Tego trendu już się nie odwróci. To kwestia wykształcenia, zupełnie innych możliwości niż były ćwierć wieku temu, ale też i innego systemu wartości. Główny Urząd Statystyczny opublikował dane wskazujące, że Polacy coraz później decydują się na małżeństwo. – I będą się decydować jeszcze później – mówi w rozmowie z naTemat demograf, prof. Irena E. Kotowska ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych Polskiej Akademii Nauk.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Z okazji Światowego Dnia Ludności GUS przedstawił raport o strukturze ludnościowej Polski. Wynika z niego m.in., że mężczyźni na małżeństwo decydują się średnio w wieku 29 lat, a to o ponad 5 lat później niż w roku 1990. Średni wiek kobiet zawierających ślub to 27 lat – 4 lata później niż ćwierć wieku temu. Jakie to może mieć skutki demograficzne w przyszłości?
Zacznijmy od tego, że to jest tendencja, która występuje nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Co więcej, kraje postsocjalistyczne w tej tendencji są wręcz opóźnione. U nas opóźnianie decyzji o małżeństwie zaczęło się w latach 90. i przyspieszyło w ostatniej dekadzie. Należy się więc spodziewać, że Polacy będą zawierać małżeństwa jeszcze później.
Czyli jeszcze później będą się rodzić dzieci i można podejrzewać, że będzie ich mniej. Choćby ze względów biologicznych.
Niekoniecznie. Przesuwanie prokreacji do późniejszego wieku może przyczynić się do tego, że dzieci będzie mniej niż pary by pragnęły, choćby ze względów biologicznych i zdrowotnych. Ale z jednej strony mamy kraje Europy Południowej, gdzie ta dzietność jest niska i współwystępuje z późniejszym zawieraniem małżeństw (dane z 2015 r.: Włochy – średni wiek pierwszego małżeństwa to 34 lata dla mężczyzn i 31,3 lat dla kobiet, a dzietność wynosi 1,35; Hiszpania – 34,9 M i 32,7 K, dzietność 1,33), a z drugiej – mamy Szwecję, gdzie związki małżeńskie zawierane są późno (36,2 M i 33,6 K), a dzietność pozostaje wysoka (1,85) czy Danię (34,3 M i 31,9 K, dzietność 1,71). Tam bowiem niejednokrotnie jest tak, że para decyduje się na ślub dopiero po narodzinach drugiego czy trzeciego dziecka.
U nas chyba też jest to coraz częstsze, że związek jest formalizowany, gdy na świecie są już dzieci...
Tak, choć najczęściej decyzja o małżeństwie zapada wtedy, gdy mają się pojawić dzieci. Małżeństwo bowiem uważane jest za bardziej przyjazne otoczenie dla dzieci. Tak jak w całej Europie, tak i u nas coraz więcej osób żyje w związkach kohabitacyjnych. Z naszych badań ankietowych dotyczących rodzin, które przeprowadziliśmy w dwóch rundach w latach 2010-11 i 2014-15, wynika, iż znacząco rośnie liczba takich związków - stanowiły one 40% pierwszych związków zawartych w okresie 2010-2015. Dla znacznej części tych osób (blisko trzy czwarte) małżeństwo jest ukoronowaniem ich związku.
Poza tym zmieniło się podejście do życia. Dziś dla wielu osób zawarcie pewnego kontraktu, jakim jest małżeństwo, nie jest taką wartością, jaką było wcześniej. Ale przede wszystkim zjawisko to jest związane z późniejszym wchodzeniem na rynek pracy, bo dłużej trwa proces edukacji, czy z pewnymi trudnościami w ustabilizowaniu swojej sytuacji zawodowej.
A jednocześnie trudniej zdecydować się na ślub i na dzieci, gdy jeszcze szkoła nieskończona. Kiedyś, gdy więcej osób kończyło edukację na szkole podstawowej lub zawodowej, działo się to szybciej.
Oczywiście. Tego już nie odwrócimy. Nie ma co liczyć na to, że Polki znów będą masowo rodzić dzieci w wieku 20 lat. I czas najwyższy, aby pomyśleć o tym, co demografowie nazywają realizacją zamierzeń rodzicielskich. Bo wiadomo, że nie wszystkie marzenia o posiadaniu dzieci będą mogły dojść do skutku właśnie ze względu na kwestie zdrowotne i biologiczne. To powinien być ważny element polityki, która pomagałaby parom w pokonywaniu tych barier i posiadaniu tylu dzieci, ile pragną mieć.
Ma Pani na myśli choćby in vitro?
Tak, ale nie tylko. Chodzi o całościowe podejście do tego problemu. Tymczasem widzimy brak zrozumienia dla nieuchronności pewnych procesów. Obecnie młodzi ludzie mają znacznie więcej możliwości, choćby edukacyjnych, i z tych możliwości korzystają. Warunki dorastania w ostatnich dekadach zmieniły się diametralnie.
A nie jest to tak, że młodzi ludzie dojrzewają później do samodzielności?
Ja bym tego tak nie określiła. Po prostu, młodzi ludzie dziś później niż kiedyś osiągają stabilizację zawodową i dlatego w późniejszym wieku są gotowi na podjęcie decyzji, które wymagają większej odpowiedzialności.