możesz pomarzyć: wielka sława. Wraz z rosnącą popularnością przybyło mu fanów. I już nie ma tak jak kiedyś, że może sobie iść na festiwal i zobaczyć w spokoju występy artystów. Na minionym w weekend gdyńskim Open'erze zatęsknił za prywatnością.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Gorzką refleksję na temat swojego przenikającego się życia prywatnego i zawodowego napisał na swoim Facebooku. – Wiem, że sprawiam wrażenie wyluzowanego i uśmiechniętego gościa, staram się w śmieszki, na które najczęściej reagujecie z dużą aprobatą. ALE. Każde spotkanie twarzą w twarz z jednym, jedną, z Was, wiąże się z solidną dawką czystego, naturalnego stresu – czytamy na jego profilu.
– Wielu z Was ma coś niezwykle cennego, czego w codziennym życiu możecie nie dostrzegać. Prywatność. Długo zajęło mi zorientowanie się, że ja moją straciłem po drodze – pisze na swoim Facebooku – Wielu z Was po prostu przejdzie z Tenta na Main (sceny namiotowe na Open'erze). Dla mnie to kilkadziesiąt wyszeptanych, wykrzyczanych, wyśmianych, rozedrganych i wzruszonych: ej, podsiadło/ty, podsiadło/podsiadło/dawid podsiadło/ej, ej, to jest ten/trójkąty/nieznajomy/o fuuuuck/hyyyy!/stój, stój/obróć się etc.
Kilkadziesiąt dotknięć w ramię, zastąpienia drogi i zdań: „nie chcę przeszkadzać, ale..”
Mnóstwo skrzyżowań mojego świata z Waszym.
I nagle następuje zwrot akcji w którym Dawid podsiadło... dziękuje fanom "Bo w tym roku byłem swobodny. Wolny i szczęśliwy. W tłumie i poza nim". – 90% osób, które do mnie podeszło w trakcie festiwalu, słysząc: „Wolałbym nie robić zdjęcia, jeśli to nie problem” powiedziało: „A, jasne stary, rozumiem, baw się dobrze, do zobaczenia” – pisze Podsiadło – Nie byłem tylko trofeum w telefonie, którym można pochwalić się znajomym. Pozostałe 10% ma jeszcze czas, by poszukać tego co tak naprawdę jest istotne. Nie mam im tego za złe, że byli nieustępliwi a bardzo rzadko, ale jednak, niemili. Rozumiem to. Żyjemy w czasach bycia na scenie.
Wbrew pozorom artystę nie zalała fala hejtu, ale ciepłe słowa z ust fanów "Kurczę, jakie To jest prawdziwe! Dzięki, że jesteś, Dawid" czy " Ryczę... w środku... ze wzruszenia. I tak mi smutno trochę... myślę sobie, że gdyby świat nosił więcej Dawidów, chłopaków o takiej mentalności, wrażliwości, rozedrganiu, empatii i sercu to ... nie byłoby wojen?". Pełny post artysty znajdziecie poniżej.
"Przecież, jestem osobą popularną. Mogę żyć i tworzyć dzięki Waszemu zainteresowaniu moją osobą. Dzięki temu, że przychodzicie na koncerty i kupujecie moje płyty. Wiem, że w zamian za to, daję Wam najwyższą jakość tego co umiem robić najlepiej, ale może to wciąż za mało? Może powinienem reagować na każdą ingerencję w moją przestrzeń z entuzjazmem?"
Dawid Podsiadło
"Wychodzę z toalety, kicham, rozmawiam z rodziną i przyjaciółmi, rozmawiam przez telefon, słucham koncertu, tańczę, jem, myślę, przeżywam wewnętrzne załamanie, przeżywam wewnętrzną euforię - zawsze Was spotykam. Wzrok, głos, ciało Wasze (bardzo religijnie zabrzmiało, zostawiam nie usuwam, w końcu to strumień emocji). No dobra, Dawid, rozumiemy, jesteś osobą publiczną, mogłeś to napisać w jednym zdaniu, tym od którego zaczęło się to zdanie, i spoko rozumiemy, idziesz gdzieś z tym, masz to zamiar dokądś doprowadzić?"